RetroAge Recenzja, GameBoy Advance Breath of Fire II
RecenzjaGameBoy Advance

Breath of Fire II

Loading

Faktem powszechnie znanym jest to że rynek japońskich erpegów na SNESa został niemal całkowicie zdominowany przez różne gry SquareSoftu. Jednak od czasu do czasu trochę zamieszania powodowały też gry innych twórców, między innymi Capcomowy „Breath of Fire II”. Ze względu na ograniczenia w moich finansach poniżej możecie zapoznać się jedynie z jej portem na Game Boy Advance.

Akcja „Breath of Fire II” ma miejsce około pięćset lat po wydarzeniach z pierwszej części. Rany zadane przez klan czarnych smoków zdążyły się zagoić a większość ludzi zapomniała że kryzys w ogóle miał miejsce. Ryu – główny bohater gry po utracie rodziny został najemnikiem który żadnej roboty się nie brzydzi. Jednak nigdy nie spodziewał się że na jego barkach spocznie los całego świata – pradawne zło znów wychyla swój przebrzydły łeb i aż prosi się o lanie. Jednak zanim do tego dojdzie czeka nas daleka droga na którą złoży się między innymi odnalezienie przyjaciół, odczarowanie księcia zamienionego w żabę, wstępne przygotowanie jako posiłek, pościg za złodziejem oraz oczywiście walka z potworami i odnalezienie wewnętrznej siły która pozwoli nam uratować świat.
Historia opowiedziana w grze jest ciekawa i pełna zwrotów akcji, wzruszających i śmiesznych momentów a napotkane postaci są charakterystyczne. Można bez problemu cieszyć się całością bez znajomości pierwszej części, jednak ci którzy ją ukończyli odnajdą garść przeznaczonych dla nich smaczków. W dwójce znajduje się jednak trochę spoilerów więc jeśli jeszcze nie ukończyliście jedynki a zamierzacie to zrobić to zdecydowanie polecam zrobić to zgodnie z kolejnością. Wszystko było by super, ale apetyczny posiłek psuje kiepskie tłumaczenie plasujące się gdzieś pomiędzy „skopanym” a „tragicznym”.

Jeśli chodzi o gameplay to mamy tutaj do czynienia z kanonem jRPG z lat dziewięćdziesiątych. W miastach rozmawiamy i robimy zakupy, w lochach i na mapie świata spotykamy losowo pojawiających się przeciwników. Co jakiś czas znajdujemy skrzynie z przedmiotami. Po wygranej walce otrzymujemy doświadczenie i rozwijamy postać a fabułę popychamy do przodu będąc w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie. Aby określić to miejsce rozmawiamy z postaciami niegrywalnymi (co jest czasami katorgą ze względu na tłumaczenie) i tak dalej i tym podobne. „Breath of Fire II” to jednak nie tylko absolutne minimum zapisane w kanonie, to także parę innych, sprawdzonych ale niekoniecznie obowiązkowych pomysłów oraz parę rozwiązań charakterystycznych dla tej produkcji Capcomu.
Zacznijmy może od mapy świata. Gdy się na niej znajdujemy prowadząca drużynę postać może wykorzystać posiadaną przez siebie umiejętność specjalną (o ile taką ma), na przykład Spar poprowadzi nas przez gęsty las a Sten złapie się swoimi niezwykle długimi rękami poprzeczki znajdującej się po drugiej stronie przepaści. Drugim elementem jest obowiązkowa obecność niektórych postaci w konkretnych lokacjach, jest to zabieg fabularny i nie zdarza się zbyt często, jednak zazwyczaj wymaga ich odpowiedniego podexpienia jeśli nasza stała drużyna wygląda inaczej. Trzeci element to posiadanie własnego miasta, zazwyczaj nie ma to większego wpływu na grę, ale w przeciwieństwie do gotowych miasteczek możemy przydzielić domy komu tylko chcemy a co za tym idzie mieć konkretne sklepy i lokale usługowe zawsze pod ręką. Czwarty element to polowanie i wędkarstwo – od czasu do czasu na mapie świata pojawiają się losowo specjalne lokacje gdzie możemy wykonywać takie czynności. Polowanie sprowadza się do strzelania do świniaków jeśli drużyną kieruje Bow lub walenia ich kijem jeśli przewodzi Katt. Łowienie ryb to natomiast zadanie dla Ryu, potrzebujemy do tego wędki i przynęty.
Ostatnim, częściowo związanym z własnym miastem elementem jest fuzja bohaterów z szamanami, docelowo udane połączenie powoduje znaczne zwiększenie przydatności w walce. Niektóre powodują nawet zmianę wyglądu i stylu walki, przykładowo Katt która ma dobre czary ale za mało many po odpowiedniej fuzji staje się bardzo dobrym magiem atakującym wciąż zachowując swoją przydatność w walce wręcz.

