RetroAge Recenzja, NES Antarctic Adventure
RecenzjaNES

Antarctic Adventure

Loading

Sięgając nostalgicznie w odmęty czasów minionych, przypomniała mi się pewna gra, której prosta rozgrywka idealnie skomponowała się z oprawą dźwiękową. Oto recenzja gry o pingwinie przemierzającym skuty lodem kontynent – Antarctic Adventure na NES/Famicom.

Antartic Adventure został wydany przez firmę Konami w 1983 na platformę MSX. Chociaż jest to gra klasyfikowana jako platformówka, to spełnia również pewne walory edukacyjne. Zresztą wyjściowo była to pierwsza z serii gier edukacyjnych Konami, które zaczynały się od słów „Kocham” –  w tym przypadku „Kocham geografię – Antartic Adventure” i jej głównym celem była zapoznanie młodej latorośli z flagami państwowymi. Na Famicoma gra dotarła dopiero w 1985 roku.

W grze kontrolujemy małego pingwina (później ochrzczonego imieniem Penta), który szosuje po śnieżnym arktycznym krajobrazie, by dotrzeć z jednej bazy do następnej w określonym czasie. Na trasie jego rajdu znajdują się liczne przeszkody jak dziury, przeręble, czy niezbyt ogarnięte lwy morskie. Chociaż w grze nie można zginąć, to trafiając w przeszkody tracimy sporo cennego czasu, co przekłada się na zmniejszenie szans na ukończenie danego poziomu. Po drodze możemy łapać flagi oraz wyskakujące ryby celem zwiększenia bonusu punktowego. Jest także migocąca flaga, która na krótko umieszcza nad naszą głową helikopterek, pozwalający jednym skokiem pokonać nawet kilka wyrw pod rząd. Warto zaznaczyć, że to ułatwienie zostało wprowadzone dopiero w wersji na Famicoma.

Kiedy pingwin docierał do bazy, na maszt wciągano flagę państwa, który posiadał w ówczesnym czasie stację badawczą na Antarktydzie. Nie wszystkie państwa zostały zaprezentowane, brakuje m. in. ZSRR i Polski, a nawet jedna z tych stacji wciąga na maszt wyimaginowaną flagę protagonisty. Jak większość gier tego okresu, rozgrywka jest zapętlona. Po przejściu ostatniej trasy, rozpoczyna się pierwsza z większym poziomem trudności.

To, co chyba najbardziej charakteryzuje grę to oprawa dźwiękowa, czyli autorska wersja klasycznego utworu „Walca Łyżwiarzy” autorstwa Emila Waldteufela. Słysząc ten utwór w telewizji czy radiu, automatycznie przewojuje się wspomnienia z Antartic Adventure.

Gierka to jedna z tych klasycznych pozycji, do których lubię na chwilę wrócić by przypomnieć sobie te dawne „pegazusowe” czasy. Teraz, gdy dysponuje już Famicomem obowiązkowo zaopatrzyłem się w oryginalny kartridż tej gry. Penta – pingwin protagonista tej gry był w latach 80-tych jedną z maskotek Konami i był reklamowany na różnych bibelotach. Konami po sukcesie postanowiło stworzyć sequel gry i wydała Penguin Adventure w 1986 roku. Była to zarazem pierwsza gra, przy której pracował Hideo Kojima. Oczywiście gra doczekała się również w późniejszym czasie licznych portów na wszelakie emulujące ją platformy.

Krótka i nieskomplikowana rozgrywka, ale nie łatwa. Wbrew pozorom przejście wszystkich baz wymaga porządnego treningu, ale czy też nie za to kochamy retro?

Ocena ogólna

Antarctic Adventure

NES

Grafika
80%
Dźwięk
90%
Grywalność
70%

Autor

Komentarze

  1. Swietna gra, swietna recka… Konami w formie, Storms rowniez. Mam nadzieje ze to nie chwilowa zwyzka jego formy, oby tak dalej!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.