RetroAge Recenzja, GameBoy Advance Mario vs. Donkey Kong
RecenzjaGameBoy Advance

Mario vs. Donkey Kong

Loading

Ponad 20 lat temu Mario zabłysnął w grze Donkey Kong, jako JumpMan – teraz to jednak małpiszon wrzucany jest do wszystkich pozycji w których wąsaty hydraulik wiedzie prym. Po tylu latach walki z Bowserem, Mario ma znów możliwość skopania tyłka gorylowi w grze pod tytułem Mario vs Donkey Kong – zapraszamy do przeczytania recenzji tej gry. 

Ponad 20 lat temu Mario zabłysnął w grze Donkey Kong, jako JumpMan – teraz to jednak małpiszon wrzucany jest do wszystkich pozycji w których wąsaty hydraulik wiedzie prym. Po tylu latach walki z Bowserem, Mario ma znów możliwość skopania tyłka gorylowi w grze pod tytułem Mario vs. Donkey Kong.

Gra nawiązuje poniekąd do arcade’owego Donkey Konga – w którym JumpMan musiał uratować panienkę skacząc po różnych platformach, wspinać się po drabinkach, walić młotkiem w turlające się w jego stronę beczułki, skakać przez nie itp. W tej odsłonie mamy mniej więcej podobnie (zachowano młoteczek, beczułki znajdziemy w walkach finałowych), ale wprowadzony został nowy element – logiczny. No i jeszcze ratować nie będziemy kobiety, a mini Mario (nakręcane zabaweczki z podobizną „sami wiecie kogo”). Zacznijmy jednak od początku.

Przed rozpoczęciem zabawy, z krótkiego filmiku dowiemy się jak przedstawia się fabuła. Znudzony chyba swoją drugoplanową rolą we wszystkich grach z Mario, Donkey Kong leżąc sobie na kanapie w chatce wypełnionej bananami ogląda telewizję. Z pilotem w łapie cyka po kanałach i natrafia na reklamę zabaweczki zwanej „mini Mario”. Na kolejnym kanale wyłapuje reklamę bananów – ale ów owoc nie budzi w nim takiego pożądania jakie powinien wywołać, co sprawia, że Goryl szybko cofa na wcześniejszy kanał. Śliczna miniaturka (m-M) tak się małpie spodobała, że w jego oczach pojawiło się to, co Begerowa w oczach miała, czyli… serduszka. DK z impetem wyleciał z kanapy przed sklep z zabawkami ale niestety wszystkie mini-cuda zostały już wyprzedane. Zdenerwowany wparował do fabryki „Mario Toy Company” i z taśmy produkcyjnej zwinął wszystkie zabawki do wielkiego wora. Sam szef, czyli Mario wyrusza w pościg za złodziejem. W tym właśnie momencie rozpoczyna się nasza gra.

Sterujemy oczywiście Hydraulikiem, mamy sześć światów: Mario Toy Company, Donkey Kong Jungle, Fire Mountain, Spooky Mouse, Mystic Forest oraz Twinlight City… każdy z nich cechują inne rodzaje przeszkód: lasery, rozmieszczenie drabinek, duchy, taśmociągi, ruchome platformy i wiele innych – większością z przeszkód możemy sterować naciskając odpowiedniego koloru przyciski. Robić to musimy z głową – bo np. wciskając czerwony, ukazuje nam się drabinka w tym kolorze, ale znika w innym, lub też znika nam kładka pod nogami i możemy wpaść na kolce co zakończy nasz żywot. Trzeba trochę pomyśleć – to jest właśnie ten element logiczny i cała gra właśnie na nim się opiera. Aby nie było łatwo, ograniczeni jesteśmy jeszcze czasem – np. 90 sekund na dojście do drzwiczek. Im dalej w las, tym ciemniej, tzn. trudniej bo przeszkody się na siebie nakładają: kolorowe przyciski do zmiany drabinek + przyciski do zmiany kierunku ruchu ruchomych platform i taśmociągów + jeszcze jakieś latające ptaki, na które należy uważać = extra FUN i większe skomplikowanie.

