RetroAge Recenzja, NES Binary Land
RecenzjaNES

Binary Land

Loading

Dziś Walentynki – dzień zakochanych. Każdy z nas powinien spędzić dzisiejszy dzień ze swoja połówką. My, prawdziwi hardcorowi gracze wiemy jednak, że naszym jedynym obiektem westchnień są konsolki. Pozostaje nam więc z okazji Walentynek odpalić swój sprzęt i spędzić przy nim romantyczny wieczór. Wypadałoby jednak aby pojawiło się choć odrobinę miłości… Od razu uprzedzam, że nie będzie recenzji strip pokerów, ani kolejnych przygód największego wirtualnego podrywacza – Larrego. W zamian za to poznajcie miłosną historię Gurina i Malon, bohaterów gry Binary Land na Famicona.

Binary Land jest grą wydaną przez Hudson Soft jedynie w Japonii. Dlaczego tytuł ten nie trafił do innych części naszego globu? Czy jest to jedna z tych japońskich perełek które nie opuszczają Kraju Kwitnącej Wiśni? A może twórcy gry po prostu oszczędzili nam przykrego doświadczenia obcowania z tym wyjątkowym tytułem?

Bohaterami Binary Land są Gurin i Malon, dwa zakochane w sobie pingwiny uwięzione w labiryncie. Naszym zadaniem jest doprowadzenie dwójki zadurzonych w sobie nielotów do zamkniętego w klatce serduszka. Problemem jest to, że poruszamy jednocześnie zarówno Gurinem jak i Malon. Sterując pierwszym z pingwinów przemieszczamy drugiego z nich dokładnie odwrotnie. W ten sposób idąc np. w lewo Gurinem poruszamy jednocześnie Malon w prawo itd. Układ plansz sprawia, że trzeba czasem trochę pogłówkować aby dwoje zakochanych spotkało się przy serduszku w tym samym momencie. Dodatkowo trzeba mieć oczy wokół głowy i uważać aby sterując jednym pingwinem nie wpakować się w kłopoty drugim. A o to nietrudno. Żeby utrudnić nam życie, twórcy gry przygotowali pułapki w postaci pajęczych sieć oraz przeciwników czyhających na zakochanych. Przeszkadzajki ograniczają się do pająków (napotkanie takiego kończy się utratą życia) i ptaszka który zamienia postacie miejscami (następuje tym samym zmiana kierunków poruszania). Nasi bohaterowie nie są jednak zupełnie bezbronni. Posiadają dziwną moc o niewielkim zasięgu. Z Lordem Vaderem z pewnością pingwiny nie mogą się mierzyć, ale ich broń wystarcza do zniszczenia sieci i pająków. Za ubicie przeciwników, prócz punktów otrzymujemy losowe bonusy rzucane na planszę. Zazwyczaj jest to premia punktowa, np. w postaci parasolki, ale trafić może się również ikonka wieloryba dająca nieśmiertelność. Po jej zdobyciu możemy pędzić przed siebie niczym Mario po zdobyciu gwiazdki, nie zważając na przeciwników. Warto zauważyć również, że nasze poczynania ograniczone są czasowo. Układ niektórych plansz sprawia, że czasem najzwyczajniej w świecie nie starcza go na znalezienie sposobu by dotrzeć do celu. Co kilka plansz mamy możliwość zabawić się na planszy bonusowej, gdzie musimy zebrać wszystkie serduszka i uwolnić zaplątanego w sieć drugiego z pingwinków. Ot i cała filozofia gry. Więcej nie uświadczymy, bowiem Binary Land jest stosunkowo prosta grą bez zbytnich zawiłości.

Graficznie Binary Land prezentuje się po prostu słabo. Jest co prawda przejrzyście i czytelnie, ale przy tym wręcz ascetycznie. Postacie posiadają zaledwie po dwie klatki animacji. Ciekawostki ograniczają się praktycznie tylko do tego, że pingwinki wpadając w sieci zabawnie przebierają skrzydełkami. Plansza przedstawia ułożony z murków labirynt po którym się poruszamy. Kolejne poziomy różnią się tylko rozmieszczeniem klocków oraz ich kolorem. Nie uświadczymy tu nawet scrollowania ekranu, więc można zaryzykować stwierdzenie że twórcy gry ograniczyli się do minimum.

Melodia przygrywająca w tle raczej nie przyprawia o szybsze bicie serca i pozostawia wiele do życzenia. Mamy do czynienia ze swoistym rzępoleniem, żeby nie powiedzieć kocią muzyką. Odgłosów nie uświadczymy praktycznie żadnych, choć może to i dobrze, że ekipa Hudson Softu oszczędziła nam tych wątpliwych przyjemności. Nie jest to szczyt możliwości Famicoma i w kwestii oprawy dźwiękowej, daleko Binary Land do stanów choćby średnich.

Do kogo więc jest skierowana gra Binary Land? Z całą pewnością do dziewcząt i to raczej w młodszym wieku. Mimo wszystko nawet wielbicielki lalek Barbie i różowych kucyków Pony muszą być naprawdę zdesperowane aby skusić się na zagranie w Binary Land. Sam pomysł na grę jest całkiem niezły bowiem główkowanie bywa przyjemne. Oprawa audiowizualna gry sprawia jednak, że nawet najwięksi zapaleńcy zostaną ostudzeni. Brakuje trochę większego urozmaicenia, bo Binary Land jest dość schematyczne i stosunkowo szybko się nudzi.

Ocena ogólna

Binary Land

FAMICON

Grafika
30%
Dźwięk
20%
Grywalność
50%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.