RetroAge Recenzja, SNES Super Street Fighter II
RecenzjaSNES

Super Street Fighter II

Loading

Jak już wspominałem w poprzednich recenzjach, Street Fighter II swego czasu okazał się kamieniem milowym w gatunku bijatyk. Olbrzymia popularność tytułu sprawiła, iż Capcom zaczął usprawniać swój hit tworząc nowe wersje drugiej części Ulicznego Wojownika. Pierwszy upgrade: Street Fighter II: Champions Edition powiększył liczbę wojowników do wyboru o czterech ostatnich bossów. Nareszcie można było zagrać M. Bisonem, Barlogiem, Sagatem bądź Vegą. Dodatkowo gracze mieli możliwość walczyć między sobą tymi samymi postaciami, jak również wybrać kolor stroju dla każdego zawodnika. Drugie rozszerzenie: Street Fighter II Hyper Fighting, przyspieszyło rozgrywkę, dodało dodatkowe barwy ubrań, a także nowe techniki specjalne. Prawdziwa rewolucja przyszła jednak wraz z trzecią wersją. Zapraszam do recenzji Super Street Fighter II na konsolę Super Nintendo. Hadouken!!!

Super Street Fighter II ukazało się na konsolę Super Nintendo 25 czerwca 1994 roku i było trzecią grą z serii po Street Fighter II i Street Fighter II Turbo: Hyper Fighting, wydaną na tę platformę. Nowa wersja zrobiła na mnie świetne wrażenie już w intrze. Widzimy w nim Ryu, który wśrod błysku piorunów kumuluje energię w rękach, by wystrzelić w naszą stronę Hadouken. Wygląda to naprawdę czadowo, a na pewno lepiej niż dwóch facetów bijących się wśród tłumu w Street Fighter II The World Warrior. Ogólnie przyrostek „Super” w tytule nie jest na wyrost. Jest więcej, lepiej i ładniej.

Zacznijmy od postaci. W Super Street Fighter 2 do Ryu, Chun Li i reszty ferajny dołączyło czterech całkiem nowych wojowników. Pochodzący z Meksyku Indianin T. Hawk to sporych rozmiarów osiłek. Jego przydomek nie wziął się znikąd. Potrafi m.in. wyskoczyć w powietrze, by następnie przyjmując pozycję atakujacego ptaka zlecieć prosto na przeciwnika. Jego rzuty również potrafią być zabójcze. Dee Jay to z kolei jamajski kickbokser. Ten wiecznie uśmiechnięty fighter wyprowadza świetne kombosy pięściami i kopniakami, a do tego wystrzeliwuje pocisk energetyczny. Następny jest inspirowany na Bruce’a Lee, mistrz Kung Fu i gwiazda kina akcji Fei Long. To mała i zwinna postać potrafiąca wyprowadzić zabójcze kombo rękoma i nogami (ognisty kopniak). Ostatnim z nowych fighterów jest druga kobieca bohaterka w grze, urocza Angielka Cammy. Nie dajcie się jednak zwieść jej urodzie i seksownym wdzianku. Cammy potrafi przyłożyć. Atakuje silnym kopniakiem w powietrzu. Potrafi także kręcić się według własnej osi, niczym świder powalając wroga. Jak widać postacie są bardzo oryginalne i świetnie uzupełniają dotychczasową stawkę.

Zmiany pojawiły się także u „starych” bohaterów. Część z nich zyskała nowe cieszynki po zwycięstwie lub techniki. Np. Ryu wystrzeliwuje teraz energetyczną kulę ognia (Shakunetsu Hadoken), Ken zyskał ognistą wersję Shoryukena, a M. Bison wyskakuje w powietrze, by spaść na wroga ze swoją energetyczną pięścią (Devil Reverse). Dopracowano także techniki podstawowe i specjalne większości postaci, dzięki czemu gra jest jeszcze lepiej zbalansowana. Mimo większej ilości bohaterów liczba przeciwników do pokonania w trybie arcade została niezmieniona. Zmierzymy się z ośmioma losowo wybranymi przeciwnikami, a następnie z czwórką bossów: Barlogiem, Vegą, Sagatem i M.Bisonem. Co kilka starć pojawią się znane wcześniej plansze bonusowe, jak rozwalanie auta (moje ulubione), niszczenie kamiennych bloków czy spadających beczek.

