RecenzjaPlayStation 3

Heavy Rain

Loading

Dawno temu napisałem artykuł o tym jak film i gry, wzajemnie się przenikają. Nie brałem wtedy pod uwagę gatunku, który jest hybrydą dwóch powyższych. Nie można powiedzieć, że jest to gra, bo sporo się ogląda. Nie powiemy, że jest to też film, bo jednak mamy wpływ na bieg wydarzeń. Jedną z takich hybryd jest Heavy Rain na PlayStation 3.

Wydarzenia w Heavy Rain powiązane są z odkryciem tożsamości tak zwanego „zabójcy z Origami’. Modus operandi zbrodniarza opiera się na porwaniu chłopca w wieku około dziesięciu lat. Kilka dni później policja znajduje zwłoki dziecka, z orchideą na piersi i figurką orgiami w garści. Sekcja zwłok wykazuje, że przyczyną śmierci jest utonięcie. Zabójca działa zwykle jesienią, gdy opady są najintensywniejsze.

Kontrolować będziemy cztery różne postacie, których losy w mniejszym lub większym stopniu się ze sobą zbiegną.

Ethan Mars (w tej roli Pascal Langdale) – dobrze prosperujący architekt i dumny ojciec dwojga synów Jasona i Shauna. Podczas nieszczęśliwego incydentu (swoją drogą absurdalnie przedstawionego), ginie Jason a ojciec próbując uratować syna, doznaje poważnych obrażeń i zapada w kilkumiesięczną śpiączkę. Budząc się nie jest już tym samym człowiekiem, cierpi na zamroczenia oraz agorafobię. Oddala się od żony i żyje samotnie od czasu do czasu zajmując się Shaunem. Pewnego dnia na placu zabaw, podczas wspólnych chwil ze swoim synem, Ethan doznaje kolejnego zamroczenia a po ocknięciu się zauważa, że jego synek zniknął. Biorąc pod uwagę ostatnie doniesienia prasy o kolejnej ofierze „zabójcy z origami”, szybko rozwiewają się wątpliwości, kto może stać za zniknięciem dziesięcioletniego Marsa. Zdewastowany psychicznie ojciec wkrótce otrzymuje wiadomość, że jeżeli chce uratować syna musi się podjąć pięciu bardzo wymagających prób. To czy je podejmie i jak zależy w całości od nas.

Scott Shelby (w tej roli Sam Douglas) – prywatny detektyw i astmatyk, niegdyś policjant zajmujący się obecnie sprawą morderstw „zabójcy z origami”. Jednak wszystko, co mu się udaje znaleźć to ledwie skrawki i strzępki informacji, które nie popychają śledztwa w ogóle do przodu. Teraz zajmuje się żmudnym przesłuchiwaniem matek zamordowanych chłopców, i zbieraniem jakichkolwiek dowodów powiązanych z zabójcą.

Norman Jayden (w tej roli Leon Ockenden) – profilujący śledczy FBI przysłany z Waszyngtonu jako wsparcie dla lokalnej policji w odszukaniu „zabójcy z origami”. Jest błyskotliwy i jednocześnie uzależniony od narkotyku o nazwie „Tropikana”. Jako agent rządowy wyposażony jest w specjalną rękawice oraz okulary o nazwie ARI (Added Reality Interface), dzięki którym z niesamowitą precyzją może badać miejsca zbrodni- lepiej niż sztab świetnie wyposażonych ekspertów.

Madison Paige (głosu użyczyła Judi Beecher ale sama postać jest modelowana na Jacqui Ainsley) – reporterka cierpiąca na bezsenność. Co dziwne, wysypia się dobrze jedynie w motelach. Szukając materiału na artykuł zostaje wplątana w wydarzenia związane z „zabójcą z Origami”.

Rozgrywka zwykle opiera się na wykonaniu odpowiednich QTE (Quick Time Events) lub podjęciu odpowiednich decyzji, czy też poprowadzeniu rozmowy z postaciami drugoplanowymi na jedną z wybranych przez gracza a oferowanych przez grę opcji. Nie brakuje także swobodnego kierowania danym bohaterem, acz zdarza się, że kontrolujemy go w dość toporny sposób.

Jak by nie było fabuła oraz czytelny charakter każdej postaci pozwala nam się bardzo łatwo wczuć w ich położenie. Gdy tylko czytamy z Ethanem kwestię „Jak daleko się posuniesz, aby uratować ukochaną osobę?” odbieramy ją niemal bezpośrednio.

