RetroAge Recenzja, GameCube Baldur’s Gate: Dark Alliance
RecenzjaGameCube

Baldur’s Gate: Dark Alliance

Loading

Wakacje już na półmetku, ale myli się ten kto myśli że mamy urlop. Retroage nigdy nie ma czasu wolnego. Co prawda w minionym tygodniu zanotowaliśmy małą przerwę, ale już wracamy ze zdwojoną siłą. Czas ten wykorzystaliśmy między innymi do napisania dla was recenzji gry Baldur’s Gate: Dark Alliance na konsole Nintendo GameCube. Już wkrótce kolejne artykuły, a także mała niespodzianka, więc zaglądajcie do nas aby niczego nie przegapić.

Seria Baldur’s Gate, która pod koniec lat 90-tych ubiegłego wieku biła rekordy popularności wśród posiadaczy komputerów PC sprawiła, że wszyscy z niecierpliwością wyczekiwali kolejnej odsłony tej wyśmienitej gry. Jak się jednak okazało trzecia część (choć nie jest to bezpośredni następca serii) okazała się być zarezerwowana tylko dla posiadaczy konsol 6-tej generacji (GameCube, PS2 i XBOX). Baldur’s Gate: Dark Alliance, bo o nim mowa, jest jednak bardzo odmienną grą w stosunku do swoich poprzedników i wzbudza tyleż zachwytów co i kontrowersji.

Historia rozpoczyna się kiedy główny bohater przybywa do Wrót Baldura w poszukiwaniu sławy i bogactwa. Wieczorną porą, zmęczony podróżą nawet nie spostrzega kiedy zostaje obezwładniony przez grupę opryszków. Na szczęście życie ratują mu strażnicy miejscy, którzy zjawiają się w porę. Kończy się więc tylko na kradzieży gotówki i ekwipunku, a ponieważ ulice miasta nie są dobrym miejscem do nocnych spacerów, straż odsyła nas do pobliskiej tawerny Elfsong gdzie ponoć możemy znaleźć wikt i opierunek. To miejsce nie wygląda na zajazd królewski, ale przepiękny śpiew ducha elfickiej kochanki nawiedzającej każdej nocy to miejsce, sprawia że można się tu czuć bezpiecznie. Od stałych bywalców baru dowiemy się o tym, że w ostatnim czasie pojawili się w mieście złodzieje, którzy nie przebierają w środkach i gotowi są posunąć się nawet do zabójstwa, czym jak wiadomo prawdziwi złodzieje się brzydzą. Jak łatwo się domyśleć padliśmy ofiarą tych właśnie złoczyńców. Sprawa wygląda kiepsko bo nie mamy przy sobie złamanego grosza i żadnej perspektywy na przyszłość. Tak się jednak składa, że barmanka Alyth ma problem ze szczurami w swojej piwnicy. Ponieważ burczy nam w brzuchu, a każda sztuka złota w sakwie jest w obecnej sytuacji mile widziana, to bez wahania podejmujemy się tego zadania. Piwnica skrywa jednak więcej sekretów niż można by się spodziewać. Jest bowiem połączona z miejskimi kanałami gdzie knuty jest spisek. Straszliwe rytuały przygotowywane pod ulicami miasta są niczym rak toczący zdrowe ciało. Nieświadomi mieszkańcy Wrót Baldura są w śmiertelnym niebezpieczeństwie i tylko my możemy ich uratować. Tak oto wygląda początek fabuły która, choć liniowa, to jednak bardzo mocno się rozkręca i po pierwszym z 3 aktów okazuje się, że czeka nas naprawdę wielka przygoda.

Scenariusz jest naprawdę wyśmienity, ale warto też zagłębić się nieco w samą mechanikę gry. Od samego początku razi niestety mała liczba dostępnych charakterów i profesji. Jesteśmy skazani na zaledwie trzy postacie: ludzkiego łucznika Vahna, krasnoludzkiego wojownika Kromlecha oraz elficką czarodziejkę Adrianne. Dostępna jest jeszcze jedna ukryta postać – mroczny elf (drow) – myśliwy Drizzt Do’Urden (przy wyborze postaci trzeba przytrzymać L + R do momentu załadowania gry). Wybór niewielki i niektórym może być ciężko zidentyfikować się z którymkolwiek z dostępnych bohaterów. Dodatkowym problemem jest to, że jeśli zdecydujemy się na zabawę z drugim graczem to niestety wybór zawęża się jeszcze bardziej, ponieważ nie można wybrać dwóch takich samych postaci. Z rozgrywką wieloosobową wiąże się dość ciekawe rozwiązanie, bowiem drugi z graczy może dołączyć do drużyny w dowolnym momencie. Wystarczy zaimportować go z innego stanu gry wraz z statystykami, doświadczeniem i całym ekwipunkiem. Gorąco polecam wędrówkę we dwoje, gdyż w przypadku Dark Alliance nic tak nie urozmaica rozgrywki jak wspólne przeżywanie przygód z drugim graczem

