RecenzjaDreamcast

Sega GT

Loading

Dzisiaj w jadłospisie RetroAge pojawia się nowe danie dla wielbicieli makaronu. Na talerz trafia Sega GT na konsolę Sega Dreamcast, czyli odpowiedź niebieskich na Gran Turismo. Czy podołała wyzwaniu? Zapraszamy do lektury recenzji.

Kiedy Sega wprowadzała na rynek Dreamcasta, wśród gier wyścigowych niepodzielnie rządziło Sony, a niekwestionowanym królem racerów było Gran Turismo, gra do której w ukryciu wzdychali posiadacze Saturnów i Nintendo 64. Jasnym było, że i „makaron” musi mieć w swojej bibliotece wyścigi o zacięciu symulacyjnym oferujące co najmniej kilkadziesiąt modeli samochodów. Bossowie niebieskich postanowili rzucić rękawicę odwiecznemu rywalowi i stworzyć tytuł, który śmiało stanie w szranki z wielkim Gran Turismo. Misję wyprodukowania gry pod tytułem Sega GT powierzono wewnętrznemu zespołowi Segi Wow Entertainment znanemu dotychczas z produkcji między innymi Golden Axe i House of the Dead.

Zacznijmy od mocnych stron gry, a jest ich całkiem sporo. Pierwsze co rzuca się w oczy to oprawa graficzna. Jest ona naprawdę na wysokim poziomie i plasuje się w czołówce produkcji dremcastowych. Tory wykonane są ładnie, mamy dużą widoczność i spore zróżnicowanie otoczenia. Dotyczy to przede wszystkim tras pozamiejskich. W miastach wygląda to gorzej i nie dorasta do poziomu Metropolis Street Racera. Rażą zwłaszcza powtarzające się tekstury i grubo ciosane klockowate budynki. Modele pojazdów są duże i ładnie wykonane, a programiści nie poskąpili im polygonów. Co prawda do wspomnianego wyżej MSR trochę brakuje ale auta wyglądają naprawdę dobrze. Jedyne co nie podoba mi się w wykonaniu samochodów to szyby. Są ciemne i nieprzeźroczyste, przez co pojazdy wyglądają trochę jak modele, a nie prawdziwe maszyny.
Jeśli chodzi o oprawę dźwiękową to zrealizowano ją solidnie. Odgłos silników, pisk opon czy zgrzyt skrzyni biegów wszystko brzmi poprawnie. Niestety nie mogę tego powiedzieć o muzyce. Jeżeli lubisz koszmarne gitarowe rzępolenie to muzyka jest dla ciebie. Jeśli nie – to najlepszą muzyką dla Twoich uszu niech będzie ryk silników.

Do dyspozycji domorosłych mistrzów kierownicy oddano kilkadziesiąt samochodów. Japonia to cała plejada rodzimych marek: Toyota, Nissan, Honda, Subaru, Mazda, Mitsubishi oraz Daihatsu. Wielbiciele japońskiej motoryzacji poczują się jak w niebie mając do dyspozycji po kilka, a nawet kilkanaście aut każdego z producentów. Także Europa reprezentowana jest dosyć obficie, dostępne są min: Mercedes, Renault, Opel, Alfa Romeo czy Fiat (jest nawet swojskie Seicento). Za to motoryzacja amerykańska potraktowana jest bardzo po macoszemu, mamy tu tylko Forda i Dodge’a.

Grywalność – tu mam ciężki orzech do zgryzienia. Gra zwłaszcza na początku może zniechęcić. Pierwsze wozy są słabe, powolne i kompletnie nie dają przyjemności z prowadzenia. Takie Suzuki Alto dynamiką i przyspieszeniem (wyglądem zresztą też) przypomina wózek sklepowy. Ale im dalej w las tym lepiej. Pojawiają się nieśmiertelne Lancer i Impreza, a gra nabiera rumieńców. Naprawdę trzeba się sporo nagimnastykować żeby wygrać wyścig. Auta prowadzi się ciężko –zwłaszcza tylnonapędowe potwory o sporej mocy, ale satysfakcja z dobrej pozycji jest ogromna. Gra nie wybacza błędów, zbyt późne hamowanie – lądujesz na poboczu i możesz zapomnieć o punktowanym miejscu. Dostępnych jest kilka trybów zabawy: pojedynczy wyścig, pojedynek z czasem i oczywiście sól Sega GT czyli tryb kariery. Za dobre pozycje wygrywamy wirtualna kasę, za którą tuningujemy autka i kupujemy nowe, czyli standard w pozycjach tego typu. Gra jest bardzo długa i trudna, więc ścigania jest naprawdę dużo. Mimo pewnych niedociągnięć za grywalność wystawiam tłuściutką ósemeczkę.

Czy Sega GT udało się zbliżyć poziomem do Gran Turismo? Mam mieszane uczucia co do tego tytułu. Z jednej strony wymagający i dający sporo frajdy model jazdy, dobra a momentami bardzo dobra oprawa graficzna. Do tego naprawdę spora ilość samochodów do sprawdzenia i długa kariera. Ale z drugiej strony słabo oddane uczucie prędkości zwłaszcza w słabszych autach i bardzo powoli rozkręcająca się rozgrywka mogą zniechęcić co bardziej niecierpliwych graczy. Ale ten kto mężnie przebrnie przez trudne początki, posmakuje naprawdę niezłego i satysfakcjonującego racera. Sega GT jest jak nieśmiała dziewczyna z sąsiedztwa. Na pierwszy rzut oka szara i nieciekawa, ale kiedy poznasz ją bliżej odkryjesz jej prawdziwy urok i spędzicie razem wiele sympatycznych wieczorów.

Ocena ogólna

Sega GT

DREAMCAST

Grafika
70%
Dźwięk
50%
Grywalność
80%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.