RecenzjaPlayStation 2

Batman Begins

Loading

Każda legenda ma swój początek i nie inaczej jest w przypadku Batmana. Miała ona miejsce osiem lat po żarcie, którego nie powstydziłby się sam Joker, w postaci filmu pt. Batman i Robin z 1997 roku. Na szczęście z odsieczą przyszedł Christopher Nolan. W Batman Begins, przywrócił na nowo dobre imię Temu komiksowemu bohaterowi. Reżyser zaprezentował na ekranie postać Rycerza Gotham, w zupełnie inny sposób niż to zrobili dotąd jego poprzednicy. Decydując się na ten krok, nie pominął charakterystycznych cech tej postaci. Obraz przyjął się na tyle dobrze, że trzy lata później powstał jego sequel (The Dark Knight). Na podstawie Batman Begins, powstała też gra przeznaczona min. na konsolę Sony PlayStation 2.

Fabuła

„But it’s not who you are underneath, it’s what you do that defines you.”

Rzecz jasna opiera się na tej ukazanej na dużym ekranie. Jednak, twórcy też wiele scen dodali albo ukazali je z innej perspektywy. Zdecydowali się też przerwać wątek z samego początku, by kontynuować go w jednym z końcowych etapów. Wprowadzone zmiany, powinny już na starcie pozytywnie zaskoczyć i przyczynić się do zepchnięcia poza nawias postrzegania gry Batman Begins, wyłącznie jako dodatku do popcornu. Sama historia w obu przypadkach prezentuje się następująco. Poznajemy drogę, którą przybywa Bruce Wayne, od pogrążonego w bólu parolatka, z powodu straty obojga rodziców po zamaskowanego obrońcę miasta Gotham City. Naturalnie nie obeszło się bez postaci, które wszelkimi sposobami chcą przeszkodzić Batmanowi w jego dążeniu do wyplenienia miasta z szumowin. W tej odsłonie napotkamy na dwa takie czarne charaktery. Miejscowego lekarza psychiatrii (Jonathan Crane) oraz swojego początkowego mentora (Henri Ducard). Obaj dążą do pogrążenia metropolii w chaosie i jego całkowitego zniszczenia.

Gameplay

„Fear Is Your Weapon”

Aby ich powstrzymać Wayne, musi wpierw odbyć szkolenie w położonej, w Himalajach kwaterze Ligi Cieni. Przewodzi jej wspomniany już w tekście Ducard, który uczy Brucea anihilacji wrogów. W tym poziomie zdobywamy wszystkie umiejętności, które będą pomocne do samego końca. Zupełnie jak w filmie. Poza okładaniem wrogów, uczymy się też: efektownie skradać za przeciwnikami, skakać po przeszkodach, wykorzystywać otoczenie do straszenia, odwracania uwagi albo skorzystania np. ze zwiniętej liny. Aby tego dokonać mistrz daje nam możliwość skorzystania z gwiazdek Ninja. Posłanie ich w pobliże jakiś podatnych na zniszczenie fragmentów otoczenia, skutkuje pożądanym poruszeniem wśród przeciwników, budzi u nich niepokój i dezorientacje. Po powrocie do rodzimego Gotham, gwiazdki są zastępowane przez bardziej znany gadget Batmana – Batarang. W metropolii, postać ma na sobie bardzo starannie odtworzony, strój znany z filmu. Poza tym, że cieszy oko podczas rozgrywki jest też użyteczny. Peleryna na jego plecach, służy do bezpiecznego lądowania na ziemi, po skokach z dużych wysokości. Bohater potrafi też przesłuchiwać swoje ofiary i wychylać się zza przeszkody. Pierwsza możliwość, jest z początku bardzo interesująca, jednak z czasem przestaje taka być. Powodem jest liniowość i brak żadnego wyboru, poza biernym słuchaniem zbira i wciskaniem klawiszy na kontrolerze. Druga funkcja pojawia się niestety tylko w wyznaczonych do tego miejscach.

„Well, well. You took my advice about theatricality a bit… literally.”

