RetroAge Recenzja, Dreamcast Sonic Adventure 2
RecenzjaDreamcast

Sonic Adventure 2

Loading

Sonic Adventure 2 pojawił się późno, bo w czerwcu 2001 roku, kiedy Sega już od prawie 4 miesięcy zaprzestała produkcji Dreamcasta (jeśli nie uwzględnić krótkiego epizodu wskrzeszenia go kilka lat później). Gra nie była więc blockbusterem, który mógł napędzić sprzedaż konsoli. Jak się okazało był miłym pożegnaniem dla wszystkich, którzy zdecydowali się nabyć ostatnie pudełko marzeń od niebieskich. Jako ostatnia gra z Sonic’em na rodzimą platformę, a w dodatku kontynuacja bardzo udanego Sonic Adventure z 1999 roku, musiała spełnić wygórowane oczekiwania fanów. Czy się jej to udało? Zapraszam do lektury.

Ponaddźwiękowa przygoda 2 – Fabuła
Jeżeli graliście w poprzednie przygody Sonic’a, gdzie fabuła opierała się na uwolnieniu zwierzaczków z robocików, tutaj czeka Was mała niespodzianka – jest o wiele mroczniej. Otóż, 50 lat temu na kosmicznej kolonii ARK miał miejsce tajny eksperyment. Dziadek głównego antagonisty Dr. Ivo „Eggmana” Robotnika manipulując genami stworzył tajemniczą istotę, jeża Shadow’a, tzw. ostateczną formę życia – „Ultimate Life Form”. Teraz, Dr. Eggman znajduje zapiski swojego dziadka i uwalnia Shadow’a, który w zamian obiecuje mu władzę nad światem. Doktor nie podejrzewa jednak, że Shadow ma własne plany co do ludzkości…Take all of my Rings – Gameplay
Gry z Sonic’em zawsze miały problem z odnalezieniem się w trzecim wymiarze. O ile Sonic Adventure było chwalone, ale i ganione za niektóre rozwiązania a przede wszystkim za kiepską pracę kamery tu i ówdzie, w Adventure 2 twórcy postanowili temu zaradzić. Zdecydowano się na zawężenie poziomów w taki sposób, aby gracz nie musiał walczyć z upierdliwością kamery, ale nie pozbawiono go możliwości obracania jej przy pomocy triggerów na padzie.
Dzięki wyżej wspomnianemu zastosowaniu, gra zyskała na szybkości – SA2 jest jeszcze bardziej dynamiczna od poprzedniczki dzięki czemu lepiej wpasowuje się w Sonicowe uniwersum szybkości. Sterowanie także zostało lepiej dostosowane i rozlazłość która towarzyszyła 3 lata temu w SA zwyczajnie zniknęła. Postaciami steruje się lepiej i bardziej zwarto, błyskawicznie reagują na komendy gracza – co znacznie usprawnia gameplay, ale nie jest do końca idealnie. Tu i ówdzie zdarza się gdzieś zaklinować bądź zbugować – zwłaszcza na szynach po których zjeżdżają gracze – nie jeden raz wyleciałem w niezrozumiały sposób daleko w powietrze, bądź nie udało mi się przeskoczyć we właściwe miejsce.

Co do samego gameplayu; tutaj twórcy oddali nam ponownie pod kontrolę 6 postaci, tym razem podzielonych na dwie drużyny: Hero i Dark. W pierwszej znajdziemy dobrze znanego wszystkim Sonic’a, jego najlepszego przyjaciela Tail’sa oraz Kolczatkę Knucklesa.
W drugiej grupie, Sonic’owi przeciwstawiony zostaje mroczny i złowieszczy Shadow, Dr. Eggman oraz nietoperzyca Rouge. Pomiędzy dwiema drużynami nie ma różnic w rozgrywce, są one jedynie fabularnym odzwierciedleniem. I tak, Shadow’em jak i Sonic’em gra się identycznie z różnicą poziomów na których się znajdują. Ich rozgrywka polega na przemierzaniu leveli najeżonych różnorakiego rodzaju pułapkami: robotami do zniszczenia i spiralami, które wyrzucają gracza daleko w powietrze. Akcja jest tutaj bardzo dynamiczna a bohaterowie dysponują arsenałem umiejętności, których muszą używać aby znaleźć wyjście z niektórych sytuacji. I tak, początkowo mogąc używać Spindasha (zamiana w kulkę) do niszczenia skrzyń blokujących drogę, szybko znajdziemy artefakty pozwalające na dodatkowe ruchy, jak LightSpeedDash (podróżowanie po drogach z pierścieni) czy też atak pozwalający odbijać się od powierzchni.
Granie Tail’sem i Dr. Eggmanem jak i Knuckles’em/Rouge także nie różni się między sobą. Ci pierwsi poruszają się po poziomach przy użyciu mechów którymi doszczętnie niszczą wszystko przed sobą. Cele można najpierw namierzyć, a następnie wypuścić serię pocisków samonaprowadzających. Ich poziomy nie są co prawda szybkie, ale dynamika rozgrywki jest tutaj również obecna.
Knuckles i Rouge z kolei nie mają typowych leveli jak reszta ekipy. Twórcy przygotowali dla nich specjalne rozległe „Areny” po których zmuszeni są szukać części szmaragdu zniszczonego przez Knucklesa . Arsenał umiejętności tych dwojga mieści takie rzeczy jak szybowanie w powietrzu, walka wręcz i wspinanie się po ścianach. Są one potrzebne ponieważ szmaragdy poukrywane są losowo w różnorakich miejscach – a znalezienie ich wymaga cierpliwości i używania Radaru. Na czym polega ów radar? Otóż, jeśli znajdziemy się w pobliżu odłamka zaczyna on bipać i zmieniać kolor. Im bliżej celu, zmienia się on z zielonego poprzez żółty na czerwony. Jeśli ktoś chciałby to sobie lepiej zobrazować, wyobraźcie sobie grę z dzieciństwa w ciepło-zimno – właśnie tak to działa.
Podobnie jak Sonic i Shadow, reszta postaci także rozwija swoje umiejętności dzięki znaleziskom.

