RetroAge Artykuł, Okolicznościowy [PRIMA APRILIS] Żołnierze zagłady kronik mutantów – wprowadzenie
ArtykułOkolicznościowy

[PRIMA APRILIS] Żołnierze zagłady kronik mutantów – wprowadzenie

Loading

Niniejsza aktualizacja jest pozycją otwierającą nowy dział w moim życiu. Zakończyłem użeranie się z serwisem RetroAge, nad którym nie miałem już ochoty pracować. Powodów mojej decyzji jest jeszcze kilka, ale nie zamierzam nikogo z Was nimi zanudzać. Koniec, stało się. Ocieram łzy i idę dalej.

W dalekiej przyszłości ludzie opuścili umierającą Ziemię i udali się na podbój kosmosu. Pięć megakorporacji od stuleci walczy ze sobą o miejsce we wszechświecie. Ciekawość ludzka doprowadziła do obudzenia Legionu Ciemności, który dzięki mocy Mrocznej Harmonii, podstępom oraz niezliczonej liczbie wojowników, zaczął dziesiątkować rodzaj ludzki w każdym zdobytym przez nich zakątku kosmosu.

Witam w Kronikach Mutantów i zapraszam do zapoznania się z artykułem wprowadzającym do tego mrocznego i brutalnego świata. Oprócz niego wrzuciłem też spoilery dodatków do gry karcianej Doomtrooper, pierwsze zdjęcia kart z różnych uzupełnień, a także kilka zdjęć figurki sierżanta lekkiej piechoty Capitolu pochodzącego z gry bitewnej Warzone. Niedługo pojawią się kolejne zdjęcia kart i figurek, a tymczasem zapraszam już do zapoznania się z artykułem wprowadzającym.

Wyobraź sobie miasto, które niegdyś tętniło życiem, rozwijając się z dnia na dzień, a po którym dziś zostały już tylko ruiny. Pozostałościami po budynkach są tylko uszkodzone i mocno skruszone szkielety konstrukcji. Ulice są tak zniszczone, że nawet chodzenie po nich jest trudne. Jest środek dnia, niebo przybrało pomarańczowy kolor, a wszędzie unosi się delikatna mgła. W powietrzu czuć smród rozkładających się ciał. Ludzkich ciał. Unoszący się suchy pył potwornie drapie w gardło, utrudniając oddychanie. W tych warunkach bez maski oddycha się naprawdę ciężko. W oddali słychać strzały, wybuchy, dziwne wrzaski i krzyki, które szybko milkną… Gdzie nie spojrzeć, na horyzoncie wszędzie widać dym, unoszący się nad płonącymi gdzieś w oddali miastami. Nie jesteśmy na Ziemi, gdyż rodzima planeta opuszczona została wieki temu. Wyniszczona przez wojny pozostawiona została samej sobie bez surowców i przyszłości, pozostała z niej już tylko jałowa skorupa. Znajdujemy się na Marsie, który od stuleci jest polem bitwy – podobnie zresztą jak Wenus i inne planety, na których osiedlił się gatunek ludzki.

Wróćmy jednak do miasta, o którym zacząłem ci opowiadać. Nie jest ono tak do końca wymarłe, przebywa tutaj bowiem Valpurgius – bohater Legionu Ciemności – z którym, od momentu otworzenia Pierwszej Pieczęci Odepchnięcia, zmaga się ludzkość. Niezbyt wysoki, ubrany we fioletowo-zielony strój z długimi, dzwoniastymi rękawami. Ubiór tego jegomościa opatrzony jest przeróżnymi emblematami i runami, spośród których największymi są znaki przynależności do Legionu Ciemności. Wyschnięta, przylegająca do kościstego i wychudzonego ciała skóra budzi w wielu odrazę i strach. Valpurgis bezszelestnie porusza się po ruinach miasta w poszukiwaniu niedawno zabitych ludzi. Jest mistrzem w rzucaniu czarów Mrocznej Harmonii, a także Sztuki, której nauczył się od wojowników Bractwa. Chce obudzić zmarłych, żeby włączyć ich do jednostek Legionu. Ożywieni legioniści nie są może zbyt bystrzy, ale jako mięso armatnie do walki z ludźmi, nadają się idealnie.

Od pewnego czasu Valpurgis jest bacznie obserwowany przez inną osobę – Maxa Steinera – którego zasługi dla korporacji Bauhaus są ogromne. Dziwne wydaje się to, że Neferyta Algerotha porusza się bez żadnej obstawy. Najwidoczniej służące mu ohydne, prawie trzy metrowe, krwiście czerwone Rezydy zajmowały się walką w innym miejscu. Max wie, że jego wróg jest bardzo potężny, a największe szanse ma z nim w walce wręcz. Ale zanim do tego dojdzie, musi spróbować czegoś innego. Podkradł się do wroga najbliżej jak mógł i bezszelestnie dobył Miotacza Gehenny, którym, jak sądził, uda mu się pokonać maga. Wycelował i zaczął strzelać. Valpurgiusowi w ostatniej chwili udało się ominąć ostrzał. Wtem nad polem bitwy pojawiła się gęsta mgła, która uniemożliwiła dalszy atak.

