RetroAge Recenzja, Xbox Just Cause
RecenzjaXbox

Just Cause

Loading

Viva la revolution! Porzućmy okowy, które nałożyli nam nasi ciemiężyciele. Zerwijmy z porządkiem, który narzucili nam bez naszej zgody uważając cynicznie, że wiedzą lepiej jak powinniśmy żyć. Dość już krzywd, zadanych naszym rodzinom. Dość już obłudy kryjącej się za literą ich prawa. Do broni i pamiętajcie towarzysze, że nuda jest kontrrewolucyjna.

Just Cause, tak nazwana została operacja mająca na celu złapanie przywódcy panamskiej junty wojskowej przez siły Stanów Zjednoczonych Ameryki oraz przywrócenie sytuacji politycznej przed powstaniem przyczyn inwazji. Chociaż gra oparta jest w fikcyjnych realiach to czerpie kilka motywów ze świata rzeczywistego. Wystarczy wziąć do ręki pudełko by zauważyć, że profil głównego bohatera jest łudząco podobny do słynnego wizerunku Che Guevary. Wykorzystam ten fakt i wplotę jego cytaty w treść recenzji.

„Inne narody czekają na pomoc mojej skromnej osoby (…).”
Wcielamy się w rolę Rico Rodrigueza, agenta CIA i jak głosi opis na pudełku „specjalistę do spraw zmiany ustrojów politycznych”. Trafiamy do wielkiego wyspiarskiego państwa San Esperito, rządzonego twardą ręką przez generała i jednocześnie prezydenta, Salvadora Mendozę (wyglądem przypominającego ostatniego szachinszacha Iranu Reza Pahlaviego). Lądując na wybrzeżu od razu wpadamy w wir walki z oddziałami armii wraz z naszym lokalnym informatorem Tomem Sheldonem. Po ustabilizowaniu sytuacji dotrzemy do kryjówki gdzie ciepłym „liściem z otwartej ręki” przywita nas informatorka Maria Kane. Nasze zadanie to uwolnienie czołowego lidera rewolucji z więzienia, pomoc partyzantce w przejmowaniu kolejnych wsi i miast oraz wywołanie wojny pomiędzy kartelami. Wszystko po to by destabilizować sytuację w kraju oraz ostatecznie obalić nasz główny cel, którego podejrzewa się o posiadanie broni nuklearnej.

„Nie ma wielkich artystów, którzy nie są jednocześnie wielkimi rewolucjonistami.”

Gra to nie tylko akcja i strzelanie. To olbrzymi sandbox, który szczyci się terenem o powierzchni 250 akrów (1024 km2). Ukształtowanie terenu jest dość zróżnicowane, ale czego oczywiście można było się spodziewać, jego elementy są dość powtarzalne. Nie mniej, mamy wolną rękę i nie jesteśmy tak stłamszeni, jak to bywało na przykład w odsłonach serii GTA, gdzie zwiedzanie było uzależnione od postępu w głównej fabule. Wioski są praktycznie do siebie podobne, miasta różnią się nielicznymi elementami. Ludzie to banda taśmowo wyplutych NPC o inteligencji świerszcza, ale przynajmniej mówią, choć samą mową nic nie wnoszą do rozrywki.

„Lepiej umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach”.
To, co wyróżnia Just Cause od innych podobnych sobie gier, (poza rozległością terenu) to możliwość wykonywania licznych kaskaderskich sztuczek. Można skoczyć na dach samochodu, który prowadzimy, przeskoczyć na samochód obok lub wyciągnąć spadochron i w pięknym filmowym stylu wylądować gdzieś nieopodal, gdy nasz bezwładny pojazd roztrzaskuje się w dzikiej rozpadlinie. Można również wyskoczyć z helikoptera łapiąc się za jego tylnie skrzydło, a potem przypikować w dół wypuszczając w odpowiednim momencie spadochron. Jest jeszcze hak, którym możemy się przyczepić do dowolnego pojazdu i dać się porwać przygodzie. Jak widać moc atrakcji jest spora, tak jak różnorodność pojazdów, samochody, helikoptery, motorówki, motory i inne pojazdy mechaniczne.

„Partyzant jest gotów oddać życie nie po to, by bronić idei, lecz by ją urzeczywistnić”.
Gra składa się na 21 misji głównych, których czas realizacji to około 5h rozgrywki. Niby niewiele jak na tak rozległy plac zabaw. Twórcy jednak dowalili misje poboczne dla lokalnego kartelu czy rewolucjonistów w liczbie przekraczającej 300(!).

