RetroAge Recenzja, Nintendo64 Chopper Attack
RecenzjaNintendo64

Chopper Attack

Loading

Pragnę przedstawić wam grę która niekoniecznie budzi zachwyt i uznanie wśród graczy. Wielu zapewne zastanawia się po co więc opisywać taką grę? Otóż z jednego prostego powodu – aby przestrzec potencjalnych kupujących przed wydaniem pieniędzy na coś co niekoniecznie da im tyle radości ile by się spodziewali.

W grze wcielamy się w postać pilota śmigłowca bojowego, który jak przystało na prawdziwego bohatera musi opowiedzieć się po 'tej jedynej właściwej stronie’ w bliżej nieokreślonym konflikcie zbrojnym.
Gra raczej nie zaskakuje wyszukanymi opcjami. Mamy dostępną kampanię oraz grę wolną – czyli trening (również na planszach wchodzących w skład kampanii).

Do naszej dyspozycji oddano aż 8 różnych rodzajów helikopterów z których każdy opisany jest 5 parametrami (Speed, Armor Plating, Vulcan, Acceleration Capacity i Acrobatic Ability). Oprócz wyglądu i wymienionych parametrów technicznych jest jeszcze jedna istotna cecha. Każdy z helikopterów ma możliwość zabrania określonej liczby rodzajów broni (od 2 do 5). Warto zwrócić na to uwagę ponieważ wybierając arsenał w późniejszym etapie może okazać się że zabraknie nam wolnych „slotów” na broń, która może okazać się przydatna (np. bomby), a nie mamy już na nią miejsca. Przed każda misją jest odprawa gdzie generał pokrótce wyjaśnia nam sytuację na froncie i dlaczego akurat nas wysyłają na tą misję. Tak naprawdę to generał nie wnosi nic oprócz zabawnego okrzyku na końcu swojej wypowiedzi, który ma nas chyba zachęcić do boju. Problem w tym że jak zobaczy się tego generała to morale spada do zera. Warto poświęcić tej postaci dodatkowe zdanie ponieważ jest ona tak topornie wykonana, że po prostu aż się prosi o to aby nie oglądać tego przerywnika w grze. Generał posiada zaledwie kilka klatek animacji i kolibocze się jakby miał Perkinsona. Nie wiem jak ten osobnik pojawił się w tej grze. Po prostu kompromitacja.
Kolejnym krokiem jest podgląd na arenę działań. Na mapie zaznaczona jest pozycja rozpoczęcia działań wojennych oraz instalacje wroga, a więc radary, lotniska i inne cele które mają zostać przez nas zlikwidowane. Dodatkowo podawana jest informacja o przybliżonej liczbie wrogów oraz o specyfikacja sił przeciwnika – która zazwyczaj ogranicza się do stwierdzenia typu „silne lotnictwo” lub „możliwy duży opór ze strony sił lądowych”.

Skoro wiemy co mamy zrobić, pora aby dobrać sobie porządne argumenty do naszych działań, mowa tu oczywiście o broni. Do wyboru mamy następujący asortyment:
– rakiety nakierowywane do niszczenia celów naziemnych,
– rakiety nakierowywane przeciwko celom lotniczym,
– rakiety nakierowywane uniwersalne (nikt się nie uchowa),
– rakiety seryjne (seria 10 rakiet na pojedynczy strzał – szczególnie skuteczna na czołgi),
– bomby o dużym zasięgu rażenia – doskonałe do niszczenia skoncentrowanych sił wroga,
– bomby rozpryskowe o zwiększonej sile rażenia – wbrew pozorom bardzo zbliżone do poprzednich,
– wabiki przeciwko rakietom wroga, pomogą wyrwać się z niejednej opresji,
– secret – ukryta broń (nie udało mi się jej odblokować).
wybór naszego arsenału ograniczają wyłącznie fundusze (na początku jest to 10.000$), bo o miejsce w helikopterze nie musimy się martwić – nasza maszyna uniesie wszystko co do niej zapakujemy bez względu na ilość. Istotne jest jedynie ile rodzajów broni zabieramy – uzależnione jest to, jak już wspomniałem od rodzaju wybranego helikoptera. Niestety należy umiejętnie rozplanować wydatki ponieważ nawet jeśli nie wykorzystamy całego arsenału na tej misji to najzwyczajniej w świecie przepada zarówno sprzęt jak i kasa na niego wydana – do następnej musimy wyposażać się od nowa.