Do dyspozycji graczowi został oddany także znany wcześniej Chao Garden. Jest to ogródek, w którym opiekujemy się małymi stworkami znanymi jako Chao. W trakcie gry znajdujemy różne przedmioty i zwierzątka, które następnie można dać Chao aby ewoluowały. Istnieje także możliwość wrzucenia stworka na VMU (Virtual Memory Unit) czyli kartę pamięci Dreamcasta i zabrania go ze sobą w kieszeni, gdzie stworek będzie odbywał własne przygody.

Miłym powiewem świeżości jest tryb Multiplayer. Gracze wybrawszy swoją frakcję mogą zmierzyć się między sobą, na zasadach znanych z trybu fabularnego. Do wyboru jest kilka plansz, odpowiednio zrearanżowanych pod 2P VS. Dodatkowo, dostępnych jest kilka nowych umiejętności jak zatrzymywanie czasu czy ataki dystansowe.

„What you see is what you get!” – Grafika i muzyka
Od strony graficznej wszystko prezentuje się dobrze. Gra zazwyczaj działa bardzo płynnie i nie udało mi się dojrzeć żadnych zwolnień ani zgrzytów. Jest bardzo kolorowo i szczegółowo, poziomy robią wrażenie pod względem różnorodności, bowiem raz przemierzamy ulice pseudo San Francisco, by później znaleźć się w głębokiej dżungli skąd jesteśmy następnie wystrzeleni w przestrzeń kosmiczną. Jest to zdecydowanie jeden z ładniejszych tytułów wydanych na DC.
Muzycznie – dostajemy piękną ścieżkę tworzoną pod okiem Jun’a Senoue’a, świetnego japońskiego growego kompozytora. W ścieżkach dominuje dynamiczny Rock, ale są także kawałki jazzowe czy rapowe. Warto zaznaczyć że każda z postaci ma dostosowany OST pod siebie, tak jak było to zrobione w przypadku poprzedniej części.
Głosy postaci pozostały w większości te same co 3 lata temu – Ryan Drummond ponownie udziela głosu niebieskiemu bohaterowi i robi to dużo bardziej naturalnie. Nieco tandetny voice acting obecny w poprzedniej części stał się jak już wspomniałem naturalny, a aktorzy świetnie odgrywają swoje postacie.

„Level Cleared!” – Słowo na koniec
Czy Sonic Adventure 2 spełniła oczekiwania? Moim zdaniem tak. Mamy tutaj do czynienia z sequelem, który poprawia błędy jedynki a ponadto dodaje nową, świeżą zawartość.
Jednak na kilka rzeczy można się poskarżyć – przede wszystkim, gra jest niestety krótka. Poziomów wcale nie ma tak dużo, przechodzi się je dosyć szybko. Na szczęście twórcy zaimplementowali parę rozwiązań przedłużających zabawę, tj.: wyzwania, dodatkowe poziomy i postacie do odblokowania. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że pomimo upływu już paru dobrych lat od premiery gra się wcale nie zestarzała i dalej jest w stanie zapewnić kilkanaście godzin rozgrywki, zarówno starym wyjadaczom jak i młodemu pokoleniu graczy.

Ocena ogólna

Sonic Adventure 2

DREAMCAST

Grafika
90%
Dźwięk
100%
Grywalność
90%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.