RetroAge Recenzja, 3DS Spirit Camera: The Cursed Memoir
Recenzja3DS

Spirit Camera: The Cursed Memoir

Loading

Seria Fatal Frame (Project Zero) uchodzi za jedną z najlepiej wykonanych gier swojego gatunku. Ze swoim klimatem japońskiego horroru, zdobyła na całym świecie rzesze fanów nawiedzając ich domy. Dosłownie jednak to stwierdzenie pasuje bardziej do Spirit Camera: The Cursed Memoir wydanym na Nintendo 3DS. Jest to spin-off słynnej serii, gdzie głównym bohaterem zostaje sam gracz. Całkowite novum ale czy faktycznie warty uwagi?

Fabuła

Niespodziewanie na progu naszego domu znajdujemy paczkę. Nieoznakowany karton, wyglądający bardziej na czyiś dowcip, niż przesyłkę skierowaną do nas. To wpędza nas mimowolnie do krainy ciekawości. Nie jesteśmy w stanie walczyć z własną słabością, i po chwili wahania otwieramy go, uchylając rąbka tajemnicy. Odnajdujemy aparat z zeszłej epoki oraz tajemniczy notes, trochę zaniedbany acz otoczony dziwną aurą. Dołączona notatka sugeruje że otrzymaliśmy mistyczną Camera Obscura. Mechanizm jest niczym okno do świata spirytystyki pozwala ujrzeć to co nie jest widoczne gołym okiem. Aparat zaczyna reagować na notes, nie mija chwila a zostajemy wciągnięci do starego domu. Nie wiemy jak się tu znaleźliśmy, ale zaczynamy przemierzać korytarze, w poszukiwaniu wyjścia, albo chociaż odpowiedzi na jakiekolwiek z nurtujących nas pytań. Odnajdujemy kobietę ubraną w biel, ciągnięci potężnymi mocami staramy się ją wyśledzić. Wnet jedne z drzwi się uchylają i słyszymy jak tajemniczy kobiecy głos mówi – „nie przechodź przez drzwi”. Nagle, ledwie przed chwila widziana kobieta łapie nas i ni z stąd ni zowąd budzimy się w swoim domu.

To co zaszło to pewnie tylko zły sen, niczym preludium koszmaru. Wciąż oblani zimnym potem, jeszcze dokładnie nie otrząśnięci z podróży w paralelnym świecie, słyszymy głos. Szybko odkrywamy że potężna Obscura wciąż znajduje się w naszej dłoni. Zaglądamy przez wizjer i widzimy zjawę. Nasze krążące w myślach pytanie „czego chce?”, zostaje przerwane. „Nie przekroczyłeś drzwi? To dobrze, bo ona tam jest. Kobieta w czerni, która zabiera twarze swoich ofiar. Jestem Maya, lecz nic więcej nie pamiętam”. Monolog ducha zostaje przerwany przez męski głos. „Pomóż mi” wystękuję, a nasza Camera Obscura w pobliżu fioletowego pamiętnika rozświetla się jak światełka na choince. Ponownie, musimy spojrzeć w naszą prywatną puszkę Pandory. Co przyniesie tym razem spojrzenie przez ten diabelny artefakt? Sprawdźcie sami.

Mocne strony gry

Przede wszystkim godne podziwu jest wykorzystanie możliwości 3DSa i jego praca z fioletowym pamiętnikiem dołączonym do gry. Działa to na zasadzie kart AR które zwyczajowo sprzedawane są wraz z konsolą Nintendo 3DS. Duchy z niego wychodzą, obrazy ożywają, pojawiają się różne dziwne znaki, całkiem fajne i nietypowe rozwiązanie.

Fabuła jest znośna, i bardzo typowa dla serii, wydaje się jednak słabsza od gier z głównego nurtu Fatal Frame. Standardowa procedura to układanie fragmentów informacji, w jedną wielką i kulminacyjną całość. Gdy sprawa zostaje rozwiązana, stajemy do walki z głównym i najpotężniejszym duchem. Typowe.

Granie w stylu „live” to kolejna atrakcja. Wszystko dzieje się w naszym pokoju, (czy gdziekolwiek jesteście)zatem duchy z którymi przyjdzie nam walczyć otaczają nas. Musimy w miarę sprawnie obracać się i reagować podczas walk. Nie należy się jednak martwić przegraną. Mimo że gra zapisuje się po każdym rozdziale, to po przegranej walce stajemy w niej znowu od początku, pełni sił.