Rozgrywka
Każdą z misji zaczynamy na terenie wroga, więc nie ma co się oglądać – należy strzelać do wszystkiego, bez względu na to czy się rusza czy też nie. Jest to o tyle ważne, że za dokonane zniszczenia otrzymamy na zakończenie misji dodatkową kasę. Prujemy więc do wrogów z rakiet i bomb które zakupiliśmy, a dodatkowo wyposażeni jesteśmy jeszcze w karabin maszynowy o niekończącej się amunicji. Tu mamy pole do popisu – uwierzcie mi – jest co niszczyć, bo arena naszych poczynań jest wypchana aż po brzegi sprzętem wroga. Przeciwników jest całkiem sporo. Kilka rodzajów czołgów, pojazdów opancerzonych, dział samobieżnych i innych pojazdów naziemnych co rusz krążą po planszy w poszukiwaniu naszego helikoptera. Są to cele niezbyt ruchliwe ( no może poza samochodem z radarem) i ogólnie rakiety seryjne (te wystrzeliwane po 10 sztuk kolejno) doskonale się na nich sprawdzają. W późniejszych etapach pojawiają się co prawda dość mocno podrasowane czołgi przypominające tygrysa, które mają bardzo wytrzymały pancerz. Przeciwnik ten jest nieco uciążliwy bo rakiety naprowadzające niemal w ogólne nie zdają egzaminu – trzeba wystrzelić ich co najmniej kilka, aby poważnie uszkodzić pojazd wroga. Skoro siły naziemne nie stanowią większego zagrożenia to może lotnictwo będzie dla nas wyzwaniem? Nic bardziej mylnego. Co prawda helikoptery i samoloty wroga są o wiele bardziej ruchliwe to jednak i one nie przejawiają zbytniej chęci do walki. Niestety muszę stwierdzić, że pojazdy wroga krążą po planszy trochę bez celu, a gdy w końcu uda im się nas odnaleźć i tak poruszają się bez jakiejkolwiek logiki z rzadka oddając strzał. Ogólnie poczynania wroga są wyjątkowo chaotyczne i sprawiają raczej wrażenie, że są dziełem przypadku aniżeli algorytmu zasługującego na miano sztucznej inteligencji. Kto więc jest naszym największym wrogiem? Otóż kończące się w zastraszającym tempie paliwo! To ono jest zazwyczaj przyczyną zakończenia gry. Podczas gdy poziom pancerza nie spadł nawet do połowy, a nasz arsenał wystarczy przynajmniej na wybicie kolejnej armii Saddama to nasz helikopter po prostu spada na glebę.
Wszystkiemu można jednak jakoś zaradzić, ponieważ z pomocą przychodzi nam sam przeciwnik. Niszcząc jego instalacje naziemne (głównie zabudowania) istnieje spora szansa że znajdziemy w zgliszczach jakiś bonusik. Mogą to być dodatkowe punkty, pieniądze, upgrade broni, „zestaw PCK” poprawiający stan naszej maszyny, bomba uszkadzająca nasz helikopter (fuj – nie zbierać) oraz to co najbardziej pożądane – zbiorniki z paliwem.

W Chopper Attack cel misji nie zawsze sprowadza się do tego by wyciąć w pień wszystko co się da. W niektórych przypadkach mamy za zadanie uratowanie zakładników/więźniów. Kiedy już znajdziemy miejsce w którym są przetrzymywani, wystarczy trochę postrzelać aby ich uwolnić, a potem już „tylko” musimy zagwarantować im spokojną ewakuację. Uwolnieni ludzie rusza w kierunku najbliższego lądowiska oznaczonego literą H. Musimy dotrzeć na miejsce pierwsi oczyszczając drogę z wszelkich niebezpieczeństw, a następnie zniszczyć szlabany która blokują miejsce ewakuacji. Po chwili pojawi się ekipa ratunkowa i nasi pobratymcy będą mogli ruszyć w spokojną drogę do domu.

Warto napisać trochę o pilotowaniu maszyny. Sam helikopter świetnie reaguje na nasze ruchy co pozwala odruchowo nim manewrować niejednokrotnie unikając ognia przeciwnika. Mocno doskwiera jednak brak możliwości wpływania na wysokość lotu. Nasz helikopter jest stale zawieszony na jednakowym poziomie. Próba rozbicia się o skalną ścianę spowoduje zwiększenie pułapu i już po chwili tkwimy na czubku góry. Rozwiązanie trochę dziwne, ale z drugiej strony pozbyto się w ten sposób bardziej skomplikowanego sterowania, co zaowocowało rozgrywką bardziej w kierunku arcade, aniżeli symulatora. W trakcie rozgrywki na ekranie mamy podane wskaźniki naszego pancerza, pozostałego paliwa, punktacji, liczby rakiet pozostających do naszej dyspozycji (wraz z aktualnie wybraną bronią), liczby uratowanych jeńców, mapę terenu z naniesioną naszą aktualna pozycją i celami misji, a po lewej stronie HUD – czyli radar który pomoże upolować nam wroga.

