RetroAge Recenzja, Virtual Boy Insmouse no Yakata
RecenzjaVirtual Boy

Insmouse no Yakata

Loading

Insmouse no Yakata to jedyny survival horror wydany na konsolę Virtual Boy. Przez niektórych uważna za jedną z najrzadszych pozycji z biblioteki gier na tą platformę. Zapraszam do krótkiej recenzji tego rarytasu.

Zapewne oryginalny tytuł dla wszystkich będzie zbyt obcy. Nawiązuje on do twórczości Howarda Philipsa Lovecrafta, autora powieści grozy, w tym między innymi „Widmo nad Innsmouth”. Tytułowe Innsmouth to fikcyjne miasteczko, w którym panował Ezoteryczny Zakon Dagona i jego kult Cthulhu. Jego członkowie dążyli do osiągnięcia fizycznej nieśmiertelności przez złożenie przysięgi i przeobrażeniem się istot ludzkich w morskie potwory. Wracając do gry została ona stworzona przez studio I’Max (nie, to nie są ci od sieci kin). W grze akcja rozgrywa się w wielkim domu, wypchanym po brzegi szpetnymi strzygami.

Cel gry to znalezienie klucza i wyjścia z labiryntu w bardzo ograniczonym czasie. Chwila głębszego namyślenia może nas kosztować życie, które mamy tylko jedno. Z reguły przez większość czasu będziemy się poruszać w ciemno (znaczy w czerwonym kolorze), chociaż mamy coś na wzór mapy. Mapa jednak zaznacza tylko miejsca, które odwiedziliśmy, żeby ją w całości odblokować należy zebrać dwie kryształowe kule.

Najgorszą przeszkodę w ich zdobyciu stanowią tropiące nas potwory. Na szczęście nasz bohater jest wyposażony w pistolet. Jednak parafrazując Maxa Payna szybko może okazać się, że „szczęście okazało się dz#%ką, a gracz klientem bez portfela”, gdyż amunicji jest bardzo ograniczona ilość, a zabicie demona zabiera więcej niż jedną kulę. Potworów nie da się ominąć i jeżeli chcemy oszczędzić amunicję (albo jej już po prostu nie mamy), musimy szukać alternatywnej drogi wyjścia po bezkresnych korytarzach i nieskończonej ilości drzwi. Czasem możemy zostać zapędzeni w kozi róg, pozostaje nam wówczas tylko oczekiwanie, aż potwory nas dopadną i zakończą męki.

Na szczęście twórcy stworzyli system haseł. Każdy poziom opatrzony jest hasłem, wyświetlanym przed rozpoczęciem nowego etapu lub podczas zaliczenia zgonu na nim. Szybkość zaliczenia poziomu decyduje o awansie, do których z dwóch poziomów dalej przejdziemy. Grę zaliczymy po przejściu 13 poziomów z całej struktury wynoszącej 45. Nasz postęp decyduje, które z czterech zakończeń uda nam się odblokować.
Kontrola jest dość toporna. Lewym krzyżakiem sterujemy postacią i obracamy nią, prawym krzyżakiem sterujemy celownikiem. Prawy bumper służy do strzału. Przycisk Select to wyświetlenia mapy.

Graficznie, nawet jak na słabe standardy Virtual Boya tytuł wygląda szpetnie. Poruszanie się gracza jest oparte na przemieszczaniu się pomiędzy stałymi obrazami. Wszystkie poziomy wyglądają identycznie. Jedynie wśród potworów panuje jakaś różnorodność. Zresztą to nawet ciekawe doświadczenie widząc nacierającego na ciebie demona, który z każdą chwilą staje się większy, bo jest coraz bliżej nas. Oprawa dźwiękowa to straszna podstawa, chociaż motyw przewodni jest prymitywny, to wpisuje się świetnie w klimat gry.

Insmouse no Yakata należy do grupy tych gorszych gier na Virtual Boy. Co jak to zwykle bywa nie idzie w parze z jego ceną, która jest iście kolekcjonerska, ze względu na bardzo rzadkie występowanie. Gra została wydana 13 października 1995 roku tylko w Japonii i uchodzi za jeden z największych rarytasów skromnej biblioteki gier na czerwonooką platformę.

Ocena ogólna

Insmouse no Yakata

Virtual Boy

Grafika
40%
Dźwięk
30%
Grywalność
30%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.