Wprowadzono nowy system punktacji naliczający ilość ciosów zadawanych w kombosie, reversalu czy przebudzeniu po oszołomieniu. Reversal jest kolejną nowościa dodaną w tej wersji gry. Pozwala na wykonanie szybkiego kontrataku po powaleniu przez przeciwnika lub zablokowaniu jego ataku. Kiedy rywal wyprowadza wówczas kolejny cios, możemy go powstrzymać innym uderzeniem. Większa prędkość gry dodana w Hyper Fighting została usunięta. Teraz możemy sami dostosować tempo rozgrywki wedle upodobań. Dodano nowe animacje oszołomienia (jak anioły czy żniwiarze). Kiedy fighterowi kręci się w głowie tak, że widzi Ponurych Żniwiarzy, oznacza to, że ten stan będzie trwał u niego dłużej niż zwykle. Gdy nad głową wojownika pojawią się gwiazdy lub ptaszki, oszołomienie będzie trwało normalną ilość czasu, a gdy aniołki, ocknie się szybciej. Mocno zredukowano także ilość kombosów, jakie można zadać oszołomionemu przeciwnikowi. Takie kombinacje pozwalają na zadanie takiej ilości ciosów, by rywal znów wpadł w stan oszołomienia.

Oprócz Arcade Super Street Fighter II raczy nas kilkoma innym trybami gry. Versus to znany z poprzednich gier pojedynek jeden na jednego z innym żywym graczem. Oprócz niego gra dokłada nam kilka nowych możliwości zabawy. Group Battle umożliwia wybranie każdemu graczowi pary wojowników (od 1 do maksymalnie 8) i rywalizacji w trybie Match Play, gdzie pierwszy zawodnik drużyny playera 1 walczy z pierwszym z ekipy playera 2, drugi z drugim, trzeci z trzecim itd. lub Elimination, gdzie zwycięski wojownik zostaje na polu walki i walczy z kolejnym rywalem drużyny przeciwnej tak długo, aż sam polegnie. Zwycięża drużyna, która wygra więcej walk. Kolejną nowością jest mój ulubiony Tournament Battle. Wybieramy ośmiu graczy i toczymy walki według drzewka turniejowego od ćwierćfinału aż po finał. Ci, którzy odpadli w pierwszej fazie, walczą ze sobą o miejsca od 5 do 7. Przegrani w półfinale rywalizują o trzecią pozycję. Jeżeli braknie wam ośmiu do zabawy, zawsze można zdać się na komputerowych graczy. Niestety, gra sama losuje swoich zawodników i często zdarza się tak, iż postacie się powtarzają. Wiele razy trafiały mi się turnieje z trzema Sagatami czy Guile’ami. Szkoda, bo zabija to różnorodność zawodów. Ostatnim nowym trybem jest Time Challenge. Musimy w nim tak szybko uporać się z przeciwnikiem, by pobić rekord czasowy osiągnięty przez komputer lub innego zawodnika. Ogólnie wszystkie tryby są bardzo grywalne i znakomicie przedłużają obcowanie z tytułem.

Nowa wersja Street Fighter II przyniosła także nową jakość pod względem graficznym. Wszystkie plansze, twarze postaci w menu czy HUD zostały poprawione i wyglądają dużo lepiej niż wcześniej. Usprawniono także animacje ruchów każdego wojownika zarówno przy standardowych, jak i specjalnych uderzeniach. Zwiększyła się także możliwość wyboru strojów bohatera. Oprócz tych znanych z Champion Edition i Hyper Fighting dorzucono aż pięć nowych barw. Lokacje w zasadzie pozostały bez zmian. Bardzo dobrze prezentują się nowe miejscówki. Na planszy T. Hawka powalczymy w meksykańskim miasteczku wśród dopingujących tłumów, z Cammy na starym zrujnowanym moście, z Fei Longiem na dużym balkonie z chińskimi smokami w tle, zaś z Dee Jay’em wśród tańczących tłumów i grającego zespołu. Nie ukrywam, że ta ostatnia plansza podobała mi się najbardziej. Super Street Fighter II nie tylko lepiej wygląda, ale i lepiej się jej słucha. Muzyka została w całości odnowiona i teraz brzmi „czyściej” (wersja na SNES pozwala na wybór dźwięku między mono a stereo), a część postaci otrzymało nowe kwestie.

