RetroAge Recenzja, Mega Drive Contra Hard Corps
RecenzjaMega Drive

Contra Hard Corps

Loading

Contra Hard Corps wydana w 1994 roku to czwarta oficjalna część serii, przez wielu graczy zwana „ostatnią dobrą Contrą”, dlatego tym bardziej warto zapoznać się z jej recenzją. Świeżutki materiał otwiera jednocześnie nowy dział na Retroaget – Sega Mega Drive, do którego już wkrótce trafi więcej interesujących materiałów. 

Nie od dziś wiadomo, że strzelaniny są jednym z najbardziej popularnych gatunków gier na konsole. Poczynając od legendarnych Asteroids i Space Invaders, poprzez serie R-Type, Thunder Force i wiele, wiele innych gracze mieli okazję oddać się prostej, niczym nie skrępowanej ale jakże emocjonującej rozrywce. Z gatunku strzelanin wyewoluował podgatunek, zwany z angielskiego run’n’gun – co w wolnym tłumaczeniu znaczy „biegnij i strzelaj”. Główna różnica polegała tu na tym, że gracz nie kierował już statkiem kosmicznym czy samolotem lecz przejmował kontrolę nad bohaterem (człowiekiem lub jakimś innym humanoidem – vide Alien Soldier), który uzbrojony po zęby ruszał samotnie do boju. Zabawa polegała wciąż na tym samym – zabić, zniszczyć wszystko co się rusza, jednocześnie samemu nie dać się ustrzelić. Ot i cała filozofia.

Contra Hard Corps to gra wydana w 1994 roku na Segę Genesis. Jest również dostępna w Europie na Segę Mega Drive (gra nosi tytuł Probotector) oraz w Japonii (Contra – The Hard Corps, czasem spotyka się też tłumaczenie Contra – The Hardcore). Różnice między tymi trzema wersjami dotyczą czegoś więcej niż tylko tytułu ale o tym w dalszej części recenzji. Jest to czwarta oficjalna część serii, przez wielu graczy zwana „ostatnią dobrą Contrą”.

Wydarzenia przedstawione w grze mają miejsce 5 lat po zakończeniu wojny z Obcymi, podczas której pozyskano komórkę Obcego. Jest ona obecnie przechowywana w dobrze strzeżonym laboratorium, pod czujnym okiem doktora Geo Mandrake’a. Pewnego dnia nieznany haker włamuje się do systemu bezpieczeństwa centrali Hard Corps. W Neo City pojawiają się roboty, nad którymi nikt nie ma kontroli i które próbują obrócić miasto w perzynę. Hard Corps zostają zmobilizowani do opanowania sytuacji. W tym momencie wkracza gracz.

Do wyboru dano nam 4 postacie: dwójkę ludzi – Raya Powarda i Sheenę Etranzi, człowieka-wilka o imieniu Brad Fang oraz robota Browny’ego. Wszyscy oni różnią się znacznie pod względem arsenału jakim dysponują, a niektórzy z nich mają też specyficzne umiejętności. Mowa tu o Browny’m, który jest niewielkiego wzrostu dzięki czemu pociski wystrzeliwane przez humanoidy przelatują mu nad głową nie czyniąc krzywdy podczas gdy inni muszą ich unikać. Poza tym Browny posiada umiejętność podwójnego skoku dzięki odrzutowemu plecakowi, pozwala mu to ponownie wzbić się w powietrze jeszcze w czasie poprzedniego skoku. Jest to niezwykle przydatny manewr, który z pewnością niejednokrotnie ocali mu życie. Każda postać potrafi wykonać wślizg, podczas którego unikniemy wszystkiego co nas atakuje, należy jednak pamiętać, że w chwili gdy postać staje na równe nogi ponownie jest narażona na ataki. Rozpoczynając grę każdy z czwórki bohaterów dysponuje tylko karabinem maszynowym i jest to jedyna wspólna ich broń. Każde kolejne zdobyte giwery są specyficzne dla danej postaci, możemy wśród nich znaleźć lasery, granatniki, miotacze ognia, bomby, rakiety samonaprowadzalne i wiele innych. Dzięki temu prowadzenie każdej z postaci wymaga obrania całkiem innej strategii ataku na wrogów. Sam ten fakt wyróżnia już tę grę spośród innych z tej serii.

