RetroAge Recenzja, DS Last Window: The Secret of Cape West
RecenzjaDS

Last Window: The Secret of Cape West

Loading

Każdy ma swoje tajemnice, sekrety z przeszłości które chciałby aby nikt inny ich nie odkrył. Nie inaczej jest w pewnym apartamentowcu zwanym Cape West. Czy dla byłego gliny o imieniu Kyle Hyde odnalezienie pewnego bezcennego diamentu wyjawi sekret kryjący się za śmiercią jego ojca? Odpowiedzieć na te i inne pytania pomoże nam Last Window: The Secret of Cape West na Nintendo DS.

18 Grudnia 1980r. Los Angeles
10:45 rano, 7-ma wschodnia ulica
Po dłuższej drzemce obudziłem się we własnym samochodzie.
Złapałem za pager, który zostawiłem na fotelu pasażera, po czym włączyłem go po raz pierwszy od dwóch dni.
Natychmiastowo przez cały samochód przeszedł ton nie do zniesienia.
Wysiadłszy z samochodu podszedłem do najbliższego automatu telefonicznego.
„Powinienem zadzwonić do Eda…“
Po drodze pomyślałem sobie, iż moje życie nie jest wcale takie złe.
Popracuje jeszcze kilka dni, wrócę do domu, po czym spędzę sylwestra dokładnie tak samo jak w ostatnich latach.
Znalazłem telefon za następnym rogiem, wrzuciłem ostatnią ćwierć dolarówkę i zadzwoniłem do „Red Crown“.
Podczas monotonnego tonu na drugim końcu linii, westchnąłem opierając się o słuchawkę i przygotowując na kolejny wykład moralny od Eda…
Nie przypuszczałem że od tego momentu czeka na mnie lawina nieszczęść.
Nie spodziewałem się że Ed wyrzuci mnie na ulicę a mój blok mieszkalny czeka rozbiórka. I pomyśleć że był to dopiero początek…

20:57, Apartamentowiec „Cape West
Nazywam się Kyle Hyde
Jestem sprzedawcą dla niewiele wartej firmy zwanej „Red Crown“.
Rzuciłem robotę detektywa na Manhattanie i wyjechałem stamtąd dobre cztery lata temu.
Na zewnątrz, „Red Crown“ dostarcza przesyłki. Przedmioty codziennego użytku, nic ekscytującego.
Lecz za kurtyną, szef ma jazdę na odszukiwanie pewnych rzeczy…
Rzeczy które nie chcą być odnalezione, jeśli wiecie o co mi chodzi.
Wtedy wkraczam ja. Podróżuje w różne miejsca aby je znaleźć.
To nic imponującego i ważnego, ale jeszcze tego nie porzucę.
Jednakże…
18 Grudnia 1980r.
Dzień w którym Ed wybuchł i odesłał mnie z kwitkiem.
Ruszyłem więc swój nędzny tyłek do dziury którą nazywam swym domem.

Niestety i tam czekały na mnie niespodzianki, w tym ta najważniejsza, list od tajemniczej osoby, która chce abym odkrył prawdę o hotelu Cape West i znalazł przedmiot zwany „Scarlet Star“, który zaginął 25 lat temu…

Last Window: The Secret of Cape West to kontynuacja tytułu Hote Dusk: Room 215 od developera Cing, w którym wcielamy się w role byłego detektywa o imieniu Kyle Hyde. Tak więc mamy dalej do czynienia z grą typu „Mystery Novel“. Jako iż jest to „sequel“ to i pewnie wielu może z miejsca mieć obawy o syndromie słabej kontynuacji, lecz moim zdaniem definitywnie pasuje tu określenie „Bigger, Better and more Badass“.

Cała historia rozgrywa się na przełomie niecałych dwóch tygodni w apartamentowcu „Cape West“. Na zewnątrz wydawać się może, że jest podobny do hotelu „Dusk“ z poprzedniej odsłony, ale to tylko pozory gdyż teraz budynek ma aż pięć kondygnacji. Każde z pięter (za wyjątkiem piwnicy) jest teraz z dwukrotnie większe niż w poprzedniej odsłonie. Bohaterów całej historii mamy teraz aż 17-tu, a dzięki akcji rozciągniętej na kilka/kilkanaście dni, mamy mnóstwo czasu na poznanie naszych współlokatorów od każdej strony.

Ekipa Cing nie spoczęła na laurach i szczegółowo przyjrzała się bolączce swojej poprzedniej części. Zaowocowało to poprawkami w chyba każdym aspekcie: od sterowania, interakcji z bohaterami/przedmiotami na aspektach rozwiązywania łamigłówek kończąc. A muszę przyznać iż to co irytowało wcześniej, teraz albo zostało zniwelowane do minimum albo całkowicie zniknęło. Dzięki stosownym skrótom powstałym dzięki dodaniu odpowiednich ikon, nie musimy przechodzić miliona interakcji z każdymi drzwiami, które już wcześniej otworzyliśmy (nie dotyczy to obcych mieszkań w których żyją ludzie), a telefon odbieramy za jednym kliknięciem. Nie trzeba od każdej osoby przejmować jakiejś rzeczy, gdyż bohater zrobi to za nas. Konwersacja z innymi bohaterami weszła na wyższy, bardziej żywy poziom. Kwestie dialogowe wypadają teraz bardziej naturalnie, są ciekawsze i konkretniejsze. Samych opcji dialogowych mamy nie raz więcej niż poprzednio, co znacząco ułatwia nam zrozumienie i zżycie się z owymi mieszkańcami.

