RetroAge Recenzja, Dreamcast Ecco the Dolphin: Defender of the Future
RecenzjaDreamcast

Ecco the Dolphin: Defender of the Future

Loading

Nieco zapomniany ostatnimi czasy dział Sega Dreamcast zasila dzisiaj nowa recenzja. Za oknami lato dobiega końca, żegnając się z nami falą upałów. Dla wszystkich spragnionych odrobiny orzeźwienia mamy wypełniona po brzegi chłodną wodą recenzję gry Ecco the Dolphin: Defender of the Future.

Bardziej obyci retrogracze z pewnością kojarzą wydaną na początku lat dziewięćdziesiątych grę Ecco the Dolphin. Ukazała się ona na konsoli Sega Mega Drive i dość niespodziewanie ta niepozorna produkcja okazała się być całkiem grywalna. Sprzedała się w bardzo przyzwoitych ilościach, co zresztą Sega skrzętnie wykorzystała portując grę na wszystkie swoje ówczesne systemy z Mega-CD włącznie. My jednak nie będziemy się grzebać w szesnastobitowej pikselozie. Na warsztat recenzencki trafia młodsza trójwymiarowa inkarnacja oślizgłego bohatera mórz, wydana w dwutysięcznym roku na konsolę Sega Dreamcast pod tytułem Ecco the Dolphin: Defender of the Future.

Delfin to ma klawe życie. Całymi dniami może beztrosko baraszkować w krystalicznej toni oceanu. A to skonsumuje sobie świeżą rybkę na śniadanie, a to pogoni krągłe delfinice między rafami koralowymi. Tak, dobrze ma taki delfin, ale nie każdy. Pewien młody butlonos musi wziąć w swoje płetwy przyszłość niebieskiej planety. Musi bronić leniwe i tłuste ludzkie dupska przed katastrofą ekologiczną. Drogi czytelniku kiedy ty będziesz wcinał kolejnego hamburgera, albo beztrosko wyrzucisz papierek od cukierka w krzaki, gdzieś daleko w oceanicznej głębi ktoś czuwa. Ten ktoś to Ecco. Nie pozwoli żeby papierki po cukierkach zasypały łono natury a efekt cieplarniany zniszczył życie na ziemi.

Przyznam, że przy pierwszym odpaleniu gry byłem oczarowany jakością grafiki. Śliczny, napakowany polygonami niczym Pudzian testosteronem delfinek pomyka w pięknie animowanej wodzie. Wokół pełno przedstawicieli oceanicznej fauny i flory. Można delfinim sposobem wyskoczyć ponad powierzchnię wody i podziwiać promienie słońca załamujące się na falach. Normalnie sielanka, nic tylko delektować się pięknem świata przedstawionego. Po bliższych oględzinach okazuje się jednak, że nie jest tak różowo. Gdzieniegdzie okazjonalnie chrupnie animacja, zdarzają się rozłażące w szwach tekstury. Rybkom i innym morskim żyjątkom poskąpiono polygonów, które upchano do brzucha Ecco. Jednak to wszystko to raczej detale. Oprawa wizualna zasługuje na pochwałę i do dziś dnia prezentuje się nad wyraz schludnie. Warto słowo poświęcić muzyce. Faktycznie chyba jedno słowo wystarczy. Coś tam plumka sobie w tle, fajnie komponując się radosną i relaksującą rozgrywką.

Mamy za sobą nudne technikalia, zatem czas na clou programu czyli rozgrywkę. Ecco the Dolphin można chyba określić jak grę action-adventure, z naciskiem położonym na przygodę. Delfinek wykonuje proste questy. Rozmowy z różnymi mniej lub bardziej dziwnymi postaciami popychają naiwną fabułę do przodu. Trzeba jednak pamiętać ze delfin to nie ryba i musi oddychać powietrzem atmosferycznym. Dodaje to trochę emocji wykonywanym zadaniom, bo podczas penetrowania podwodnych jaskiń ciągle trzeba obserwować wskaźnik poziomu powietrza i zostawić sobie czas na wynurzenie. Ecco może także zjadać mniejsze ryby, jednak niektóre z nich wywołują efekt zgoła odmienny od zamierzonego. Oczywiście nie mogło zabraknąć rekinów. Ucieczka przed takim żarłaczem bywa naprawdę emocjonując, zwłaszcza że ciągle trzeba pamiętać o kończącym się powietrzu. Sama rozgrywka w dużej części przypomina to, co widzieliśmy na Mega Drive, tyle że zrealizowane w 3D – delfin pływa sobie radośnie po podwodnych lokacjach unikając przeszkadzajek i rekinów. Na końcu poziomu z reguły czeka nagroda. Przyznam, że w większych porcjach było to trochę nużące zwłaszcza, że czasami zdarzało mu się zakleszczyć między skałami, co szybko kończyło się brakiem tlenu i zejściem naszego bohatera. Dużo fajniejsze są zadania bliżej powierzchni oceanu, zwłaszcza świetnie zrealizowane wyścigi z innymi delfinami. Tu naprawdę możemy docenić piękno świata wykreowanego przez grafików. Pozom trudności jest dobrze wyważony, gra nie jest zbyt trudna. Możemy spokojnie skupić się na kontemplowaniu przyjemnej grafiki i relaksującej muzyki.

Jeszcze słowo na temat fabuły. Jak już pisałem wyżej, trochę straszy naiwnością i banałem, mimo wszystko jest w miarę strawna. Jeżeli kogoś nie interesują ekologiczne dyrdymały nic nie stoi na przeszkodzie żeby je wysłać tam gdzie ich miejsce, czyli na śmietnik historii. Rozgrywka niewiele na tym straci, w końcu Ecco przyjemną oprawą i sympatycznym gameplayem stoi.

Niewątpliwie Ecco the Dolphin to gra warta uwagi. Niewiele jest gier o podobnej, podmorskiej tematyce. W bibliotece Dreamcasta zdominowanej przez racery, fightery i gry automatowe jest to pozycja unikatowa i każdy makaroniarz powinien się nią zainteresować.

Ocena ogólna

Ecco the Dolphin: Defender of the Future

DREAMCAST

Grafika
80%
Dźwięk
70%
Grywalność
70%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.