Długość zabawy i jej zróżnicowanie przedstawia się wyśmienicie. Donkey Kong wchodząc do każdego ze światów gubi kilka rzeczy przeciskając się przez małe drzwiczki. Z worka wypadają mu skradzione mini-Mario, pudełka z kokardkami w trzech kolorach (za zebranie ich dostajemy dodatkowe punkty), kluczyk itp. W pierwszych levelach przed rozgrywką ukazuje się naszym oczom mały tutorial, uczący nas podstawowych ruchów, możliwości i czynności jakie możemy i będziemy musieli wykonać. Dodatkowo podczas samej gry znajdziemy umieszczone gdzieś czarne kwadraciki „? HELP” informujące nas o nowych ruchach Mario. Skoki na sprężynie, chodzenie na rękach, wspinanie się po linie, salta, tak więc już samo przez się mówi, że wąsaty ma wiele możliwości poruszania się. Ale wróćmy do przedstawienia długości gry. Pierwszych sześć leveli w każdym ze światów podzielono na dwa etapy. W pierwszym musimy znaleźć kluczyk, a następnie dojść z nim do drzwiczek. W drugim etapie musimy natomiast dojść do mini-Mario. Siódmy level to doprowadzenie do dużego pudła wszystkie sześć zabaweczek, które idą za nami gęsiego, mamy tu coś na zasadzie labiryntu lub małych korytarzyków. Mario nie może wszędzie wejść, ale może być np. trzy poziomy wyżej i iść w lewo, a na dole będzie szło za nim w tym samym kierunku kilka zabaweczek, które muszą być w zasięgu wzroku. Ilość doprowadzonych m-M stanowi w levelu ósmym nasze życia podczas walki w bossem – Donkey Kongiem. Im więcej żyć uda nam się zachować na koniec i im szybciej to zrobimy, tym lepszy wynik końcowy. Za wysoko punktowane levele dostajemy gwiazdki, które później otwierają nam poziomy w trybie Expert – tak mniej więcej wyglądają światy. Licząc mamy 6x(6×2) + 6×2 – daje nam 84 levele z tymi „podLevelami”. Na koniec jest walka finałowa.

Zaznaczyć trzeba, że pudełka z kokardkami, po trzy na level, dają nam dodatkowe punkty, a zebranie wszystkich premiowane jest jedną z dwóch mini gierek dodających życie (coś na zasadzie trzech kubków). Na początku widzimy bonusowe grzybki od 1up do 5up lub pysk Goryla – 0up. Naszym zadaniem jest albo zatrzymanie szybko przeskakującej strzałki tam, gdzie jest najlepszy grzybek lub przesuwanie pudełkami, które ma na celu uniknięcie zgniecenia ich przez łapę Donkeya – box który przetrwa wyłania naszą nagrodę (ilość dodatkowych żyć).

Po zwycięstwie i obejrzeniu creditsów następuje SZOK !!! – gra się wcale nie kończy, to dopiero połowa. Dostajemy kolejnych sześć światów, ale z „+” (plusem), np. drugi „Donkey Kong Jungle +”. Już nie mamy dwóch etapów, teraz nie gramy tak jak wcześniej szukając kluczyka i mini zabaweczek. Teraz rozgrywka wygląda mniej więcej jak siódmy level w każdym ze światów – tam prowadziliśmy sześciu mini-Mario do pudła, a teraz w każdym levelu prowadzimy jednego do drzwiczek (on ma już kluczyk) – sami zobaczycie, że zabawa świetna, urozmaicenie wielkie, a daje nam to kolejnych 36 leveli + 6 kolejnych walk z DK i drugą walkę finałową, ale tym razem z Mecha Donkeyem. Drugie napisy końcowe, podwójna radość – no rewelacja! Taki dodatek pozwala nam stwierdzić, że pierwszych sześć światów mamy jako easy, kolejnych sześć to normal, a do tego dochodzi jeszcze Expert – jako hard.

Dalszej historii zdradzać nie będę sami to zobaczcie, co dzieje się z Gorylem po pierwszej wygranej walce finałowej.

Tryb Expert pojawia się po pierwszym zakończeniu gry – tzn. dojściu do połowy – ale aby grac w expercie, należy zdobyć gwiazdki. Zdobywa się je przez szybkie przejście levelu z uzbieraniem wszystkich punktowanych boxów, zabiciu przeciwników itp. W expercie mamy dodatkowo jeszcze dwanaście leveli. Choć wyglądają one łatwo, to trzeba ruszyć główką lub wykazać się zręcznością.

Grę polecam, jest rewelacyjna – wyciągnijcie z niej MAX, ja tak zrobiłem – świetna zabawa. Grafika wygląda przepięknie kolorowo, czyli jest bardzo dobrze. Do muzyki i dźwięków też nie ma co się przyczepić, bo melodyjki współgrają z całością, a inne dźwięki jak np. tupot chodu Mariana, gdy porusza się po metalowych powierzchniach – cudo. No i ten element logiczny – coś ciekawego. Gra jest czymś nowym, nie jakimś odświeżanym kotletem, kolejną wersją Super Mario, Mario Kart i Mario Party – to całkiem nowa seria (bo druga część – Mario vs. Donkey Kong 2: March of the Minis – jest już na Nintendo DS). Jeśli jeszcze nie graliście – to już wiecie, co jest waszym obowiązkiem na GBA, sprawdźcie koniecznie!

Ocena ogólna

Mario vs. Donkey Kong

GAME BOY ADVANCE

Grafika
90%
Dźwięk
80%
Grywalność
90%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.