RecenzjaNES

Platoon

Loading

W połowie lat 80tych ubiegłego wieku na ekrany kin trafił wybitny film Olivera Stone’a pod tytułem Pluton. Ten znamienity obraz przedstawiał w bardzo realistyczny sposób brutalność, z jaką przyszło zmierzyć się żołnierzom amerykańskim dwie dekady prędzej podczas wojny w Wietnamie. Plejada gwiazd zerkająca na widza ze szklanego ekranu dodatkowo podnosiła walory artystyczne tej produkcji i jak sięgam pamięcią, to absolutnie każdy kojarzył wówczas fantastyczne role Willema Dafoe, Charliego Sheena, oraz zakazaną poharataną gębę Toma Berengera. Na ogromnej fali popularności owego filmu, firma Ocean postanowiła stworzyć grę, do której starano się przenieść fabułę filmu jak również pójść o krok dalej i dodać do bądź, co bądź banalnego gatunku strzelanin dodatkowe aspekty o zabarwieniu przygodowym. Platoon został wydany w 1987 roku na niemal wszystkie platformy, które były w stanie grę uciągnąć, a najciekawsza z punktu widzenia oprawy audiowizualnej dla 8-bitowych graczy była wersja dla konsoli NES, o której będzie ta właśnie recenzja.

Zacznę może trochę od końca, ale to dlatego że chcę się rozprawić z niesłusznymi opiniami, które krążą na temat opisywanego tytułu. Przede wszystkim należy wspomnieć o tym, że gra Platoon nie zdobyła przychylności zarówno graczy jak i krytyków. Pozycji wytykano liczne błędy oraz piekielnie wysoki (nawet jak na ówczesne czasy) poziom trudności. Najprawdopodobniej to właśnie ta druga kwestia sprawiła, że większość graczy nie miała okazji docenić w pełni Plutonu, przez co gra otrzymała niechlubne miano crapa. Szkoda, bo tytuł ten po głębszej analizie zdawał się być pozycją ambitną i na swój sposób wyprzedzającą swoje czasy. Firma Ocean mogła pójść na łatwiznę i zrobić klasyczną strzelaninę, w której przemy do przodu strzelając do żółtków. Na takie gry było wówczas duże zapotrzebowanie, więc tego typu pozycja z pewnością sprzedałaby się nie gorzej (a możliwe, że nawet i dużo lepiej) niż to, co postanowiono stworzyć. Znamienne dla gatunku strzelanek jest to iż nie wymagają od gracza zaawansowanego myślenia. Ba! Powiem więcej – zwykle nie wymagają go absolutnie za grosz! Platoon ma jednak ciekawy aspekt w postaci zbierania i wykorzystywania przedmiotów. I nie mam tu na myśli wcale uzupełniania amunicji, a zbieranie np. ekwipunku, który wydatnie ułatwi nam rozgrywkę w kolejnym poziomie. Mamy, więc możliwość przed wejściem do tuneli odnalezienia mapy zawierającej rozmieszczenie korytarzy, lub pochodni która rozświetli nam panujące tam egipskie ciemności. Skoro jesteśmy już przy planszach to warto wspomnieć, że jest ich zaledwie cztery. Trzeba tu jednak nadmienić, że każda z nich diametralnie różni się od pozostałych. Mamy, więc scrollowany w bok poziom w dżungli wypełnionej uzbrojonymi po zęby bojówkami Vietkongu, tunele pod wioską z widokiem FPP (Tak, FPP!), celowniczek w postaci nocnej obrony umocnień przed nacierającymi skośnookimi (chociaż tego akurat w ciemności nie widać, ale uwierzcie mi na słowo), oraz ostatni i zdecydowanie najlepszy poziom w tropikalnym lesie z perspektywą TPP „a’la Cabal”. Jak widać wraz z postępami w grze kompletnej zmianie ulega mechanika rozgrywki, co w momencie wydania gry było rzeczą niespotykaną. W zasadzie można śmiało powiedzieć, że są to tak naprawdę cztery całkiem różne gry. Nie wiedzieć, dlaczego wielu graczy uznawało to rozwiązanie za wadę opisywanego produktu.

Kilka słów o słynnym poziomie trudności w grze Platoon. Jest on faktycznie wyśrubowany niesamowicie wysoko i gra wymaga intensywnego masterowania. Szczególnie we znaki daje się poziom pierwszy gdzie gracz niemal bez przerwy jest atakowany. Wietnamczycy biegają z kałachami jak szaleni (tak, są zdecydowanie szybsi od nas), wychodzą spod ziemi, albo dla odmiany skaczą na nas z drzew. Wszystko dzieje się w dużym tempie i nasi żołnierze padają jak muchy. Z jednej strony jest to irytujące, a z drugiej – faktycznie jest w tym jakaś odrobina realizmu, bowiem amerykańscy żołnierze nader często stawali się ofiarami na polu bitwy w sposób analogiczny jak przedstawiono to w grze. Jeśli do tego dodamy miny, które można napotkać na każdym kroku, oraz ograniczoną liczbę amunicji to dostajemy prawdziwe mission impossible.

Niemal każdy z poziomów (a właściwie to wietnamczycy, którzy na nich się znajdują) oferuje graczowi kilka nieprzyjemnych niespodzianek i stara się jak najszybciej uszczuplić nasz oddział. Ciekawostką jest, że liczba naszych żyć reprezentowana jest właśnie przez kolejnych żołnierzy naszego plutonu, z których każdy może otrzymać aż cztery trafienia zanim będzie gotów do powrotu do domu w plastikowym worku. Ten aspekt też potraktowano na swój sposób ciekawie, bowiem wojacy oznaczeni są po prostu kolejnymi numerami. Można było nadać im jakieś imiona, ale nie uczyniono tego. Wydaje mi się, że ów zabieg jest celowy, ponieważ nie ma czasu na przywiązanie się do danego bohatera – kolejni giną tak szybko, jak na prawdziwej wojnie… Zostają tylko numerkiem – swoistym nieśmiertelnikiem.