Sedno rozgrywki nie zmieniło się szczególnie, oprócz wymienionych już poprawek, głównym motorem napędowym tytułu są rozmowy oraz rozwiązywanie wszelakich zagadek. Poziom trudności nieznacznie wzrósł, gdyż łatwiej jest teraz skierować rozmowy na niewłaściwy tor przez własną nieuwagę. Bez konkretnych dowodów obarczających daną osobę, szybko są oni w stanie odwrócić kota ogonem obarczając nas samych. Pomimo już kolejnego pełnego zastosowania funkcjonalności konsolki, twórcy dalej zaskakują niekonwencjonalnymi zagadkami, czy to od strony technicznej czy też odejściem od samych typowych schematów „przesuń dźwignie a otworzą się drzwi”. Bo jak inaczej określić to, iż potrafili zmusić ekran dotykowy DS’a na używanie techniki „multi-touch”, gdy ekran technicznie nie może z tego korzystać? (przyp. ekran DS’a nie jest ekranem pojemnościowym jak w tabletach czy smartphone’ach).

To co pozostało dalej bez zmian, to sposób trzymania konsolki. Tak więc DS’a trzymamy niczym notes, lub małą książkę a ekran dotykowy znajduje się albo po lewej bądź prawej stronie w zależności od tego czy jesteśmy lewo lub praworęczni. Takowy sposób trzymania jest bardzo wygodny, dodaje rozgrywce klimatu a kwestie dialogowe możemy przewijać za pomocą przyciska L/R. W skrócie, o ergonomii nie zapomniano.

Czas powiedzieć coś o grafice. Ponownie styl graficzny pozostał, bez zmian, mamy więc do czynienia z mieszanką amerykańskich komiksów lat 70/80-tych, z japońską szkołą końca lat 90-tych, a wszystko to polane jest mocnym sosem klimatu „Noir“. Całość nie byłaby tak sugestywna gdyby nie technika w jakiej stworzono tytuł. Mianowicie chodzi o silnik oparty o technikę zwaną „rotoskopia“(technika umożliwiająca zamianę filmu aktorskiego na film animowany poprzez ręczne, klatka po klatce, odrysowanie występujących na nim form) który w Last Window został dodatkowo usprawniony. Zaś ekipa z „Mobiclip Video“ (aktualnie wykupiona przez Nintendo) zadbała o świetną kompresje video, dzięki czemu wszelakich wstawek czy też samych animacji postaci jest teraz znacznie więcej. Zaowocowało to jeszcze ładniejszą grafiką niż za ostatnim razem.

Ścieżka dźwiękowa to moim skromnym zdaniem mały majstersztyk. Ponownie muszę powiedzieć iż ekipieCing udało się wskoczyć tym razem na najwyższą z możliwych półek. Klimat utworów lat 80-tych wzorujący się na takich gatunkach jak Jazz czy Blues wręcz wylewają się z głośniczków handhelda a dodatkowo nie zapomniano o typowym dla filmów kryminalnych pozycji wywołujących napięcie i niepewność (wszystkie utwory można odsłuchać na danym savie po przejściu gry).

Niestety jak każdy tytuł, tak i Last Window zawiera serie drobnych niedociągnięć. Przede wszystkim minusem gry będzie tak czy siak wolna rozgrywka, dla niektórych charakter całego tytułu będzie zbyt nudny i monotonny (choć dalej nie rozumem czego takie osoby spodziewają się po grze typu point&click z dużym naciskiem na fabułę). Przez brak rozmycia tekstur (problem natury technicznej konsoli) podczas przemieszczania się po lokacji w pełnym 3D, z bardzo bliska modele różnych rzeczy (zwłaszcza postaci) straszą pikselozą.

Jednakże dla zwolenników kreacji Cing, mogę dopowiedzieć iż po każdym chapterze w grze (których łącznie jest 10) odkrywa się książkowa wersja napisana przez Martina Summer’sa. Dodatkowo jeżeli nie z korzystamy z zawartych w książce podpowiedzi, po skończeniu tytułu, zostaniemy nagrodzeni książkowym prologiem do całej historii.

Podsumowując Last Window to kwintesencja dotychczasowej pracy developera Cing. Pomysłowość twórców w kreacji zagadek, unikalny styl graficzny, klimatyczna muzyka, świetnie napisany scenariusz – to najważniejsze aspekty porządnej gry z gatunku „Mystery Novel“/„Point & Click“. Dla starych wyg lubujących się w tym/ch gatunku/ach lub też osób czytających grube powieści kryminalne, czy ogólnie lubujące się w książkach, zdecydowanie zachęcam do spróbowania swych sił nie tylko w tej, lecz również w pozostałych grach owego zespołu. Dla osób wychowanych na grach akcji, nie potrafiących wytrzymać 30 minut bez miliona wybuchów i masy skryptów po prostu odradzam tą pozycję, gdyż zdecydowanie ten czas możecie poświęcić na coś, co bardziej wam uprzyjemni chwilę spędzone przy konsoli.

Ocena ogólna

Last Window: The Secret of Cape West

NDS

Grafika
90%
Dźwięk
100%
Grywalność
90%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.