Słabe strony

Największą i najpoważniejszą wadą, jest wymóg gry na światło. 3DS nie radzi sobie dobrze w nawet lekko zaciemnionych pokojach. Mój żyrandol mimo że ma białe klosze to i tak nie przepuszcza wymaganej wiązki światła, co tym samym jest wyrokiem śmierci na klimatyczne granie w nocy. Chyba że ktoś ma lampę biurową albo jego żyrandol opiera się na jednej żarówce i wisi na dłuższym kablu bądź sprężynie, w każdym bądź razie trzeba tak skierować wiązkę światła by padała ona tylko na pamiętnik, a walczyć to sobie możemy w mroku. Jak chce się klimatu to niestety trzeba kombinować.
Granie „live” co już wspomniałem ma nie tylko dobre ale i złe strony. Konsolę musimy trzymać (głównie podczas walk), gdzieś na poziomie głowy. Czyli dłonie musimy trzymać z konsolą uniesione przez dłuższy czas, ładując moc obiektywu i kontratakując za pomocą słynnego w serii Zero Shout/Fatal Frame. Czyli uchwycenie ducha w momencie ataku, dosłownie ułamek sekundy przed uderzeniem. Jest to dość męczący zabieg, na szczęście zwyczajnie przypada jeden duch na jeden rozdział.
Maya to kolejny słaby element. Niby to nasz przewodnik duchowy po świecie gry, wyjawiający nam tajemnice fabuły, ale trzeba z nią tyle razy z nią gadać że to już zaczyna irytować. Zdarza się że musimy zagaić z nią rozmowę po trzy, cztery razy pod rząd. Tak jak gdyby nie można było to podciągnąć pod jeden dialog. Chociaż twórcy pewnie chcieli uzyskać w ten sposób efekt „zastanawiania się nad sprawą”.

Inne tryby

Poza główną fabułą mamy też do dyspozycji kilka pomniejszych możliwości gry. Niestety wszystkie jak jeden mąż, słabe a nawet bardzo słabe. Tryb „haunted visons” ma trzy funkcje. Po pierwsze robicie zwykłe zdjęcie w pokoju a okazuje się, że znajduje się w nim duch. Po drugie, robicie zdjęcie komuś i okazuje się że towarzyszy mu duch. Po trzecie robicie zdjęcie czyjejś twarzy i okazuje się ona przeklęta. Mogę rzec jedynie mało subtelnie „WTF?”.
Drugi z trybów to „Cursed Pages”. Wymaga dostępu do kilku stron w fioletowym pamiętniku. Są tutaj cztery mini-gry z duchami. Do ogrania raczej tylko dla „zafascynowanych”.

Grafika

Graficznie to mamy do czynienia przez długi czas z grą w trybie kamery. Pojawiają się też krótkie cut-scenki, które są zmontowane na dobrym poziomie. Reszta zależy od tego jaka jest wasza tolerancja na tryb 3D.

Dźwięk

Klimatyczne i nie odbiegające od serii Fatal Frame, nastrojowe dźwięki. Widać że chociaż ten aspekt trzyma jako taki poziom. Na plus jest to że, głosy można ustawić na oryginalne japońskie z angielskimi napisami (tylko w wersji PAL). Nie wiem jak wam, ale mi w przypadku serii FF zawszę to jakoś przeszkadzało że japońskie postacie krzyczą średnio udanym angielskim dubbingiem. Na szczęście tu można to ustawić.

Podsumowanie

Gra jest dość nietypowa, ale trzeba przyznać jej w miarę dobrą notę za kreatywność i wątek fabularny. Jednak poza główną fabułą nie ma tu nic interesującego, a wady produktu mogą co poniektórych nawet odepchnąć. No i specyfika rozgrywki zmusza do grania tylko w domowych pieleszach. Po prostu nie wyobrażam sobie, żeby ktoś jadąc w przedziale pociągiem, nagle wstał z miejsca i wrzasnął „muszę egzorcyzmować ducha”, po czym zacznie nerwowo machać 3DS we wszystkie strony. Produkt polecam raczej tylko fanom serii, pozostali szukający mocnych wrażeń, zbytnio ich tu nie znajdą. Ot, taka ciekawostka, tyle można rzec o tytule Spirit Camera: Cursed Memoir.

PS.
W przypadku zgubienia albo zniszczenia naszego fioletowego pamiętnika, nie należy panikować. Serwis Nintendo oferuje ściągnięcie w wersji pdf tego dodatku, podobnie jak kart AR.

Ocena ogólna

Spirit Camera: The Cursed Memoir

3DS

Grafika
60%
Dźwięk
70%
Grywalność
50%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.