Żądny zemsty Valpurgius nie zamierzał puścić tego ataku płazem, toteż posłał Steinerowi kulę żywiołów, którą nauczył się torturując jednego z mistyków Bractwa. Zaskoczenie i dezorientacja kontratakiem spowodowały, że Maxowi nie udało się uciec przed tym atakiem, a ogień wywołał znaczne rany na ciele żołnierza Bauhausu. Nie były to jednak rany śmiertelne, w kolejnej turze da sobie radę. Ba! Zamierza ponowić próbę zgładzenia Valpurgiusa. Następna tura zaważy o losach tej walki. Gęstej mgły już nie było, a na polu walki Max pozostał sam. Valpurgius, ukrywając się w cieniu, zaprzestał chwilowo walki, czekając na odpowiedni moment do kolejnego ataku…

Wszystko zaczęło się od wydanej przez Target Games w 1993 roku gry fabularnej Kroniki Mutantów. Przenosi nas ona w odległą, mroczną i pełną przemocy oraz strachu przyszłość. Od momentu otworzenia Pierwszej Pieczęci Odepchnięcia ludzkość zmaga się w każdym zakątku kosmosu z Legionem Ciemności pragnącym unicestwić rodzaj ludzki. Niezliczone hordy ożywionych legionistów, nekromutantów, rezyd, ezoguli, pretoriańskich łowców i neferytów dowodzonych jest przez pięciu apostołów. Ograbiona z surowców niebieska planeta Ziemia, została opuszczona i zapomniana wieki temu. Pięć megakorporacji – Bauhaus, Imperial, Capitol, Mishima i Cybertronic – od momentu opuszczenia Ziemi toczą wojnę z mrocznym legionem oraz bratobójczą walkę o terytorium. W mrocznych czasach światło i wiarę niesie Bractwo wspierając ludzi i walcząc z Legionem Ciemności. W wielkim skrócie tak właśnie przedstawia się fabuła gier opartych na świecie Kronik Mutantów.

Niniejsze opowiadanie zainspirowane zostało trzema turami gry karcianej Doomtrooper, w których użyte zostały karty: Valpurgius (bohater), Max Steiner (bohater), Miotacz Gehenny (ekwipunek), Gęsta mgła (karta specjalna), Kula żywiołów (zaklęcie sztuki) oraz Wielka rdzawa pustynia (strefa walki Mars).

Doomtrooper to karciana gra kolekcjonerska, o której pierwszy raz usłyszałem będąc w ósmej klasie szkoły podstawowej, czyli w 1996 roku. Doznałem wtedy szoku, gdyż niepojęte było dla mnie to, że może być coś takiego jak walka wojowników, wykonywanie misji, zbieranie reliktów czy wyposażanie jednostek w nową broń, pancerze i różnego rodzaju czary w grze karcianej! A jednak okazało się to możliwe, a gra wciągnęła mnie na trzy lata, podczas których kilka razy sprzedawałem karty, aby za jakiś czas ponownie do nich wrócić… kupując następne. Głód powracał i ciężko było się mu oprzeć. Kolekcjonerskie gry karciane to strasznie wciągająca rozrywka.

Do gry potrzebne są co najmniej dwie osoby i dwie talie kart, chodź jak się ktoś uprze, to jedną też można grać. W każdej talii znajdują się karty wojowników (którzy służą do walki z innymi postaciami oraz do zdobywania punktów zwycięstwa lub akcji), ekwipunku, czarów Sztuki i Mrocznej Harmonii, misji i lokacji. Talia składa się z minimum 60 kart, przy czym taka sama karta może występować maksymalnie pięć razy. Głównym celem gry jest zdobycie przynajmniej dwudziestu pięciu punktów zwycięstwa, które otrzymać można za pokonanie wrogich jednostek lub za wykonanie specjalnych misji. Rozrywka jest bardzo wciągająca, a partie przeważnie nie trwają długo.

W późniejszym okresie wydana została figurkowa gra bitewna Warzone, w której niemalże wszystkie jednostki, pojazdy i bronie pochodzą z Kronik i Doomtroopera. Figurki wykonane były z metalu, kupić je można było na sztuki lub w zestawach (drużyny). Każdą z nich należało odpowiednio pociągnąć farbami, gdyż nie były one pomalowane. Dzięki temu każdy gracz, tudzież kolekcjoner, mógł stworzyć swoją wersję modelu, której kolorystyka mogła odbiegać od tej pokazanej w podręcznikach czy na kartach.

Wszystkie te informacje napisałem w czasie przeszłym, gdyż system ten, podobnie jak i Doomtrooper, upadł, jednak nie upadł zupełnie, bo do dzisiejszego dnia odbywają się turnieje, na których rządni krwi gracze toczą swoje bitwy zarówno w Doomtroopera, jak i Warzone. Gry nie są już jednak rozwijane, a co za tym idzie nie pojawiają się nowe dodatki, nowe figurki i inne.
Obecnie karty kupić można na rynku wtórnym za grosze, choć zdarzają się jednostki, za które wyłożyć trzeba powyżej dziesięciu złotych (na przykład Apostoł Wojny Algeroth zszedł niedawno za skromne trzy dyszki).

