RetroAge Recenzja, PlayStation 3 Luftrausers (PSN)
RecenzjaPlayStation 3

Luftrausers (PSN)

Loading

El Presidente, to ja twój uniżony sługa Penultimo. Przybyłem aby przedstawić ci raport bojowy od Helgi z pokładu U-Boota matki PlayStation 3 w sprawie projektu Luftrausers. Viva Tropico!

Dzięki twoim przewidywaniom Presidente, zdołaliśmy ocalić aż siedem łodzi stworzonych w ramach projektu Luftrausers: statki-matki Windows, Linux, Macintosh, Android, Xbox 360, PlayStation Vita oraz ten okręt, z którego otrzymaliśmy właśnie raport: PlayStation 3. Choć wróg odebrał nam nasz piękny dom, nasze rodziny a nawet naszą nadzieję oraz honor to nie zdołał odebrać nam naszego sprytu i naszej legendarnej wręcz waleczności. Po dziś dzień nasze okręty ukrywają się w głębiach oceanów kontrolowanych przez Nieprzyjaciela po to, aby w dogodnej chwili wypuścić na powierzchnię samolot typu Rauser i siać zniszczenie wśród szeregów naszego przerażonego pogromcy. Niestety śmiertelność wśród naszych dzielnych pilotów wynosi sto procent, dlatego też nasi powietrzni wojownicy dokładają wszelkich starań, aby w drodze do piekła towarzyszył im jak największy orszak pokonanych wrogów. Aby dodatkowo zmotywować pilotów do większego wysiłku Helga wprowadziła system punktowy – im groźniejszy przeciwnik tym wart jest więcej punktów, im większa seria zestrzeleń tym większy jest mnożnik, który mogą stracić, gdy upłynie zbyt dużo czasu. Doktor Jekyll, zwariowany naukowiec ukrywający się na pokładzie łodzi podwodnej także nie próżnuje, dzięki danym od pilotów jest w stanie stworzyć w hangarze nowe nietypowe bronie, kadłuby oraz silniki, które może później łączyć w dowolny sposób pasujący do osobowości pilota tworząc ponad sto dwadzieścia pięć unikalnych kombinacji! Co prawda każda z nich ma swoje mocne i słabe strony, ale zdarzają się maszyny zarówno bardzo uniwersalne, jak i skrajnie wyspecjalizowane w zwalczaniu konkretnych typów jednostek.

Wróg ma przewagę zarówno technologiczną jak i liczebną, dlatego pojedyncze starcie w zależności od szczęścia i umiejętności pilota może trwać od kilkunastu sekund do góra kilkunastu minut, największe zagrożenie dla naszych Rauserów stanowią Asi w nowoczesnych odrzutowcach, niszczyciele, łodzie podwodne oraz gigantyczne i bardzo wytrzymałe sterowce. Na szczęście dzięki zwrotności naszych samolotów, ich sile ognia oraz samoczynnej naprawie z upływem czasu dzielni piloci mogą pozwolić sobie na okazjonalne błędy, szybkie refleksy, zwinne dłonie oraz umiejętność obserwacji otoczenia w skupieniu tak głębokim, że wszystko wygląda jakby było stworzone z kwadracików w różnych odcieniach brązu sprawia, że nawet najmężniejsi przeciwnicy trzęsą się ze strachu przed naszym nagłym atakiem.

Dobrym pomysłem okazało się także zatrudnienie speca od łączności o pseudonimie Kozilek, który wspaniale motywuje naszych żołnierzy do większego wysiłku wspaniałą muzyką zmieniającą się zależnie od pilotowanego Rausera.

Jak zapewne El Presidente zdaje sobie sprawę opanowanie podstaw pilotowania Rausera jest banalnie proste: wciskamy gaz, aby przyspieszyć, przechylamy ster w prawo lub w lewo, aby obracać się wokół własnej osi, naciskamy spust, aby strzelać przed siebie robiąc pif paf, baaam, lub bzzzt i puszczając spust, aby aktywować tryb samo-naprawy, dzięki któremu oraz niezwykłej wytrzymałości naszego sprzętu możemy dosłownie taranować jednostki wroga. Mistrzowskie opanowanie zdolności pilotowania tak zaawansowanej maszyny wymaga jednak czasu i z przyjemnością donoszę, że średni czas spędzony w powietrzu w formie innej niż aerozol wydłużał się z każdą stoczoną bitwą. Niestety im dłużej trwa starcie z tym większą zawziętością i w większej ilości nacierają siły nieprzyjaciela. Najbardziej zaawansowanych pilotów wysyłamy na misje zwane „SFMT”, ze względu na ponadprzeciętne zagęszczenie sił Wroga zniszczenia w ich trakcie są ogromne, ale tylko najlepsi są w stanie przetrwać taką nawałnicę dłużej niż parę minut.

To już koniec raportu złożonego przez Helgę z pokładu PlayStation 3 El Presidente w ramach podsumowania projektu Luftrausers, który okazał się dużym sukcesem, pojedyncze bitwy choć niezbyt długie są bardzo intensywne i kosztowne dla naszego wroga, a odkrycia nowych elementów Rauserów oraz możliwość ich niemalże dowolnego łączenia w morderczą całość sprawia że pomimo wielu lat wojny wciąż zaskakujemy nieprzyjaciela niezwykłymi taktykami, ba, czasem nawet zaskakujemy nimi samych siebie. Chciałbym też wspomnieć o wielkim skupieniu naszych pilotów oraz związanymi z nim zmianą perspektywy – zdaje się to być prawdą, ponieważ sądząc po raportach nasi dzielni wojacy dokonują nadludzkich wręcz czynów, mam jednak wrażenie, że związany z tym daltonizm okazuje się czasem obosiecznym mieczem – od czasu do czasu zdarzają się wyjątkowo głupie zgony. Jeśli mógłbym wtrącić też coś od siebie – słyszałem jedną z audycji Kozilka i muszę przyznać, że odwala kawał naprawdę fenomenalnej roboty.

Słyszałem także plotki o kolejnym ściśle tajnym projekcie LuftrauserZ, który stworzył trzy kolejne statki-matki o nazwach Commodore 64, Commodore 128 oraz Commodore 64 GS, który został ukończony w grudniu 2017, ale niestety nie otrzymałem na ich temat raportu.

To już wszystko El Presidente, słodkich snów. Viva Tropico!

Ocena ogólna: 8
Grafika: 6
Dźwięk: 9
Grywalność: 9

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.