Zachowane są wszystkie zasady rozgrywki wynikające z systemu fabularnego AD&D. Mamy wiec szereg statystyk i parametrów odpowiedzialnych za cechy fizyczne jak i psychiczne naszego bohatera. Dodatkowo każda z postaci posiada możliwość nabycia umiejętności specjalnych za punkty zdobywane po każdym awansie na kolejny poziom doświadczenia. Można je zasadniczo podzielić na pasywne, czyli te które podnoszą nasze cechy i są automatycznie wykorzystywane przez postać oraz aktywne, których należy używać poprzez wciśnięcie odpowiedniego przycisku na padzie (najczęściej są to ciosy specjalne jak szarża czy też czary).

Dark Alliance w porównaniu do poprzednich odsłon Baldur’s Gate oferuje – niestety – bardzo uproszczoną rozgrywkę. Walki jest bardzo dużo i stanowi ona esencję gry. Z wspaniałego RPG zrobiono Hack & Slash, w którym wrogowie pojawiają się całymi hordami i równie szybko giną. Nierzadko można zobaczyć na ekranie ponad 10 wrogów, którzy usilnie próbują za wszelką cenę zgładzić głównych bohaterów. Na szczęście większość z nich, jak koboldy czy gnolle, wytrzymuje co najwyżej dwa trafienia. Walka jest efektowna, pełna bloków, parowanych ciosów i efektownych uderzeń. Całość jest okraszona krwistymi fontannami co z pewnością nadaje nieco realizmu. Oczywiście gra nie oferuje tylko samej walki. Prócz głównego wątku możemy uczestniczyć w dodatkowych questach. Są one jednak tak zaplanowane, że wykonując główną misję zawsze gdzieś przy okazji znajdziemy rozwiązanie zadania pobocznego. Główna fabuła opiera się na szeregu misji ułożonych w jeden ciąg co powoduje, że stale musimy iść tam gdzie zaplanowali to twórcy gry. Sam fakt, że rozgrywkę w tak ogromnym mieście jakim są Wrota Baldura ograniczono tylko do jednego placu sprawia, że każdy prawdziwy fan RPG będzie z niesmakiem kręcił nosem. Jak widać wyraźnie brakuje tu większej swobody działania i dodatkowych wątków pobocznych.

Podczas wyprawy przemierzymy naprawdę sporo lokacji, które bardzo różnią się od siebie wyglądem. Można mieć zastrzeżenia do zamkniętych pomieszczeń, bowiem mało w nich obiektów codziennego użytku. Czasem można wręcz odnieść wrażenie, że nasi przeciwnicy zostali zamknięci w komnacie tylko po to, aby czekać w niej na gracza, gdyż prócz czterech ścian nic więcej w nich nie znajdziemy. Od czasu do czasu na naszej drodze napotkamy szereg obiektów, które skrywają w sobie dodatkowe bonusy. W beczkach i skrzyniach znajdziemy najróżniejsze przedmioty tj. magiczne mikstury, biżuterię, bronie, pancerze i oczywiście upragnione złoto. Ekwipunku jest całkiem sporo, a w szczególności rodzajów uzbrojenia wśród których znajdziemy sztylety, kostury, miecze, topory, korbacze, młoty, łuki i co tylko sobie jeszcze może wymyślić maniak gier RPG. Zarówno bronie jak i pancerze są dość zróżnicowane i powinny zaspokoić apetyt graczy. Mi osobiście zabrakło tylko większej ilości hełmów, które w grze ograniczają się praktycznie do misiurki, hełmu otwartego i pełnego.

Zapisu stanu gry możemy dokonywać w określonych lokalizacjach – przy monumentach z książką. Taka przyjemność jednak słono kosztuje i będziemy musieli zapewnić sporo wolnego miejsca na karcie pamięci. 29 bloków na każdy save to bardzo dużo i jeśli chcemy mieć zapisane stany kilku graczy lub najciekawsze miejsca (np. aby potem pokazać je znajomym), to nawet największa karta bardzo szybko zacznie pękać w szwach. Warto o tym pamiętać zanim usiądziemy do Baldur’s Gate: Dark Alliance na poważnie, bo ciekawych lokalizacji jest naprawdę sporo, a wśród są i takie które potrafią zachwycić przepiękną oprawą audiowizualną.

