RecenzjaMaster System

Operation Wolf

Loading

Chyba ostatnio wspominałem, że kupiłem broń? To miała być szansa na zdobycie szacunku w sąsiedztwie, no i porządny straszak na tych z drugiej strony ulicy. Ach, kusząca perspektywa… Niestety po raz kolejny praktyka zrównała śmiałe teorie z ziemią. Mój zuchwały napad na okoliczną Żabkę zakończył się fiaskiem, kiedy po wyjęciu Light Phasera zaplątałem się w zwisający kabel wpadając prosto w ręce ochrony (jak na emerytów z grupą inwalidzką byli naprawdę silni). Na szczęście skończyło się na kilku dniach w areszcie, nawet guna zwrócili. Wiecie co? Czegoś mnie to nauczyło. Kończę z życiem kryminalisty. Szkoda jednak, żeby pistolecik się po szafach kurzył, wszak swoje zań zapłaciłem. Kupiłem więc Operation Wolf na Segę Master System i od teraz wymachuję klamką tylko dla tych „dobrych”.

Jakie jest wytłumaczenie dla rozlewu krwi przedstawionego w shooterze Taito z 1990 roku? Niezbyt odkrywcze. Jak łatwo się domyślić, główne role odgrywają tu komuniści z fikcyjnego państwa pod wodzą złego prezydenta-dyktatora, uciskany lud tychże ziem i zakładnicy przetrzymywani w obozie koncentracyjnym. Po drugiej stronie barykady znajdziesz się oczywiście Ty, dzielny wyzwolicielu działający (a jakże!) w pojedynkę. Mówić dalej? Chyba sobie daruję. Kto gra w takie gry dla fabuły?

Schemat jest prosty. Przed graczem postawiono sześć plansz, każda wypełniona po brzegi przeciwnikami do ustrzelenia. Całość przypominać ma logicznie zaplanowaną operację zbrojną. Desant rozpoczniesz w okolicy łagrów, by następnie przedostać się na tyły wroga przez nieprzebyte połacie dżungli, skąd siejąc rwetes wkroczysz do wrogiego składu amunicji, by wreszcie dopełnić misji uczestnicząc w walkach na lotnisku. I tyle wystarczy by gra hojnie połechtała nasze ego gratulacyjnymi creditsami końcowymi. Do dzieła, sir!

Ekran cały czas się przesuwa, a głównym celem jest eliminacja wrogich jednostek zanim one zrobią to z nami. Walka nie jest jednak zupełnie bezmyślnym procesem wymagającym tylko szybkości i refleksu. Przyda się odrobina myślenia taktycznego, a to za sprawą szybko kończących się magazynków i ograniczonego zapasu granatów. Kluczem do sukcesu może okazać się odpowiednie rozdysponowanie posiadanej broni. Nieprzemyślane salwy pozbawią cię jakiegokolwiek oręża na długo zanim na horyzoncie pojawią się zbawienne paczki amunicji. Z granatami sytuacja ma się analogicznie. No właśnie… Posiadacze Light Phasera być może już zaczęli zastanawiać się, jak rzucać granatami i strzelać, skoro pistolet ma tylko jeden przycisk spustu. Z pomocą przychodzi tu pad. Podłączając go do wejścia na drugi kontroler, otrzymujemy w stu procentach funkcjonalną wyrzutnię granatów, która do celowania nadal wykorzystuje guna. Brzmi to zawile, jednak jak sami zobaczycie, sprawdza się „w praniu”. Z padem zaciśniętym w jednej dłoni i pistoletem wymierzonym w ekran w drugiej będziesz wyglądał co najmniej groźnie! Od razu uprzedzę pytania – tak, dziewczyny na to lecą. Autopsja. I jeszcze jedno: jeżeli nie macie smsowskiego pistoletu, nie ma co załamywać rąk. Standardowy kontroler bez problemu może go zastąpić. Będzie trochę trudniej, ale można pograć, a nawet – ba – przejść grę.

Jak przystało na prawdziwego twardziela, jedna kula (choćby i w pierś) cię nie zabije. Co prawda, wbrew porzekadłu – na pewno też i nie wzmocni, tak czy inaczej powodów do paniki rodzić nie powinna. Chcesz utrzymywać pasek życia na sensownym poziomie? Strzel, zanim zrobi to przeciwnik. I uważaj na ludność cywilną i zakładników. Co często spotykane w tego typu grach, lubią dawać o sobie znać w nieodpowiednim miejscu i czasie (wiecie, co mam na myśli). Poziom trudności udało się odpowiednio zbalansować, powoli robi się coraz trudniej. Po utracie wszystkich kontynuacji trzeba zaczynać od nowa, dopiero godzinka lub dwie spędzone z Operation Wolf wytrenują cię na tyle, by móc stawać do boju z uzasadnioną nadzieją przejścia gry.

Oprawa graficzna i dźwiękowa stoją na przyzwoitym poziomie. Rozgrywka toczy się szybko i płynnie, a muzyka i odgłosy otoczenia po prostu nie denerwują – a to już coś, kiedy mowa o grach z ery ośmiobitowców.

Trudno doszukać się wyraźnych wad Operation Wolf. To po prostu bardzo solidny tytuł; jeden z najlepszych „celowniczków” swojej epoki. Sam na dobre kilka dni ochoczo wciągnąłem się w sianie słodkiej, bezmyślnej pożogi pośród złych wirtualnych ludzików. Wszystko to w imię pomocy tym dobrym wirtualnym ludzikom.

Ocena ogólna

Operation Wolf

MASTER SYSTEM

Grafika
80%
Dźwięk
70%
Grywalność
80%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.