Rozwinę teraz system walki. Ma on mniej więcej tyle samo zalet co wad. Z czasem dostrzegamy więcej pozytywów, a przyczynia się do tego zwyczajnie jego opanowanie. Powodem takiego stanu rzeczy jest miejscami chaotyczna praca kamery. Na otwartej przestrzeni np. w dokach, nie przysparza ona większych problemów, jednak już w ciasnych pomieszczeniach zaczyna być wręcz irytująca. Dzieje się tak, kiedy oponenci dostrzegą Batmana i biegną do nas, słyszymy wówczas odgłos ich tętna i widzimy zmianę kąta widzenia kamery. Nie byłoby w tym zupełnie nic złego, gdyby postać nie poruszała się po wyznaczonym torze. Dobrze, że twórcy pozostawili nam chociaż wybór, którego osiłka chcemy rozłożyć na łopatki. Kiedy jesteśmy w trakcie konfrontacji, możemy zastosować na przeciwnikach coś na wzór combosa, znanego z gier walki. Będąc otoczonym przez paru wrogów, możemy wcisnąć odpowiedni przycisk, który umożliwi wykonanie obrotu w powietrzu, założenia haka z pozycji leżącej i wykończenia pół żywego wroga. Możemy również blokować ciosy, a wyczekanie odpowiedniego momentu skutkuje odparciem ataku i zadaniem przykuwającego uwagę ciosu.

„We never could get the damn bridge to work, but this baby works just fine.”

Wielu – w tym także ja – oczekiwali na udaną planszę z Bat-mobilem, w tym przypadku nazwanego Tumbler. Pojazd to hybryda Lamborghini z czołgiem. Dwa levele, w którym przyjdzie nam go poprowadzić to z kolei połączenie rozgrywki znanej z innych hitów tego producenta – Need For Speed i Burnout. Jazda polega na taranowaniu pojazdów, korzystania z przyśpieszenia i oglądania rozbijających się za nami aut. W obu wieje miejscami nudą, szczególnie daje się ją odczuć w drugiej. Brakuje jej dramaturgii – w końcu próbujemy przecież ocalić ukochaną Brucea.

Grafika

Podwójna osobowość jest częstą przypadłością podopiecznych Arkham, ale i nie tylko. Jak wiadomo nasz bohater też ma z tym problem. Sęk w tym, że oprawie wizualnej w Batman Begins, także można to zarzucić. Gdzieniegdzie prezentuje poziom dorównujący bieżącym standardom, a z drugiej strony jest przeciętna nawet jak na 2005 rok. Szkoda, że nie udało się utrzymać jednolitego poziomu wykonania, bo w tym aspekcie mogłaby się równać z topowymi tytułami na Sony PlayStation 2.

Muzyka i dźwięk

Odnośnie muzyki, należy odnotować jedynie ciekawy motyw z menu głównego. Reszta ścieżki dźwiękowej niczym specjalnym się nie wyróżnia i ani trochę nie zapada w pamięci. Przy tej okazji należy wspomnieć, że głosu kluczowym postaciom z filmu podkładają aktorzy, którzy się w nie pierwotnie wcielili. Wyjątek stanowi jedynie Gary Oldman, który nie podłożył głosu komisarzowi – Jamesowi Gordonowi. Na wyróżnienie z kolei w tej kwestii, zasługuje dwóch aktorów – Liam Neeson (Ra’s al Ghul) i Michael Caine (Alfred Pennyworth).

Nie sposób nie zauważyć niechlubnej tendencji, że gry na podstawie przebojów z dużego ekranu są zwyczajnie słabe. Czy zarzut ten tyczy się też omawianej gry? W mojej opinii – nie. Batman Begins, nie wystrzegł się paru kłujących po oczach błędów, które już zostały wymienione w tekście. Da się na nie jednak przymknąć oko szczególnie, że jest to jak dotąd jedyny tytuł umożliwiający wcielenie się w Batmana – Christophera Nolana.

Ocena ogólna

Batman Begins

PLAYSTATION 2

Grafika
70%
Dźwięk
60%
Grywalność
60%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.