QTE są odpowiednio sygnalizowane. Zatem dość szybko musimy rozróżnić czy dany przycisk od pada mamy trzymać, czy wciskać do oporu. Ponieważ Heavy Rain był moim tytułem startowym na tą konsolę to rozróżnianie szło mi dość kiepsko i z początku oblewałem część QTE (uh, te cholerne wiązanie krawata, ci co już grali wiedzą o czym mówię). Trzy poziomy trudności sprawiają, że intensywność jak i skomplikowanie każdego QTE możemy sobie dopasować, i to w dowolnym etapie gry, a sama zmiana nie wpływa na zdobycie jakiegokolwiek trofeum. W sumie świetny sposób by szybko zapamiętać jak oznaczony jest pad.

Jako że główny kierownik Quantic Dream, jest gorliwym przeciwnikiem napisu „Game Over”, gra nie doprowadzi nas do rychłego końca, gdy nasz bohater zginie. Historia będzie toczyła się nadal z innymi zostającymi przy życiu bohaterami. Tak jak wspomniałem, decyzje przez nas podjęte mają mniejszy lub większy wpływ na to jak będzie wyglądał nie tylko przebieg, ale również i finał całej historii, bo zakończeń jest tu UWAGA aż osiemnaście!

Animacja postaci jest w dużym stopniu oparta o „Motion Capture”. Technikę już niemal obowiązkowo używaną w filmach i grach. Polega ona na tym, że na aktora nanosi się mnóstwo czujników ruchu, które wychwytuje komputer. Tworząc postać wirtualną mamy bardzo dokładnie i naturalne odwzorowania ruchu. Graficznie wszystko wygląda świetnie, nic dziwnego, bo za tytuł odpowiedzialna była firma Quantic Dream znana już z innej hybrydy „Farenheit” (tu można zauważyć pewną zależność, w Farenheit były przez całą grę intensywne opady śniegu, w HR deszczu).

Muzyka jest niesamowicie nastrojowa dopasowana do wydarzeń na ekranie. Każdy bohater dysponuje swoim unikalnym motywem. Nawet przez chwilę nie poczułem, że jakiś dźwięk czy utwór niedomaga, i idealnie wpasowałem się w klimat, jaki omawiany tytuł oferuje.

Wypadałoby jednak trochę nawrzucać, bo od tego mojego smarowania można pluć tęczą. Jest kilka niedociągnięć dialogowych, ale możemy to przeżuć i przetrawić. Czasem brakuje mi jakiegoś suwaka przyśpieszającego sceny (ok, można to obejrzeć raz, albo i parę razy, ale gdy zawalę QTE i chcę ponownie spróbować to muszę się ciskać od ostatniego save pointa). Kolejnym dość zauważalnym mankamentem jest sposób poruszania się postaci, gdy mamy już nad nią swobodną kontrolę. Miałem czasem wrażenie, że ruszają się niekoniecznie tak jak bym tego chciał, no i brakuje im sprintu, wobec czego całą grę przechodzimy chodem lub ostatecznie truchcikiem.

Ukazała się również druga edycja gry „Move Edition”, wzbogacona jest o kilka materiałów, obsługę PS Move, i jedyny wydany DLC „Taksydermista”. Opowiadający przygodę Madison Paige, która w toku śledztwa trafia na taksydermistę z kompleksem Pigmaliona.

Całość stanowi świetny przykład tej filmowo – growej hybrydy. Zalecam nie czytać solucji, oglądać trailerów, czy materiałów szczególnie tych dołączonych do edycji Move. Wystarczy odpalić tytuł i dać się ponieść fabule. Tytuł na pewno nie przypadnie do gustu osobom, które na cut-sceny w grach reagują niemal alergicznie, i wolą działać bardziej aktywnie. Podobnie jak kiedyś Farenheit, Heavy Rain utrzymał mnie fabularnie do samego końca. Pozostawił ochotę by kiedyś ponownie sięgnąć i sprawdzić alternatywne zakończenie snutej historii.

A Ty?
„Jak daleko się posuniesz, aby uratować ukochaną osobę?”

Ocena ogólna

Heavy Rain

PLAYSTATION 3

Grafika
90%
Dźwięk
90%
Grywalność
100%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.