RetroAge Recenzja, Game Boy Castlevania: The Adventure
RecenzjaGame Boy

Castlevania: The Adventure

Loading

Retroage niemal tydzień świętowało czwarte urodziny. Pora jednak w końcu odłożyc puchary pełne wina i zabrać się za konstruktywną pracę. Nowy rok działalności Retroage zaczynamy w naszym starym, klasycznym, dobrym stylu serwując wam oczywiście recenzję gry retro. Castlevania: The Adventure (bo o niej mowa) to historia Simona – potomka rodu Belmont, który od zawsze walczy z wampirami. Powszechnie wiadomo, że poczciwy staruszek Game Boy potrafi nawet dziś wielu z graczy przyciągnąć przed swój maleńki ekranik. Czy za sprawą Castlevanii i tym razem mu się to uda?

Seria Castlevania ma już ponad dwudziestoletnia historię i oprócz zatrzęsienia kolejnych części, doczekała się nawet scenariusza filmowego. Gry spod znaku Castlevanii, którymi raczy nas Konami, zawsze są co najmniej dobre i ukazują się na niemal wszystkie liczące się w danej chwili platformy. Jednym z prekursorów jest Castlevania: The Adventure na konsole Game Boy. Czy ten tytuł mimo dwóch dekad wciąż jest godny uwagi?

Akcja gry na stałe zadomowiła się już w okresie średniowiecza i przenosi nas w klimat gotyckiego horroru. Historyjka jest dość standardowa i analogiczna do pozostałych części tej serii. Po raz kolejny pojawia się ten zły i jest nim sam hrabia Dracula, który ma na swych usługach setki bestii gotowych na najmniejsze skinienie palca swego pana rozszarpać każdego wroga. Jego przeciwnikiem jest jakże by inaczej – bohater pozytywny. Transylwański rycerz Simon z rodu Belmont w którego wciela się gracz, ma za zadanie zgładzić wampira. W tym celu będzie musiał przebyć drogę najeżoną pułapkami, gdzie w najmniejszych zakamarkach czyhają przeciwnicy. Bohater jak przystało na wojownika nie jest bezbronny. Broń którą się posługuje jest co najmniej oryginalna bowiem jest to bicz, który po ulepszeniach zamienia się w korbacz zwiększając tym samym swój zasięg i siłę uderzenia. Zasada rozgrywki do skomplikowanych nie należy bowiem wystarczy iść wciąż przed siebie pokonując kolejne bestie. Droga nie jest prosta i jednostajna bowiem przyjdzie nam odwiedzić cmentarz, podziemia oraz lochy. Będziemy wspinać się po linach, skakać po spadających blokach i pokonywać zerwane mosty. Wytrwali i dociekliwi z pewnością w trakcie podróży trafią do ukrytych komnat pełnych bonusów. Na końcu każdej planszy stoczymy walkę z bossem, który ma sporą ilość energii i potrafi swoimi umiejętnościami skutecznie uprzykrzyć życie.

Rozgrywka może nie należy do zbyt dynamicznych, bowiem Simon porusza się jak mucha w smole. Daje to jednak właściwe odczucie, bo przecież rzeczywiście sterujemy poczynaniami ociężałego wojownika, a nie jakiegoś akrobaty cyrkowego. Poziom trudności w Castlevania: The Adventure jest dość wysoki i potrafi skutecznie zniechęcić niedzielnych graczy. Konami zadbało o to, żeby gracz musiał wręcz wymasterować kolejne poziomy, aby je przejść. Jednym może się to podobać, a innym nie, ale faktem pozostaje, że dzięki temu wraca się do gry wielokrotnie, by po raz kolejny spróbować swoich sił tam gdzie poprzednio nie daliśmy rady. Gra doczekała się również reedycji na konsole Game Boy Color na składance Konami Game Boy Collection Vol. 1 w której to jedyną poprawką jest użycie kolorów zamiast odcieni szarości.

Graficznie Castlevania: The Adventure niczym się nie wyróżnia w zalewie innych gier na Game Boya. Widać że producent starał się urozmaicić plansze dzięki czemu co chwilę zmienia się krajobraz. Samych obiektów, które pojawiają się w tle nie ma jednak za wiele, a monotonne skalne ściany lubią powtarzać się nadzwyczaj często. Postacie poruszają się dość topornie, animacja niczym nie zachwyca, a obiektów jest mało. Mówiąc w skrócie, w kwestii oprawy graficznej jest to zwykły średniak. Na składance Konami Game Boy Collection Vol. 1 poprawiono kolorystykę, ale niestety liczba użytych kolorów jest tak mała, że dla Game Boy Color to po prostu nie przystoi. W pewnym stopniu zachowano w ten sposób klimat i charakter pierwowzoru. Nie zmienia to jednak faktu, że od konsoli gdzie barwy tryskają z ekraniku wymaga się czegoś więcej niż tuzina kolorowych pikseli.

Muzyka przygrywająca w tle doskonale pasuje do klimatu gry. Jak na możliwości dźwiękowe konsoli Game Boy potrafi świetnie dopasować się do rozgrywki, tak że czasem kompletnie nie zwraca się na nią uwagi. Odgłosy ograniczają się do standardowych poczynań głównego bohatera i czasem wrogów. W tej kwestii bieda i pewnie można by coś jeszcze dorzucić.

Podsumowując Castlevania: The Adventure jest pozycją, która nie wykorzystuję potencjału drzemiącego w malutkim Game Boyu, ale dostarcza sporo rozrywki. Większość przejdzie raczej obojętnie obok tej gry, ale dla fanów serii jest to tytuł wręcz obowiązkowy

Ocena ogólna

Castlevania: The Adventure

GAME BOY

Grafika
60%
Dźwięk
70%
Grywalność
70%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.