Poziom trudności nie jest windowany jedynie przez zaskakująco skutecznych wrogów a swoje dokładają skomplikowane levele. Dżungla, jak to dżungla. Wszystko jest do siebie bliźniaczo podobne i łatwo się zgubić, a że amunicji w magazynku sukcesywnie ubywa, a wrogów wręcz przeciwnie, to w wielu przypadkach może okazać się, że labirynt do którego trafiliśmy, potrafi rozłożyć na łopatki nawet gracza o najbardziej zwinnych łapskach. W rozgrywce pomóc może rysowanie map, oraz pozostawanie w ciągłym ruchu. Dla gracza, który pozna prawidła rządzące grą, Platoon nie stanowi już w zasadzie większego wyzwania i da się go ukończyć w mniej niż kwadrans. Żeby dojść jednak do takiej wprawy niezbędne jest spędzenie z grą sporej ilości czasu, aby wymasterować kolejne poziomy. Wisienką na torcie dla wytrwałych jest natomiast ostatni i najlepszy poziom gry, który dostarcza mnóstwo radochy i jest bardzo grywalny.

Jak widać większość elementów wytykanych jako wady da się w logiczny sposób wytłumaczyć i powiem więcej – da się je przekuć na zalety, jeśli tylko dostrzeże się dlaczego umieszczono je w grze w taki a nie inny sposób. Żeby jednak nie koloryzować za bardzo powiem, że gra oczywiście ma słabsze elementy, jak choćby nie do końca wykorzystany wskaźnik morale (spadający, jeśli zabijemy cywilów), czy niemożliwość strzelania podczas skakania. Wszystko to jednak w mojej opinii nie wpływa znacząco na ogólny odbiór całości, jeśli tylko odpowiednio podejdziemy do gry bez zbędnych uprzedzeń sugerując się obiegowymi opiniami.

Kilka słów o oprawie wizualnej, która stoi na całkiem przyzwoitym poziomie. Tła są całkiem bogate w szczegóły i w zasadzie tylko ich powtarzalność może nieco nużyć. Nie można natomiast mieć zastrzeżeń ani do stosunkowo płynnej animacji, ani tym bardziej do poziomu odzwierciedlenia topografii samego Wietnamu. Jest w zasadzie wszystko, co być powinno. Kiepsko wypada tylko poziom trzeci, ale to w dużej mierze, dlatego, że rozgrywa się on w nocy i jeśli nie użyjemy znalezionych uprzednio rac to niewiele tam widać. Na dodatkową uwagę zasługuje fajna animowana końcówka gry, nawiązująca oczywiście do filmu. Jeśli chodzi natomiast o muzykę to mam nieco więcej wątpliwości, bo o ile same utwory w grze są całkiem w porządku, tak dobór sampli w muzyczkach potrafi sprawić ból naszemu narządowi słuchu. Wydaje się to bardzo nierówne oraz przede wszystkim mało urozmaicone. Dźwięki odgłosów jest trochę lepszy, ale nie jest to zdecydowanie górna półka gier NESowych, bo choćby po grach CodeMastersów wiemy na co stać pierwszą stacjonarkę od Nintendo.

W recenzji starałem się wybielić niego negatywne i niesłuszne według mnie opinie, krążące o grze Platoon. Nie da się jednak zmienić tego, że ów tytuł ciężko komuś polecić. Z pewnością jest to wąska grupa graczy, którzy są wielkimi fanami filmu Pluton, a przy tym jednocześnie uwielbiają gry o poziomie trudności wyśrubowanym do granic możliwości. Ja osobiście spełniam oba te warunki i bawiłem się wyśmienicie przy Platoon grając w niego wielokrotnie. Jeśli jednak wolicie coś prostszego to potraktujcie opisywaną pozycję raczej jako ciekawostkę, którą jest z całą pewnością, bo jednego nie można tej grze odmówić – różnorodności i sporej dawki oryginalnych pomysłów.

Ocena ogólna

Platoon

NES

Grafika
70%
Dźwięk
50%
Grywalność
70%

Autor

Komentarze

  1. Przyjemna recenzja, szkoda że nie miałem z gra wcześniej styczności bo lubię klimaty wojny wietnamskiej.

    1. W końcu coś na NESa. 🙂 Grałem w Platoon lata temu ale jakoś mnie nie porwał. Może właśnie przez ten wysoki poziom trudności. Niezła recenzja Axio!

  2. Nigdy mnie ta gra nie zachwyciła, ale odpalę ją sobie i troszkę popykam w ramach treningu kciuków 😉 Z tym poziomem trudności to chyba jednak lekka przesada „że wyśrubowany”. Owszem gra łatwa nie jest, ale przecież były gry trudniejsze – zwłaszcza w latach 80

    1. Gra jest trudna ale tak jak napisalem w recenzji mozna ja masterowac i wtedy nie stanowi juz wiekszego wyzwania. Pierwszych kilka podejsc jest jednak nie lada wyzwaniem i wiele osob zniechecalo sie za szybko do tej gry, szczegolnie ze dzungla ma to do siebie ze nie widac progresu gracza wiec wiekszosc odpuszczala.

      1. Dla mnie największą wadą była trochę nuda i błądzenie po dżungli. Wyzwaniem może być niewątpliwie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.