RetroAge Recenzja, PlayStation Spyro the Dragon
RecenzjaPlayStation

Spyro the Dragon

Loading

Smoczy bajkowy świat rodem z filmów studia Universal, został zaatakowany przez złego Gnorca Gnasty. Czarny charakter okradł smocze królestwo i zamienił wszystkich jego mieszkańców w kryształowe posągi. Teraz wypoczywa gdzieś w swojej pieczarze i bez najmniejszych wyrzutów sumienia obsypuje się klejnotami.
Czy ktokolwiek jest w stanie mu przeszkodzić i pomóc smokom?! Zaraz, zaraz… Tam na niebie! Czy to człowiek? Czy to samolot? Czy to…. Tak! To Spyro the Dragon na konsolę PlayStation.

W 1998 roku kolorowy artwork z logo Universal Studios zachęcił do zakupu gry około pięciu milionów konsumentów na całym świecie. Jednak czy Spyro the Dragon zrobiony w kanciastym 3d, z którego słynęła pierwsza odwetowa konsola Sony po latach nadal może być grywalny?

Przy pierwszym odpaleniu gry poznajemy małego fioletowego smoczka o imieniu Spyro. Tytułowy bohater od początku daje się lubić i poznajemy go jako najmłodszego, trochę niezdarnego z dużym parciem na szkło i walecznym sercem smoka. Jako jedyny ocalały ma za zadanie uratować osiemdziesięciu pozostałych braci i odzyskać 12 000 klejnotów podstawowych i 2 000 dodatkowych. Aby tego wszystkiego dokonać, musi zabić każdego wroga na wszystkich z trzydziestu poziomów w sześciu światach, bo z jakiegoś dziwnego powodu pozjadali oni cenne świecidełka i wypadają z nich po śmierci, oraz zebrać kryształki, które zgubili po drodze.
Drogę do zwycięstwa wskazują Spyro uratowane starsze smoki oraz znajdujące się w pobliżu wróżki. Porady leciwych kolegów bywają nudnawe, jednak bez niektórych możemy mieć problem z przejściem do kolejnego poziomu.
Wiernym towarzyszem podróży Spyro jest ważka Sparx, która absorbuje do trzech uderzeń zadanych naszemu bohaterowi przez wrogów w zmieniając przy tym swój kolor. Żółty oznacza pełnie zdrowia, niebieski informuje nas o pierwszym przyjętym ciosie, a zielony oznacza, że musimy szybko dokarmić naszego przyjaciela bo zaraz może zniknąć. Pożywieniem odnawiającym żywotność Sparxa są motyle, które okazjonalnie mogą wypaść z wrogów lub zawsze z okolicznej zwierzyny.

Projekt poziomów jest bardzo zróżnicowany i momentami naprawdę zachwyca, zarówno jeśli chodzi o pomysłowość jak i poziom graficzny. Zdarzają się gdzieś widoczne kanciaste kwadraty, ale jest to incydentalne.
Przez co trzeba się przeprawić aby dorwać znienawidzony czarny charakter Gnastiego? Sześć bardzo zróżnicowanych światów, od pustyni przez mokradła, aż po pieczary. W każdym świecie znajdziemy innych wrogów oraz różną ilość klejnotów i smoków. Kolejne światy zwiedzamy dzięki uprzejmości zaprzyjaźnionego operatora balonu. Oprócz głównego poziomu trzeba eksplorować kilka dodatkowych, ukrytych za wrotami portali.
Stopień trudności jest zróżnicowany i można powiedzieć, że standardowo rośnie w miarę postępu rozgrywki z drobnymi wyjątkami, gdzie można się zagubić. Przyczepił bym się tutaj jednak do boss’ów, których nawet na końcu naprawdę ciężkiego świata pokonać bardzo łatwo. Problem sprawia tylko główny boss Gnasty i to nie dlatego, że jest mocny, a dlatego, że tak szybko ucieka.
Kiedy śmierć zagląda nam zbyt wiele razy w oczy, pomocne mogą stać się nieograniczone Continue, lub znajdowane w koszykach kamienne posążki smoków dające dodatkowe życie. Porażki kończą się powrotem do ostatniego przystanku kierownika balonu, a zwycięstwa naszego Spyro, są okraszone wywiadem w lokalnej telewizji i sławą.

Na osobną wzmiankę zasługują poziomy, gdzie musimy latać na czas, wykonując określone czynności rodem z Pilot Wings na SNES, a później zbieramy za to punkty. Oczywiście, żeby poziom był zaliczony musimy zdobyć komplet punktów co często wymaga kilku czy nawet kilkunastu powtórzeń, a mówią że latanie wyzwala… Jednym z moich ulubionych zadań było rozbijanie przeciwników latających samolotami i sterujących pociągami. Jaka inna gra daję taką możliwość?

Muzycznie bardzo przyjemnie się słuchało, dźwięki ani melodia nie przeszkadzają w grze. Krytycy byli zachwyceni muzyką, mi jednak nic nie wpadło w ucho, aż tak żebym do teraz to nucił. Credits music, była fajnym dodatkiem i wysłuchałem jak i obejrzałem do końca.

Reasumując Spyro the Dragon ma parę, na prawdę drobnych minusów i moim zdaniem jest jedną z tych gier, dla których warto mieć pierwsze PlayStation. Można też cichutko powiedzieć, że fioletowy smoczek jest jednym z nielicznych tytułów, który może konkurować z platformerami Nintendo. Chyba sięgnę po drugą część…

Pisałem to Ja Baieros, fan Nintendo.

Ocena ogólna

Spyro the Dragon

PlayStation

Grafika
100%
Dźwięk
90%
Grywalność
90%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.