To tyle jeśli chodzi o świat, natomiast w walce mamy możliwość wybrania kilku formacji mających wpływ na zadawane i otrzymywane obrażenia dla poszczególnych członków drużyny. Do tego każda postać ma swoje własne, specjalne moce. Przykładowo Ryu posiada „Guts” przywracające część punktów życia a Spar dysponuje „Green” wzywając naturę do pomocy (zadaje obrażenia, leczy lub nie robi nic). Inne komendy podczas walki to: atak, przedmiot, czar, obrona działająca natychmiast w przeciwieństwie do tego ruchu u przeciwników, auto czyli automatyczny atak do czasu aż przerwiemy wciskając B i ucieczka która do niczego się nie przydaje bo prawie nigdy nie działa kiedy jej potrzebujemy. Jeśli chodzi o czary to rozróżniamy czary zadające obrażenia, leczące, buffy zwiększające atak czy obronę i bezużyteczne debuffy (bo nie działają na bossów). Do tego dochodzą też dwa czary nagłej śmierci (nigdy nie udało mi się cokolwiek dzięki nim zabić) i czary pomocnicze jak ewakuujące z lochu, lub zmniejszające częstotliwość walk. Nie powiedziałem jednak wciąż o gwoździu programu jeśli chodzi o czary. Ryu w pewnym momencie opanowuje zdolność przemiany w smoka, jednorazowe użycie zabiera całą manę, ale zadawane obrażenia w pełni to rekompensują – coś w stylu summonów jakie znamy z Final Fantasy. Dodatkowo prawie każdy atak i czar zadający obrażenia może zadać obrażenia krytyczne prawie podwajając punkty życia uciekające z przeciwnika. Zdarza się to z całkiem sporą częstotliwością zdecydowanie przerastającą tą jaką możemy spotkać w innych seriach. Bywa także czasem że dany atak nie wyjdzie zadając tylko połowę normalnych obrażeń, jednak przez całą grę przytrafiło mi się to jedynie raz.

Jak jednak się to sprawdza w praniu?
Przede wszystkim gra jest dość łatwa, prawie wszystkie starcia kończyłem z włączoną automatyczną walką. Wyjątki to najczęściej bossowie i niektóre paskudy pod koniec gry, po skończonej walce w razie konieczności leczyłem trochę drużynę i pędziłem dalej – o wyzwanie tutaj ciężko i praktycznie jedyne bitwy przy których choć trochę się spociłem to ostatnie kilka godzin gry. Reszta to kwestia odpowiednio wczesnego korzystania z leczenia i walenia ile fabryka dała – po rzuceniu czaru zwiększającego atak na Katt i Ryu nawet najwięksi twardziele pękali w kilka minut. Żeby było jeszcze łatwiej to jeśli zdarzy nam się przegrać zostaniemy przeniesieni do najbliższego punktu zapisu w pełni wyleczeni, zachowując wszystkie przedmioty i złoto oraz zdobyte doświadczenie. To wszystko było już w wersji SNESowej. Reedycja na Game Boy Advance ma jednak kolejne ułatwienia, po wygranej walce otrzymujemy dwukrotnie więcej doświadczenia i trzykrotnie więcej złota – jedni powiedzą „fuj, łatwa gra jest teraz banalna”, ja powiem „świetna sprawa, nie ma zbędnego łażenia w kółko i taniego wydłużania czasu gry”. Po prostu nie musimy marnować dodatkowej godziny przepełnionej nudą – w końcu dodatkowe expienie zazwyczaj odbywa się w znanych lokacjach ze słabszymi przeciwnikami, za każdym razem gdy zbliżamy się do bossa.
Żeby nie było, w trakcie grania miałem trochę trudności, co ciekawe nie dotyczyło to przeciwników a raczej wykombinowania co mam zrobić dalej. Normalnie w takiej sytuacji rozmawia się z wszystkimi którzy się nawiną i ktoś w końcu wskaże nam właściwą drogę, jednak ze względu na kiepskie tłumaczenie rady są często zbyt ogólne lub czasem w ogóle bez sensu i zmuszają nas do błąkania się bez celu po okolicy aż w końcu trafimy gdzie trzeba.
Dodatkowo w trakcie podróży możemy znaleźć trochę sekretów (specjalne ataki, ukryta postać) i mini gierek (quiz z wiedzy o „Breath of Fire II”), sama gra posiada także aż trzy różne zakończenia.

