RetroAge Recenzja, Saturn Saturn Bomberman
RecenzjaSaturn

Saturn Bomberman

Loading

„Bomberman” czy „DynaBlaster”? Nieważne, pod jakim tytułem po raz pierwszy spotkałeś sympatycznego, ubranego w biały skafander piromana. I nie ważne czy byłeś samotnikiem próbującym uwolnić córkę profesora z rąk czarnego Bombera, czy też trybu „przygodowego” używałeś jedynie jako treningu przed sesjami multiplayer. Najważniejsze, że przygody Bombermana do dziś cieszą się dużym uznaniem, a wieloosobowe rozgrywki są niemal stałym elementem wszelakich retro-gamingowych imprez. A dzisiejszym tekstem, przypomnimy sobie jedną z najlepszych odsłon serii – Saturn Bomberman.

Patrolując tereny nad dżunglą Bomberzońską, dwójka funkcjonariuszy planetarnej policji – BiałyBomberman, oraz jego partner Czarny Bomberman (nawrócony na drogę praworządności w „SuperBomberman) zauważają brak kryształów mocy w wieży, w której uwięziona była potężna pradawna bestia – Crator. Pozostaje pytanie, kto się połasił na kryształy, lub kto chciał uwolnić potwora? Chwilę później przez intercom zadzwonił znany już od pierwszych przygód Bombermana Profesorek Ein – „Bomberman? Słuchaj, nasz (nie)dobry znajomy Mr. Mujoe i jego szalona ekipa uwolnili Oratora, celem zawładnięcia światem. Udało się ustalić, że ich baza znajduję się na terenie wesołego miasteczka…”

Cóż nam pozostało drogi graczu (lub drodzy gracze – gdyż tryb „przygodowy” możemy przechodzić także we dwoje), po raz kolejny musimy uratować świat. Wędrówka w „Saturn Bomberman” została podzielona na 5 stref (a te, z kolei są podzielone na poziomy, których w sumie odwiedzimy 35) – park rozrywki, kraina samurajów, dziki zachód, świat dinozaurów, oraz futurystyczna kraina Pana Mujoe. Każdą ze stref charakteryzują odpowiednie motywy graficzne, zmieniające się nawet na poszczególnych planszach danej strefy. Oczywiście każda z krain posiada równie charakterystyczny zestaw postaci, a nawet odpowiedni wygląd elementów, które wysadzamy za pomocą bombermanowych bombek.

W przeciwieństwie do poprzednich (znanych mi) przygód Bombermana, naszym celem nie jest eksterminacja wszystkich przeciwników występujących na danym poziomie. Aby posunąć akcję do przodu, wystarczy wysadzić obecne na planszy czerwone „przekaźniki energii” oraz skierować swe kroki do miejsca opisanego „exit”. Oczywiście pozbycie się występujących na planszy stworków jest jak najbardziej zalecane, gdyż mają one niezwykłe zdolności w przeszkadzaniu podczas wykonywanego przez nas zadania.

Przeszkadzajki charakteryzują się dużą różnorodnością, a ich zasób technik przeszkadzania rośnie z każdym poziomem. Potrafią między innymi samodzielnie detonować podłożone przez nas bomby (nic im się wtedy nie dzieje), przerzucać ładunki w inne miejsce, strzelać do nas z broni palnej, a nawet czarować zmniejszając nasz rozmiar, a tym samym możliwości. Dodatkowo (co nie jest żadną niespodzianką) każda z pięciu stref zakończona jest walką z bossem (który oczywiście posiada potrzebny ludzkości kryształ). Szefowie standardowo posiadają niestandardowe (duże) rozmiary i często wymagają niekonwencjonalnego sposobu wykorzystania posiadanego przez nas arsenału).

