RetroAge Recenzja, NES Battle City
RecenzjaNES

Battle City

Loading

Gdzieś głęboko w moich wspomnieniach tkwi pewna gra. W pięknym nadwiślańskim kraju każdy dzieciak męczący godzinami ten tytuł na popularnym Pegasusie zwał ją CZOŁGI. Sam potrafiłem wsiąknąć na parę godzin w grę tak łatwą i tak trudną zarazem. Niedawno, kierując się sentymentalnymi pobudkami postanowiłem zdobyć ten tytuł. Jakież było moje zdziwienie, gdy nie znalazłem go wśród gier na NESa. Okazało się, że gra oryginalnie wyszła tylko na Famicoma i oficjalnie nigdy nie opuściła granic Japonii. Zapraszam zatem do recenzji „Battle City”, gry znanej w naszym kraju jako „Tank 1990”.

O grze słów kilka…

Battle City” stworzone zostało przez studio Namco, więc już samo pochodzenie wskazuje, że gra musi być dobra. Tak też i jest w rzeczywistości, pomimo że brakuje jej fabuły oraz motywu przewodniego. Ot, sterujemy czołgiem i strzelamy do wszystkiego co się rusza (bądź nie). Naszym jedynym słabym punktem oprócz nas samych jest orzełek tkwiący u dołu mapy, tuż przy miejscu w którym rozpoczynamy misję. Jeśli więc chcielibyśmy doszukiwać się fabuły, byłaby nią zapewne obrona orła tkwiącego w naszej bazie. Sam tytuł wydany w roku 1985 na Nintendo Family Computer jest kolejną odsłoną hitu pod tytułem „Tank Batalion” wypuszczonego pierwotnie na automaty, a w późniejszych latach także na Game Boy`a. Bohatera dzisiejszej recenzji możemy spotkać również na wspomnianych platformach, gdzie oprócz paru zabiegów kosmetycznych czy kilku dodatkowych leveli nie wprowadzono żadnych zmian.

Zaczynamy zabawę, czyli jedź, strzelaj i nie daj się zabić…

Gra oferuje nam tryb dla jednego gracza gdzie sami walczymy z napierającym wrogiem, oraz tryb multiplayer, gdzie wspólnie z towarzyszem możemy stawić czoła najeźdźcy. Warto zaznaczyć, że mapy z singla oraz kooperacji nie różnią się kompletnie niczym. Map w grze mamy aż trzydzieści pięć, co jest imponującą liczbą jak na prawie trzydziestoletnią grę. Ciekawostką może być fakt iż przed rozpoczęciem gry możemy wybrać level od którego chcemy zacząć batalię, do trzydziestego piątego włącznie. Tu na uwagę zasługuje fakt, że gra po tym poziomie się nie kończy, przechodzimy do planszy numer trzydzieści sześć, która jest identyczna jak pierwsza, jednak ze zmienioną na silniejszą formacją wroga. Rozwiązanie takie jest znane choćby z „Super Mario Bros.” gdzie po zakończeniu gry istnieje możliwość rozpoczęcia zmagań od nowa ze zwiększonym poziomem trudności. Jak już o levelach mowa, na uwagę zasługuje fakt zawarcia w tym zacnym tytule edytora plansz, gdzie nie tylko możemy stworzyć mapę, ale także na niej zagrać.
Na starcie otrzymujemy od twórców aż trzy życia, których ilość skutecznie zwiększać możemy poprzez dorobek punktowy. Po utracie wszystkich szans gra dobiegnie końca. Game over zobaczymy również w momencie zniszczenia naszej „bazy” czyli wspomnianego wcześniej orzełka. Na osłodę wysokiego poziomu trudności autorzy zawarli kilka itemków, na przykład łopatę, która otoczy czasowo naszego orzełka murem nie do przebicia, albo granat wysadzający przeciwników znajdujących się akurat na mapie. Resztę istniejących fantów do zdobycia pominę milczeniem, pozostawiając je do samodzielnego odkrycia.

Słów parę o przeciwnikach…

Na każdym z poziomów mamy do pokonania dwudziestu wrogów. Ich liczba nigdy nie wzrasta i nie maleje. Jednocześnie pojawić się ich może aż czterech, po każdym unicestwieniu przeciwnika pojawia się następny. Wyróżnić też możemy aż cztery rodzaje wrogich czołgów różniących się umiejętnościami. Niektóre posiadają dość solidny pancerz, który skutecznie broni przed pojedynczym strzałem. Zazwyczaj potrzebujemy kilku salw z czołgowego działa, żeby taki pancerz przebić i na stałe wysłać czołg na złomowisko. Czasem spotkać też możemy mrugające kolorowe czołgi, nie jest to jednak żaden pancerz, ani tym bardziej nieśmiertelność. Po ubiciu takiego „typa” pojawia się itemek do zebrania. Jak to zwykle bywa, im dalej w las tym trudniej, także w trakcie postępującej rozgrywki trafiać będziemy raczej na coraz silniejszą formację.

Posłuchajmy co w grze piszczy, czyli przegląd utworów…

Udźwiękowienie do porywających ludzi do tańca nigdy nie należało i należeć nie będzie, jednak nie jest to kakofonia pisków i zgrzytów. Melodyjki przygrywają nam tylko pomiędzy levelami i w momencie startu. Dźwięki rozgrywki zaś są dość dobrze odzwierciedlone, więc nie sposób pomylić warkotu czołgu z muchą latającą po pokoju. Ekscytujące naszych wrogów wybuchy sterowanego przez nas pojazdu (bądź bronionego przez nas bastionu z orłem) też do udanych należą. Partactwa tu nie uświadczymy.

HD? 3D? Realistyczna grafika?

Za nic w świecie! Namco wykonało kawał świetnej roboty tworząc tę grę na ośmiobitowe maszynki. Z ekranu wylewa się sam miód w postaci solidnej porcji zgrabnie ułożonych pikseli. Czołgi, murki, las, czy rzeka wyglądają tak jak powinny. Brak tu jakichkolwiek niedoróbek, zwolnień, czy zwieszonych ekranów znanych z pozycji na current geny. Tak naprawdę nie da się tego opisać, to trzeba zobaczyć.

A gdzie kierownica, czy celownik?

A po co to komu? Wystarczy prosty pad z krzyżakiem i button o słodko brzmiącym kryptonimie „fire”. Nasz pojazd może poruszać się tylko w czterech kierunkach, z lufą ustawioną zgodnie z kierunkiem jazdy. Strzelać możemy w trakcie wykonywania manewrów między przeszkodami. Jednym słowem – prostota i funkcjonalność.

Panie profesorze… jaka ocena?

Pozostało nam tylko podsumowanie i werdykt. „Battle City” w pełni zasługuje na miano wyznacznika i niedoścignionego wzoru w swoim osobliwym gatunku. Można powiedzieć, że to typowa gra akcji, jednak byłoby to niesprawiedliwe i krzywdzące. Bo gdzie znaleźć można tyle frajdy z jazdy czołgiem jak nie w „Battle City”? Odpowiedź zawsze będzie jedna. Nigdzie. Mało tego, jestem w pełni przekonany, że żadna recenzja nie odda w pełni kunsztu tego tytułu. Ze swojej strony mogę tylko powiedzieć – grać, nie gadać.

Ocena ogólna

Battle City

FAMICOM

Grafika
100%
Dźwięk
90%
Grywalność
100%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.