Podsumowując ten fragment choć „Breath of Fire II” na Game Boy Advance nie stanowi zbyt dużego wyzwania to jest dość przyjemnie rozbudowania jak na grę która powstała w 1994 roku i daje satysfakcję po pokonaniu niektórych bossów. Pomimo wad gra odznacza się dużą grywalnością.

Jeśli chodzi o grafikę wersja na GBA prezentuje się równie dobrze co ta na SNESa, choć czasy i technika poszły do przodu to skok na kieszonkę następnej generacji nie był aż tak wielki.
Większość postaci jest animowana przynajmniej kilkoma klatkami, bohaterowie podczas walki poruszają się płynnie a potwory też się trochę gibają. Efekty specjalne czarów różnią się spektakularnością ale te potężniejsze wyglądają naprawdę epicko. Większość niskopoziomowych także wygląda nieźle ale na przykład Fire Breath wygląda jakby ktoś sypał w drużynę piaskiem. W czasie podróży widzimy czasem przemieszczające się cienie obłoków, gdy chodzimy to widzimy całą czwórkę bohaterów, czyli przywódca nie trzyma przyjaciół w kieszeni jak często mamy do czynienia nawet w nowszych jRPGach. Gdy poruszamy się na mapie świata widzimy także pełen cykl dnia i nocy, po pewnym czasie dzień zmienia się powoli w noc a po każdej nocy w końcu zaświta poranek odpowiednio cieniując wszystkie grafiki, niby takie proste a tak przyjemne dla oka.
Pod względem dźwiękowym „Breath of Fire II” również prezentuje się bardzo dobrze, efekty dźwiękowe są jak najbardziej poprawne i niektóre naprawdę świetnie oddają sytuację. Jedyny drażniący dźwięk w grze to nieustanne stukanie przy pojawianiu się każdej kolejnej literki podczas rozmów, zazwyczaj nie przeszkadza, ale przy dłuższych scenkach mało co mnie nie rozerwało.
Pod względem muzycznym gra prezentuje się naprawdę świetnie, zawsze byłem fanem dobrej muzyki chiptune i „Breath of Fire II” nie rozczarowało mnie jeśli chodzi o jej jakość. Od epickiej i dynamicznej muzyki podczas walk przez radosną melodię słyszaną w Tunlan aż po kojące dźwięki pozytywki i organów odtwarzane podczas niektórych wzruszających scen i przebłysków z pamięci.

Podsumowując „Breath of Fire II” na Game Boy Advance jest bardzo dobrym klasycznym jRPGiem , dobrze wykorzystującym kanon ale nie bojącym się wyjść trochę poza całkowicie oklepane schematy. Ma dobrą historię, ciekawych bohaterów i całkiem niezły system walki. Gra nie jest trudna więc nadaje się dla początkujących a bardziej doświadczeni choć nie znajdą tutaj zbyt dużego wyzwania wciąż mogą się nieźle bawić. Dobra grafika i świetne udźwiękowienie są dodatkowymi atutami, jednak sporą wadą jest bardzo słabe tłumaczenie ograniczające przyjemność z grania a także utrudniające postępy.
Tak czy inaczej polecam, bawiłem się przy niej bardzo dobrze choć raczej nieprędko do niej wrócę – azymut: „Breath of Fire III” 🙂

Ocena ogólna

Breath of Fire II

GAME BOY ADVANCE

Grafika
80%
Dźwięk
90%
Grywalność
80%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.