Misje z głównego wątku są w miarę różnorodne, okraszone cut-scenkami dość sztampowymi. Główny bohater ma mentalność i prezencję Terminatora i ogranicza się do krótkich, zdawkowych odpowiedzi na filmikach. Dobrze, że chociaż w terenie nie porusza się jak żelbetonowy kloc, no może w ogólnych rozrachunku trochę tak. Gra ma dziwną tendencję do generowania pojazdów po przeciwnej stronie od kierunku chodu bohatera, praktycznie nie spotykałem się z generowaniem pojazdów zza pleców (chyba, że jakaś banda mnie ściga). Dodatkowo punkty zapisu, choć przydatne mogą być prawdziwą zmorą. Gdy wyskakują działają jak print screeny, po załadowaniu jesteśmy dokładnie w tym miejscu gdzie wyświetlił nam się napis „checkpoint”, a nie np. generowani na właściwej ścieżce. Miałem okazję mieć taki punkt kontrolny, że po jego uruchomieniu pierwsze, co robiłem to drastycznie hamowałem żeby nie wpaść rozpędzonym (już od punktu kontrolnego) pojazdem do rozpadliny. Gra także ma dość chaotyczny sposób generowania modeli po punkcie kontrolnym. Czasem sytuacja była do opanowania, a czasem wypluwało tylu przeciwników i pojazdów, że znajdowałem się w centrum piekła. Raz załadowało mi punkt kontrolny tak, że przed sobą miałem dwa agresywnie nastawione do mnie helikoptery, w miejscu gdzie ich pierwotnie nie było. Można powiedzieć, że nigdy nie wiadomo, co przyniesie ekran ładujący.

Misje poboczne to jak usiądnięcie tyłkiem na kserokopiarce i wydruk kilkunastu różnych pozycji. Są one bardzo powtarzalne i może ktoś kiedyś faktycznie dał radę trzystu misjom na prawie jedno kopyto. Co ciekawe, gdy nie zaliczyłem takiej misji, wracając do punktu odbioru zadania dostałem już inne zadanie. Wygląda na to, że misje poboczne są zbiorem losujący się zadań, bez względu od tego, od kogo je odbieramy.

„Rewolucja jest jak rower – jeśli się nie posuwa naprzód to pada”.
Główny bohater w przeciwieństwie do szalejącego po dżungli Rambo, może liczyć na wsparcie CIA. Możemy odblokować tzw. „ciężki zrzut”, czyli zamówić sobie odblokowany pojazd agencji, który zostanie nam zrzucony w wielkiej skrzyni w miejscu oznaczonym specjalną flarą. Po mapie możemy również poruszać się szybciej dzięki zamówieniu rządowego helikoptera, który podrzuci nas do wybranej odblokowanej kryjówki. Można również podprowadzić dowolny pojazd poruszający się po drodze, zwykle podskakuje wówczas poziom pościgu służb rządowych lub wrogiego kartelu, jeśli mamy nieszczęście znaleźć się w kontrolowanym (jeszcze) przez nich terenie. W tym drugim przypadku zresztą wystarczy jedynie wjechać w ich strefę by zostać przywitanym grzecznościową wymianą ognia.

„Można ścinać kwiaty, ale wiosny to i tak nie zatrzyma”.
Graficznie produkt prezentuje się w ogólnym rozrachunku całkiem przyjemnie, szczególnie zachody słońca, przypominają te widziane w GTA Vice City. Oczywiście zdarza się znaleźć niezbyt dobrze położone tekstury np. podniesione drzewa, krzaki i inne konstrukcje lewitujące kilka centymetrów od ziemi. Nie psioczmy jednak, bo w tak dużej mapie można się spodziewać takich atrakcji.

Co innego dźwięk, głównie muzyka, która towarzyszy nam zwykle, gdy przemieszczamy się pojazdami. W terenie wsłuchujemy się w odgłosy dżungli. To dość zauważalny składnik rozgrywki. Dubbing postaci stoi na dobrym poziomie, mimo że nie uświadczymy zbyt interesujących dialogów.
Z jednej strony rozgrywka jest podobna do innych tego typu gier. Dość sztampowa, misje których ogólny sens opiera się na tym samym schemacie. Z drugiej strony ma luźniejszą formułę niż konkurencyjne GTA. Misje z głównego wątku fabularnego następują jedna po drugiej i nie są rozsypane tak jak to ma miejsce we wspomnianym wyżej rywalu. Dodatkowo już na starcie dostęp do pełnej mapy, bez ograniczeń i wymuszeń na graczu podążania za rozsypanymi celami. Misje poboczne są, co prawda powtarzalne do bólu, ale to może pozwolić graczowi na zagospodarowanie czasem. Ot, walnę sobie dwie misje poboczne żeby wypełnić jakoś te poł godziny, a w międzyczasie ugotują mi się ziemniaki.

Just Cause to fajny i przyjemny sandbox. Może nawet dużo łatwiejszy niż wspominane wielokrotnie GTA. Trudniejsze ze względu na losowo pojawiające się błędy programu. Z pewnością związane z pośpiechem producentów w wydaniu tytułu. Jednak wersja na Xboxa uchodzi za tą stabilniejszą od wersji Playstation 2. Tytuł wydano również na PC oraz Xboxa360 oraz doczekał się kontynuacji.

„Bezsensowny gniew i wulgarne rozrywki stanowią wentyl bezpieczeństwa dla ludzkiego niepokoju”.

Ocena ogólna

Just Cause

Xbox

Grafika
60%
Dźwięk
50%
Grywalność
60%

Autor

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.