W Polsce karcianka pojawiła się w 1995 roku dzięki wydawnictwu Mag, które wydało również Zew Cthulhu, Warhammer Fantasy Roleplaying Game, Kult i całą masę innych systemów. Karty przetłumaczone zostały na język polski i najprawdopodobniej to dzięki temu Doomtrooper cieszył się przez pewien czas w naszym kraju dosyć dużą popularnością. Na świecie wydanych zostało, oprócz podstawowego zestawu kart, sześć dodatków (Inquisition, Golgotha, WarZone, Apocalypse, Paradise Lost i Mortificator), z których tylko mortyfikator nie trafił na nasz rynek.

Zastanawiacie się pewnie dlaczego ten system upadł? Powodów jest kilka. Karty drukowane były, wraz z innymi wersjami językowymi, poza granicami naszego kraju (w Szwecji, Hiszpanii lub we Włoszech – dosyć trudno jest teraz ustalić gdzie dokładnie), gdyż żadna firma w Polsce nie posiadała maszyny, która sortowałaby karty w losowy sposób, umieszczając je w boostrach. Zapotrzebowanie na Doomtroopera w jego początkowym okresie było ogromne, a spore opóźnienia w dodruku kart przyczyniło się do rezygnacji części graczy, którzy zaczęli szukać innych gier. Sam w ten sposób poznałem Magic: The Gathering. Jak już wspominałem, gra była polskojęzyczna, lecz w opisach kart znajdowały się błędy, w tym takie, które prowadziły do błędnej interpretacji zasad, co utrudniało lub wręcz uniemożliwiało grę. Często wydawane dodatki też powodowały dużo zamieszania, głównie z powodu, iż karty w nich zawarte nie były odpowiednio wyważone. Być może Target Games chciało upodobnić się do Wizards of the Coast, który do dnia dzisiejszego wydaje wiele gier, z których najbardziej znaną pozostaje karcianka Magic: The Gathering, do której co ok. trzy miesiące wydawany jest nowy dodatek.

Jeden z dodatków – Paradise Lost – opierał się na innej grze – Dark Eden – która również rozgrywała się w świecie Kronik Mutantów. Karty z obu gier przenosiły nas na odrodzoną Ziemię, która zamieszkiwana była przez różne plemiona ludzi. Mroczny Raj, to bardzo dobra, choć niedoceniona karcianka. Miała ona dosyć duży potencjał, lecz nie doczekała się rozwoju. Dodatek Genesis nie ujrzał światła dziennego.

Nie posiadam wystarczającej wiedzy, aby określić dlaczego upadł system Warzone, ale w moim odczuciu stało się to z dwóch powodów: przekombinowane zasady (wprowadzone dodatki były mało wyważone, znowu ten sam problem, co z Doomtrooperem) oraz niska jakość wykonania figurek. Owszem, były i dobre modele, ale znaczna część nich wyglądała paskudnie.
Target Games prowadził i rozwijał kilka systemów, nad którymi najprawdopodobniej przestał panować… Nie wiadomo.

Rysunki przedstawiające postacie, miejsca, broń i inne częściowo pochodzą z gry fabularnej, a częściowo stworzone zostały specjalnie na potrzeby Doomtroopera. Artystów zaangażowanych w ich tworzenie było kilku, największym killerem wśród nich był jednak według mnie Paul Bonner, który stworzył ilustracje do wielu systemów, w tym także do Shadowrun, Dark Eden, czy popularnej w ostatnim czasie, Konfrontacji.

Kroniki Mutantów dzięki firmom Adrenalin Entertainment (developer) i Playmates Interactive Entertainment, Inc. (wydawca) przeniesione zostały w 1995 roku do świata elektronicznego. Gra Doom Troopers: Mutant Chronicles wydana została na konsole telewizyjne Sega Genesis i Super Nintendo. Poruszamy się w niej Maxem Stainerem (bohater i żołnierz Bauhausu) lub Mitchem Hunterem (bohater i żołnierz Capitolu), a naszym zadaniem jest unicestwienie wszystkich napotkanych wojowników Legionu Ciemności. Do przejścia jest aż osiem szczegółowo wykonanych, ciekawych plansz, podczas których przyjdzie nam wielokrotnie zmierzyć się z siłami ciemności. Ożywieni legioniści, nekromutanci i rezyda, to tylko niewielka część potworów, którym będziemy musieli dać pstryczka w nos. Gra umożliwia także zabawę w dwie osoby. Pozycja powinna spodobać się wszystkim fanom popularnej na całym świecie gry Contra.

Prace rozpoczęte nad strategiczną grą sieciową WarZone (trójwymiarowy RTS), która pojawić się miała na komputery PC i konsolę Xbox, nigdy nie zostały ukończone.

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.