Grafika
Zacznę może od nielicznych zalet. Helikoptery które są oddane do naszej dyspozycji są dobrze wykonane. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że ktoś bardzo się przyłożył do ich design’u w wyniku czego dostajemy całkiem ładne maszyny. Podkreślić wypada bardzo dobrą animację – wszystkie pojazdy płynnie przemieszczają się po planszy, a nielicznie biegających żołnierzy aż chce się oglądać (choć ich wygląd już nie napawa takim optymizmem, ale o tym za chwile). Wybuchy w grze może nie powalają na ziemię, ale na tle tego co prezentuje ta gra to można zaliczyć je do rewelacji. Menu gry jest już tylko przeciętne, a cała reszta… Pora powiesić kolejne psy na Chopperku. Przyczepić można się niemal do wszystkiego o czym jeszcze nie napisałem. Pojazdy przeciwników składają się z tak ubogiej siatki wielokątów że polygony można liczyć niemal na palcach. Na szczęście większe obiekty takie jak bombowce unoszące się w powietrzu oraz inne lotnictwo większych rozmiarów robi już całkiem dobre wrażenie. Nie zmienia to jednak faktu, że oprawa graficzna jest nie najwyższych lotów. Całości dopełniają tekstury – są w bardzo niskiej rozdzielczości i podczas rozciągania na większe obszary (co jest szczególnie zauważalne w przypadku terenu) są rozmywane aż do przesady i wychodzi z tego jedna wielka plama. Co prawda jak się dobrze przyjrzeć to można się domyślać, że próbowano stworzyć coś jakby symulacje kształtu poprzez układ pikseli na teksturach (taki pseudo bump mapping bez oświetlenia), ale ostateczny efekt jest dość mizerny. Pod względem tekstur nieźle wypadają chyba tylko budynki bo pomimo, że toporne to jednak jako jedne z nielicznych przypominają to czym miały być w zamierzeniu twórców gry. Obiektów terenowych jest mało, bardzo rzuca się w oczy brak większej ilości drzew, a wszędzie wokół tylko pagórki i piach. Na koniec wspomnę jeszcze o wodzie w rzekach i jeziorach która jest, ale nawet nie drgnie i jest po prostu perfidnie nałożonym materiałem, dobrze że chociaż odrobinę przeźroczystym.

Oprawa dźwiękowa
Kolejny bolesny punkt Choppera. O ile odgłosy są w miarę przyzwoite i nie wykraczają poza ogólnie przyjęte normy (strzały, wybuchy, kilkanaście digitalizowanych tekstów) to jednak muzyka już po kilku chwilach zaczyna drażnić. Opcje gry w tej kwestii ograniczają się tylko do włączenia/wyłączenia muzyki/odgłosów więc nawet nie mamy możliwości ściszania, a jedyne co możemy zrobić by uratować nasze uszy to po prostu darować sobie przyjemność odsłuchiwania tego czym próbowali nas uraczyć autorzy gry. Tak naprawdę to w grze uświadczyć można jedynie dwa znośne kawałki: jeden podczas wybierania broni, a drugi na planszy przypominającej pustynie Arizony. Odnoszę wrażenie, że problem leży nie w jakości utworów, bo słyszałem już gorsze, ale w tym że są one po prostu za krótkie. Autorzy powinni sobie zdać sprawę że zapętlenie 30-45 sekundowego kawałka może w końcu doprowadzić do szału kogoś kto słucha tego przez 10-15 minut.

Widać, że autorzy gry wzorowali się na kilku tytułach. Największe podobieństwo widać do serii gier wydanej przez Eletronic Arts: Desert Strike, Jungle Strike, Urban Strike. Co prawda wymienione tytuły są typowymi grami w rzucie izometrycznym jednak mimo to nasuwa się wrażenie, że gdzieś to już widzieliśmy. Zastosowanie trzeciego wymiaru niestety nie przyniosło oczekiwanego wzrostu jakości – lepiej już zagrać w którąś z wymienionych przed momentem gier, które mimo sporej różnicy nie tylko wymagań sprzętowych, ale także czasowych są i tak lepsze od opisywanego Chopper Attack.

Podsumowując, grafika ledwie średnia, muzyka sporo poniżej przeciętnej, a grywalność też trochę kuleje. Gra kompletnie nie wykorzystuje możliwości drzemiących w Nintendo 64. Naprawdę ciężko znaleźć coś konkretnego co ratowałoby honor Chopper Attack i wybiło go nieco ponad absolutne minimum. Do tego dochodzi jeszcze cena, która z pewnością nie należy do najniższych i w tej kategorii cenowej można znaleźć sporo naprawdę świetnych tytułów. Jeśli już chcecie dobrze się bawić przy grze tego typu to proponuje zainwestować w o wiele lepszego Nuclear Strike, który bije Chpper Attack na głowę zarówno wykonaniem jak i grywalnością.

Ocena ogólna

Chopper Attack

NINTENDO 64

Grafika
50%
Dźwięk
30%
Grywalność
50%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.