Podsumowując, Super Street Fighter II jest bijatyką kompletną. Tytułem, który ponownie wyznacza nowe trendy w gatunku. Zawiera wiele rozwiązań, które do dziś są stosowane w innych mordobiciach. Ośmielę się powiedzieć, że lepszej bijatyki na Super Nintendo nie znajdziecie.

Ocena ogólna

Super Street Fighter II

SNES

Grafika
100%
Dźwięk
100%
Grywalność
100%

Autor

Komentarze

  1. Na SNESie jeśli chodzi o mordobicia liczą się tylko SFII lub MK2/MK3. Dla mnie wygrywa starcie to drugie – zwłaszcza MK3, choć chyba większość graczy preferuje dwójeczkę 🙂

    1. Samurai Shodown i Killer Instinct to rowniez scisla czolowka moim zdaniem, chociaz zdecydowanie sa mniej znane niz Street i Mortalek. Mi osobiscie bardzo podobaja sie rowniez Fatal Fury, Art of Fighting i TMNT: Tournament Fighters… Zdecydowanie niedocenione gierki.

      1. Axi0maT zgadzam się w 100%, ale Mortal to była nowa jakość, można powiedzieć kamień milowy mordobić i dlatego MZ to najlepsza tegotypu gra na SNESa (a nawet na wszystkie systemy lat 90). Jedynie SFII może z nim konkurować jeśli chodzi o szarpaniny 2D 🙂

        1. Możesz rozwinąć nowa jakość i kamień milowy? Bo z tym to można się kłócić a mówię to jako fan mortali. Jak dla mnie mortal nie zostawiał w tyle innych bijatyk z tego okresu. Pewnie wprowadził brutalność i fatality ale to nie były żadne kamienie milowe, zresztą nawet nie przyjęły się za bardzo w innych tytułach.

          Axiomat, co do tej listy bijatyk na SNESa można jeszcze dopisać World Heroes. Z tymi niedoceniane gry też można się kłócić bo akurat te serie bardzo dobrze sobie radziły w salonach chyba ,że miałeś na myśli porty na SNESa bo te faktycznie raczej większego sukcesu nie odniosły. A były to bardzo dobre tytuły. Ogromny plusem SF2 było to ,że był to bardzo dobry port z automatów. Natomiast MK już tak dobrym portem nie był ale dalej świetnym.

          1. Dokładnie: brutalność + fatality oraz stage fatality + digitalizacja postaci. Tego wcześniej nie było nawet w najlepszych mordobiciach. Dlatego nazwałem Mortala kamieniem milowym – co nie oznacza, że to najlepsza ze wszystkich gier na wszystkie systemy i piszę to jako fan MK2&3. Co co portu SFII to pełna zgoda. Odnośnie gier niedocenionych lub zapomnianych to mam ich całą szufladę, jak większość z Was. Czasem tak bywa

          2. @Ukukuki – oczywiscie mialem na mysli wersje na SNESa. Na automatach to calkiem inna bajka. Odnosnie World Heroes – calkiem o nim zapomnialem, a to jedynie potwierdza fakt jak bardzo te tytuly pozostawaly w tle innych bardziej popularnych.

            @cissic – niebardzo moge zgodzic sie z tym kamieniem milowym w przypadku Mortal Kombat. Wg mnie kamien milowy to tytul ktory wyznacza standardy dla danego gatunku na nastepne lata… a tak na prawde to malo ktora gra poszla w digitalizacje postaci ( tu tylko Kasumi Ninja oraz WWF Wrestlemania przychodza mi na mysl) i brutalnosc z finiszerami (tu bylo lepiej bo mamy Killer Instinct, Kasumi Ninja, Primal Rage, Capital Punishment i cos wiecej pewnie jeszcze by sie znalazlo). Mortale 1-3 to bez watpienia byly wybitne pozycje ale z kamieniami milowymi to bym nie przesadzal jednak.

