RetroAge Recenzja, Intellivision Beauty and the Beast
IntellivisionRecenzja

Beauty and the Beast

Loading

Tytuł „Beauty and the Beast” na konsolę Intellivision oczywiście niema nic wspólnego z filmem animowanym z wytwórni Walta Disney’a, który powstał przecież dobre 9 lat później. Źródeł inspiracji dla recenzowanej pozycji należy natomiast szukać w filmie „King Kong”, a w świecie gier w genialnej swego czasu pozycji, jaką bez wątpienia jest „Donkey Kong”.

Bramkarz lokalnego dancingu – posiadający posturę goryla straszny Hank porwał małą Mabel i przetrzymuje ją na czwartej kondygnacji Grand Hotelu. Zważywszy na niebieskawy odcień skóry niewiasty wnioskujemy, że czasu na ratunek jest niewiele. Któż pomoże małej Mabel? Oczywiście wstydliwy Buford! Nasz bohater, choć niewielkiego wzrostu, serce ma wielkie. Serce, które bije dla małej Mabel…

Akcja ratunkowa rozpoczyna się pod drzwiami wejściowymi Grand Hotelu, wspinając się przez otwarte okna na kolejne kondygnacje hotelu, Buford musi unikać ciskanych przez Hanka głazów, przelatujących gołębi oraz nietoperzy, a także przebiegających od czasu do czasu szczurów. Grand Hotel został podzielony na 11 sekcji – 10 po 4 piętra, oraz ostatnią trzy piętrową. Wraz ze wzrostem wysokości, kolejne kondygnacje robią się coraz węższe, co utrudnia dość znacznie omijanie przeszkód. Osiągając ostatnią kondygnacje z każdej sekcji, dochodząc do Hanka, oponent ucieka na szczyt kolejnej sekcji. Dochodząc na szczyt budynku, Hank wykonuje efektowny skok na główkę, a Buford ze swoją wybranką zostają jak na bohaterów przystało zabrani z dachu hotelu samolotem. Odbierając gratulacje, okazuje się, że Hank ma bardzo twardą głowę (a za razem pustą) i po raz kolejny porywa Mabel do Grand Hotelu, tym razem ciskając głazy szybciej i mocniej (pod wpływem uderzenia, niektóre głazy rozpadają się na dwa mniejsze).

Rozpoczynając zabawę mamy do dyspozycji trzy „życia”, które tracimy w wyniku kontaktu z przeszkodami, a także spadając z budynku. Po ukończeniu każdej sekcji otrzymujemy jedno dodatkowe życie, przy czym maksymalnie możemy ich mieć sześć. Jedynym ułatwieniem podczas gry są serduszka wysyłane przez Mabel, dające chwilową „nieśmiertelność”.

Oprawa gry nie jest szczytem możliwości Intellivision. Na pewno dało się lepiej wykorzystać dostępną paletę kolorów, oraz sensowniej wykonać projekty postaci – Hank zbyt bardzo przypomina goryla, Buford dostał za dużo pikseli na klatce piersiowej, a postać Mabel lepiej przemilczeć. Całości nie ratuje dźwięk – gdzie przez większość czasu słyszymy odgłos latającego nad hotelem samolotu. Odgłosy podskoku, czy też przelatujących ptaków są, co najwyżej poprawne, a melodia odgrywana po złapaniu serduszka bardziej drażni, niż zapala do boju.

Sama rozgrywka jest bardzo schematyczna i dość szybko się nudzi – przydałaby się większa różnorodność (wysokość) budynków, oraz przeszkadzajek. Niestety posiadacze Intellivision nie byli zbyt rozpieszczeniu w tematyce ratunkowo-kobiecej. Wydany przez Coleco port „Donkey Kong”, mimo iż jest grą bardziej rozbudowaną, posiada jeszcze słabszą oprawę graficzną niż opisywana pozycja.

Ocena ogólna

Beauty and the Beast

Intellivision

Grafika
50%
Dźwięk
50%
Grywalność
60%

Autor

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.