Aby nie było znowu zbyt trudno, oddano do naszej dyspozycji dość duży zestaw „dopalaczy” – większą siłę ognia, możliwość stawiania większej liczby bomb, zapalnik na zdalne sterowanie, kamizelki „ognioodporne”, przyspieszające wrotki i wiele innych. Z pośród wielu pomocniczych elementów rozgrywki, na szczególną uwagę zasługują odnajdywane przez nas jaja, z których wykluwają się dostępne w pięciu kolorach dinozaury. Dinozaury możemy (a raczej jest to wskazane) ujeżdżać, dzięki czemu zyskujemy niejako dodatkowe życie, ale także dodatkowe funkcje przypisane do danego koloru naszego „pupila”, takie jak: warczenie na przeciwników, kopanie bomb, przeskakiwanie przez bomby. Dodatkowo znajdywanymi na planszach owocami możemy karmić dinozaura, powiększając nie tylko rozmiar, ale także moc jego funkcji specjalnych. Niestety tracąc życie, pozbywamy się wszystkich „dodatkowych” dopalaczy za wyjątkiem „siły ognia” oraz możliwości stawiania większej liczby bomb na raz. A tracąc wszystkie życia, wybierając opcję kontynuacji, zaczynamy od podstawowego wyposażenia Bombermana – co może być dość kłopotliwe w sytuacji walki z Bossem – w tym wypadku warto ponownie odwiedzić „zaliczone” poziomy celem uzupełnienia opałek (w tym wypadku dowolnie wybierać poziomy, a na dodatek wszystkie „przekaźniki” są już zlikwidowane).

35 poziomów – dla jednych to dużo, dla drugich za mało. Dlatego też dla tych „drugich” przygotowano 20 poziomowy tryb „mistrza”, z planszami w stylu pierwszych Bombermanów, gdzie naszym zadaniem była przede wszystkim eksterminacja wszystkiego, co się rusza. Co cztery poziomy natrafimy na Bossa – Bombowego instruktora. Jak łatwo policzyć szefów w trybie „mistrza” znajdziemy pięciu. Głównym celem tego trybu jest zdobycie jak najlepszego wyniku punktowego, czyli możemy go uznać za coś w stylu trybu „Arcade”.

A teraz, najlepsze zostawiłem na koniec! Czyli genialny wieloosobowy tryb bitwy. Co powiecie na 8 specjalnych aren, na których z wykorzystaniem multitapów (do każdego można podpiąć aż 6 kontrolerów) może zmierzyć się aż 8 śmiałków? Mało? Masz wielu kolegów? Więc co powiesz na jeszcze jedną dodatkową arenę, na której mieści się aż dziesięciu! graczy? A nawet, jeśli nie posiadasz tylu znajomych, lub takiej ilości kontrolerów do Saturna, a chciałbyś zaznać rozkoszy multiplayerowej orgii destrukcji i czadu, bez problemu możesz zastąpić „żywych” przeciwników, takimi sterowanymi przez konsolę. Na samym szczycie tego przepysznego multiplayerowgo tortu dołożę jeszcze malutką wisienkę – czyli możliwość sieciowej rozgrywki za pomocą modemu NetLink – gdzie łącząc siecią telefoniczną dwie konsole, czterech graczy może drużynowo podkładać sobie radośnie eksplodujące bombki (opcja dostępna w japońskim wydaniu „X-Band”, oraz wydaniu amerykańskim.)

Na zakończenie chciałbym dodać, że ten przepyszny Bombermanowy cukierek został zapakowany w równie piękne sreberko. Wszystkie plansze w trybie „przygodowym” są bardzo ładnie zaprojektowane i namalowane. Dodatkowo posiadają duże ilości bardzo fajnie zrobionych animowanych elementów, nierzadko wpływających na sposób prowadzenia rozgrywki. Na osobne zdanie zasługują przeszkadzajaki, równie pięknie animowane, a swoim rozmiarem nie rzadko kilkukrotnie przerastają głównego bohatera. Nie można oczywiście pominąć pasującej klimatem do charakteru danej planszy muzyce.

Podsumowując, duże brawa należą się programistom odpowiedzialnym za powstanie „Saturn Bomberman” – w szczególności za to, że w trybie przygodowym odważyli się na zerwanie z tradycyjnymi prostokątnymi planszami, a postawili na nieregularne kształty bogato okraszone często animowanymi elementami, charakterystycznymi dla danej krainy. Aby konserwatywni bombermanowi puryści nie czuli się zagubieni, zawsze mogą odpalić zamiennik klasycznego stylu – tryb mistrza. Wszystkich powinien pogodzić rewelacyjny tryb multiplayer, wytyczający next-genowe drogi rozwoju – do dziesięciu graczy przy jednej konsoli, oraz pierwszy konsolowy bombowy tryb on-line. Moim skromnym zdaniem, „Saturn Bomberman” to najlepsza odsłona serii, jaka kiedykolwiek powstała.

Ocena ogólna

Saturn Bomberman

Sega Saturn

Grafika
90%
Dźwięk
90%
Grywalność
100%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.