Graficznie Baldur’s Gate: Dark Alliance prezentuje się bardzo dobrze. Szczególnie efektownie wygląda grafika otoczenia na niektórych poziomach. Krypty, góry, bagna i inne lokalizacje, których jest naprawdę sporo, sprawiają wrażenie, że naprawdę podróżujemy po ogromnym, zróżnicowanym świecie. Wyprawa do zamarzniętych jaskiń, gdzie oblodzone ściany błyszczą się wszędzie wokół, zapiera wręcz dech w piersiach. Efekty ognia oraz czarów też stoją na wysokim poziomie i nie można się do nich przyczepić. Drobne zastrzeżenia można mieć do animacji postaci. Niektórzy z nich poruszają się nadzwyczaj nienaturalnie, a o krasnoludzie nie ma co wspominać bo podczas biegu wygląda po prostu komicznie. Może podczas samej rozgrywki nie jest to aż tak bardzo zauważalne, ale przerywniki filmowe wyświetlane na silniku gry szczególnie podczas zbliżeń na postać, ujawniają niedopracowanie animacji.

Dźwięk to zdecydowanie najmocniejszy atut Dark Alliance. Muzyka pieści ucho i przez cały czas jest nastrojowa. Począwszy od tytułowego kawałka poprzez te, które dane nam będzie usłyszeć podczas wizyty w karczmie i w czasie wędrówki, a na wyśmienitych utworach batalistycznych przy walkach z potężnymi przeciwnikami kończąc. Wszystkie utwory są co najmniej na bardzo wysokim poziomie. Czytane dialogi podczas rozmów z napotkanymi postaciami są świetnie nagrane i budują odpowiedni klimat. Głos lizardmana podczas pierwszego spotkania potrafi naprawdę zaskoczyć. Mówiąc w skrócie dźwięk doskonale podkreśla to co się dzieje na ekranie i warto na niego zwrócić uwagę podczas rozgrywki.

Baldur’s Gate: Dark Alliance to wspaniała, epicka opowieść o sławie i potępieniu, honorze i zdradzie oraz o odwiecznej walce dobra ze złem. Fabuła choć jak już wspomniałem liniowa to mimo wszystko do samego końca trzyma w napięciu i dopiero ostatnia scena wyjaśnia całą historię od A do Z. Posiadacze Nintendo GameCube powinni tym bardziej zastanowić się nad zakupem tej gry, ponieważ jest to chyba jedyny przedstawicieli gatunku heroic fantasy z systemu AD&D, który pojawił się na ich konsole. Dark Alliance to pozycja godna polecenia szczególnie dla fanów gier Hack & Slash, zwolennicy klasycznego Baldur’s Gate mogą być zniesmaczeni spłyceniem rozgrywki. Mimo wszystko warto zapoznać się z tym tytułem, bo to ponad 20 godzin naprawdę dobrej rozrywki.

Ocena ogólna

Baldur’s Gate: Dark Alliance

GAMECUBE

Grafika
80%
Dźwięk
90%
Grywalność
70%

Autor

Komentarze

  1. Tyle co skończyłem grę na PS2 – naprawdę solidny Hack 'n Slash z zaskakująco dobrą fabułą jak na ten gatunek, choć moim zdaniem ostatni akt wydaje się być dość mocno pogoniony w konstrukcji i sposobie przedstawienia historii, same lochy prezentują podobny poziom przez całą grę. Grafika jest trochę szaro-bura, ale ładna, zwłaszcza efekty czarów oraz woda i jestem pewien że wygląda jeszcze lepiej na gacku i Xboxie bo PS2 troszkę sobie z nią czasem nie radziło doczytując spore kawałki podłoża na moich oczach.
    Zachwytów z mojej strony nie było i nie będzie, ale jeśli lubi się ten gatunek w wersji niemal całkowicie predefiniowanej to warto zagrać. Mnie zaspokoiło na tyle żebym miał ochotę zagrać kiedyś w dwójkę.

  2. Ja ogrywałem właśnie wersje na GaCka i bardzo mi się podobało, dwójka niestety już się nie ukazała na sprzęt od Nintendo.
    Ograłem tez wersje na GBA choć to już trochę inna gra.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.