      2. Axi0maT – możesz się nie zgadzać, ale zapytaj się ludzi ok 40-tki (nie graczy) jakie kojarzą mordobicia z lat 90. W pierwszej kolejności na 100% wymienią serię Mortal Kombat. Przy odrobinie szczęścia niektórzy będą kojarzyć Tekkena i Street Fightera. Bardziej zorientowani wymienią może jeszcze Virtua Fighter, choć szczerze w to wątpię. Dlaczego tych około 40? Dlatego, że to oni wtedy byli grupą docelową. Jeszcze jedna rzecz – jaką grę oprócz SF (dramatyczny dramat z JCV) przeniesiono na ekran? Ja znam tylko jeden. Co więcej ten film ciągle się broni i jako jeden z niewielu zarobił sensowny grosz. BTW uwielbiałem jako nastolatek WWF Wrestlemania. Wszystkich tłukłem Bam Bamem 🙂

        1. Hola, hola… nie wkladaj mi do ust slow ktorych nie wypowiedzialem bo zaczynasz przeinaczac. Po pierwsze nie odbieram palmy popularnosci Mortalkowi i streetowi – szczegolnie ze wymieniajac inne gry jasno wskazalem ze sa mniej znane. Po drugie – ludzie kolo 40tki – czyli tacy jak ja i moi znajomi. Moze mam pecha ze wiekszosc z nich to gracze i ze zeby na grach zjedli, ale wiekszosc z nich potrafi wymienic o wiele wiecej bijatyk niz te wskazane przez ciebie. Po trzecie o co chodzi z tymi filmami? Co one maja do jakosc gry? Sa raczej wyznacznikiem popoularnosci jesli juz. Jasno zasugerowalem ze tytuly wymienione przeze mnie to po czesci niedocenione tytuly, co nie znaczy ze gorsze (bo w wielu aspektach byly lepsze).

          Wracajac do sedna – ja ustosunkowalem sie jedynie do stwierdzenia ze licza sie tylko Street i Mortal – i to masz zawarte w mojej pierwszej wypowiedzi… a ty tu dorabiasz jakies bezsensowne filozofie do moich wypowiedzi.

  2. Co do mordoklepek na SNESa kompletnie nie mam doświadczenia, grałem jedynie w SFII i grało się bardzo przyjemnie! Z tego co wiem wypada lepiej od wersji na SMD.

    Natomiast co do wspomnianego TMNT: Tournament Fighters to była to chyba jedyna grywalna bijatyka w nowoczesnym wydaniu na NESa?

    1. Też grałem w NESową wersję TMNT: Tournament Fighters i potwierdzam świetna gra 😉
      Co do SNESowych bijatyk to mam małe doświadczenie, SF to nie moja bajka zwłaszcza kiepskie pory na Amigę zniechęciły mnie do tej serii.
      Za to dziesiątki godzin zabrał mi KI Gold na N64 😉

      1. Przeszukałem dokładniej bibliotekę tytułów i to była chyba jedyna nowoczesna bijatyka wydana na NESa, także konkurencji nie ma 😀 ale tytuł świetny, ostro ciśnie NESa.

  3. Na Famicoma najlepszą bijatyką jest: Nekketsu Kakutō Densetsu. Szkoda, że nigdy nie ukazała się na Zachodzie. 🙁
    Była jeszcze taka bijatyka z robotami w fajnym, mangowym stylu ale tytułu nie mogę sobie przypomnieć.

    1. Tak tylko ,że to jest beat ’em up, z tego gatunku uwielbiam Mighty Final Fight i serię Double Dragon na Famicoma. Musze w końcu ograć ten tytuł bo gry od Technos to ja uwielbiam.

  4. Mighty Final Fight + Double Dragon + Żaby + River City Ransom to esencja mordobić na NESie. Zwłaszcza te trzy ostatnie katowałem długo i namiętnie

  5. Znam definicje. Nie wiem tylko do czego autor pije, gdyż żadna z wymienionych przeze mnie produkcji nie zalicza się do tego gatunku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.