RetroAge Recenzja, GameBoy Advance Super Mario Advance
RecenzjaGameBoy Advance

Super Mario Advance

Loading

Wraz z premierą nowej przenośnej konsoli Nintendo w 2001 roku – Game Boy Advance, nie mogło zabraknąć jakiejś gry z wąsatym hydraulikiem na ów nowy system do grania. Pierwsza platformówka z jego udziałem, jaka ukazała się na GBA to nic innego, jak odświeżona wersja klasycznego Super Mario Bros. 2 z NES’a, z dodatkiem Mario Bros., także z pierwszej stacjonarnej konsoli Nintendo. Remake bardzo udany, gdyż cała seria z NES’a została później przeniesiona na „zaawansowanego grającego chłopca”.

Wszyscy dobrze wiemy, że w większości gier z Mario fabuła występuje w bardzo minimalistycznej wersji: porwano księżniczkę i hydraulik wyrusza jej na ratunek. W Super Mario Advance (Super Mario Bros. 2) nie ma jej jednak wcale, co oczywiście trochę dziwi. Ot wybieramy postać (tak, do wyboru mamy aż cztery): Mario, Luigi, Princess Toadstool (Peach) oraz Toad, a każda z nich posiada inne umiejętności. Princess Toadstool przez chwilę unosi się w powietrzu, Luigi wysoko skacze, Toad jest szybki, a Mario oczywiście jest gdzieś pomiędzy wszystkimi – czyli jest uniwersalny.

Po wybraniu naszego bohatera już możemy przemierzać różnego rodzaju krainy. Jeśli ktoś tak samo jak ja nie miał przyjemności zagrać w oryginalną wersję tej gry, to z całą pewnością będzie zadowolony grając w wersję na Game Boy Advance.

ROZGRYWKA
Może niezbyt poprawnym byłoby pisanie, że gra jest inna niż każdy Mario w jakiego gramy, bo starsi gracze wiedzieli o tym już w 1988r. Ja przekonałem się o tym jednak stosunkowo niedawno. Dla nowych w temacie nadmienię tylko, że rozgrywka uległa zmianie w porównaniu do pierwszego Super Mario Bros.. Nie możemy skakać przeciwnikom po głowie – w tej części po prostu na nich staniemy, ale za to możemy podnieść go wtedy (przeciwnika) i rzucić w przepaść, lub w innego wrogo hasającego mieszkańca krainy. Monet/punktów nie zbiera się za uderzanie głową w cegiełki, ale za wyciągnięcie z ziemi warzyw/roślinek rozmieszczonych na naszej drodze. Wyciągniętymi roślinkami możemy także rzucać w oponentów, co pozwala na strącenie ich nam z przed nosa i utorowanie drogi, aby bezproblemowo przejść dany level. Krain do zwiedzenia mamy aż siedem (20 leveli) i co oczywiste w tego typu grach, różnią się one sposobem rozgrywki w jakimś tam stopniu. Dla przykładu: światy zimowe są śliskie, a pustynne z kolei sprawiają, że zapadamy się pod piach. Kolejną zmianą jest czas, który nie odgrywa już tu znaczącej roli, więc nie musimy się spieszyć z dojściem do końca planszy. Każdą możemy powoli eksplorować i szukać pięciu czerwonych monet porozrzucanych na każdej z nich.

Finałowe walki z bossem odbywają się w każdym levelu i o dziwo nie znajdziemy tu Bowsera lecz Birdo, która w przypadku tej gry jest naszym głównym utrapieniem. Starcia te są ciekawe – w zasadzie nawet podobne, ale odbywają się na różnego rodzaju wariacjach plansz (ruchomych, w innym ułożeniu…) tak więc nie ma monotonii. Kilka razy będzie nam dane zmierzyć się także z kimś innym w finale jakiegoś świata – ale przyjemność jest nadal ta sama, a poziom trudności za każdym razem odpowiednio wyważony.

Po przejściu całej gry dodatkowo odblokowuje się Yoshi Challenge. Ponownie możemy eksplorować wszystkie krainy, jednak tym razem w poszukiwaniu jajek Yoshi’ego. Zadanie jest jednak utrudnione, dlatego ten tryb rozgrywki pozostawię już prawdziwym „hardkorowcom”.

Zastanawiam się czy gdyby nie sygnować tej gry Mario, to czy odniosłaby ona swój sukces? Jeśli wsadzilibyśmy do niej inną postać, z innym tytułem – to gra wcale nie przypominałaby nam Mario. Nintendo w tym przypadku jak widać kombinowało z urozmaiceniem rozgrywki. Nie mówię, że jest źle, bo nie jest – jest dobrze. Świetnie się gra, no ale różnice są znaczące i jest jednak inaczej niż w pierwszym Super Mario Bros..

Audio & Video
Graficznie i dźwiękowo gra prezentuje się bardzo pięknie. W porównaniu ze swoim pierwszym wydaniem jest dużo lepiej, gdyż wersja na GBA jest pod tym względem poprawiona/świeższa (żywsze kolory, lepsze dźwięki, dodano drobne elementy). Gra po prostu świetnie prezentuje się na Game Boy Advance (szczególnie na nowszych wersjach tej konsoli: SP i micro, na których możemy już podziwiać całą gamę kolorów).

Podsumowując
Na podsumowanie recenzji Super Mario Advance na GBA można śmiało powiedzieć, że odświeżenie tego tytułu udało się w 200%. Po pierwsze dostaliśmy świetną grę z NES’a, Super Mario Bros. 2, a po drugie dorzucono nam także kolejnego klasyka Mario Bros. (przy którym każdy hardkorowiec spędzi godziny, starając się wycisnąć jak najwięcej punktów). Na uwagę zasługuje także fakt, że w klasycznego Mario Bros. można grać nawet w cztery osoby, połączone konsolami poprzez Link Cable. Niestety ja nie miałem możliwości ani też okazji na sprawdzenie trybu wieloosobowego, więc go pominę w tej recenzji.

Dwie świetne gry, przy których starsi gracze przypomną sobie czasy młodości, a młodsi mogą zagrać w klasykę gier platformowych/2D. Wykonanie jest rewelacyjne, obie gry niesamowicie grywane więc czego chcieć więcej? Jeśli nie mieliście jeszcze nigdy przyjemności obcować z Super Mario Bros. 2, to czym prędzej sprawdźcie Super Mario Advance – jest to świetny powrót do przeszłości elektronicznej rozrywki.

P.S. W tej recenzji więcej uwagi poświęciłem Super Mario Bros. 2, gdyż Mario Bros. uznałem tylko za dodatek, który zresztą trafił do kolejnych części serii, wydanych na GBA.

Ocena ogólna

Super Mario Advance

GAME BOY ADVANCE

Grafika
90%
Dźwięk
80%
Grywalność
90%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.