Kolejną rzeczą, nową dla Contry są alternatywne drogi, które mamy do wyboru i które determinują zakończenie gry. Aby nie psuć zabawy powiem tylko, że zakończeń jest aż 6 i… nie każde z nich jest pozytywne. Bardzo sprytne posunięcie ze strony Konami, bez wątpienia podnosi to grywalność.

W wersji japońskiej każda postać ma pasek energii co pozwala na przyjęcie dwóch strzałów i dopiero trzeci jest śmiertelny. Bardzo ułatwia to grę. W wersjach amerykańskich i europejskich owego paska energii nie ma przez co rozgrywka jest zdecydowanie trudniejsza, odnośnie bohatera panuje tu zasada „jeden strzał, jeden zabity”. Ponadto wersja europejska została bardzo mocno ocenzurowana – większość postaci zamieniono na roboty (w tym postacie bohaterów), okrojono także fabułę i zmieniono niektóre jej elementy.

Gracze zwykli spierać się która z gier: Contra 3 – The Alien Wars na SNESa czy Contra Hard Corps jest lepsza. Zwolennicy tej pierwszej twierdzili, że prawdziwy duch Contry tkwi w strzelaniu do niezliczonej liczby przeciwników biegając po rozległych poziomach podczas gdy wersja dostępna na Segę Genesis koncentruje się na walkach z bossami i że z idei „biegnij i strzelaj” pozostało właściwie tylko „strzelaj”. Prawda jest taka, że spotykamy tu bossa lub mini-bossa co kilkanaście sekund, nierzadko kilku pod rząd.

Poziomy są bardzo zróżnicowane – biegamy po mieście, dżungli, wysypisku śmieci, podróżujemy pociągiem, samolotem, łodzią a nawet rakietą. Każdy z nich ma specyficznych przeciwników, nie można narzekać na monotonię czy nudę. Wręcz przeciwnie – cały czas coś się dzieje, nie ma chwili wytchnienia bo zewsząd lecą na nas pociski, skaczą żołnierze, roboty… a po chwili pojawia się boss. Bez wątpienia – bossowie to szkielet gry Contra Hard Corps, jest ich około 30, a każdy wymaga użycia innej strategii. Różnią się wielkością, arsenałem, siłą ognia, szybkością – dosłownie wszystkim. Spotkamy tu więc dziwaczne machiny, monstrualne mechy, pojazdy wszelkiego typu, wirtualne twory szalonego hakera, maniakalnych wojowników no i oczywiście obcych – każdy boss jest inny lecz każdy śmiertelnie niebezpieczny.

Gra, jak już zostało wspomniane, jest bardzo szybka, wymaga od gracza iście małpiej zręczności. Dodatkowo wymagana jest zimna krew by w szale nie rozbić o ścianę pada czy konsoli – ta gra naprawdę jest bardzo trudna i nie ma w niej miejsca na najmniejszy nawet błąd, a pierwszą kulkę zarobić można już w parę sekund po rozpoczęciu gry.

Jak na możliwości konsoli to grafika i muzyka są po prostu wspaniałe. Świetne tła, wybuchy, przeciwnicy, bossowie – na wszystko to patrzy się z prawdziwą przyjemnością choć wtedy często okazuje się, że ta chwila nieuwagi kosztowała nas życie. Do boju przygrywają nam szybkie kawałki techno. Jedno jest pewne – żadna inna muzyka nie pasowałaby tak dobrze do tej gry. Jeśli chodzi o efekty dźwiękowe to są to głównie eksplozje i odgłosy strzałów, wszystko świetnie wkomponowuje się w chaos na ekranie.

Podsumowując – Contra Hard Corps jest grą ze wszech miar godną polecenia. Fani strzelanin na pewno się nie zawiodą. Jedynym problemem może być bardzo wysoki poziom trudności (którego niestety nie da się zmienić w menu opcji), lecz jeśli ktoś lubi ekstremalne wyzwania to jest to gra właśnie dla niego.

Ocena ogólna

Contra Hard Corps

MEGA DRIVE

Grafika
80%
Dźwięk
90%
Grywalność
60%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.