RetroAge Recenzja, FM Towns Marty The Queen of Duellists
FM Towns MartyRecenzja

The Queen of Duellists

Loading

Każda szanująca się konsola powinna mieć w swojej bibliotece porządne wyścigi, strzelaninę, platformówkę oraz mordobicie. A skoro już jesteśmy przy mordobiciu – Królowa Pojedynków zaprasza na pokład FM Towns Marty.

Gdybym został obudzony w środku nocy pytaniem o najlepsze mordobicie z początków lat ’90, pytający po chwili leżałby w kącie trafiony moim hadoukenem. Gdyby jednak sytuacja miała miejsce po udanych imieninach wujka Mietka, zapewne odpowiedź zakończyłbym soczystym i pełnokrwistym „fatality”. Dwa kultowe mordobicia i dwa różne podejścia do tematu – rozbudowany Street Fighter II z „rysunkową” grafiką oraz foto realistyczny, brutalny Mortal Kombat.  A czy słyszeliście o takiej grze jak „The Queen of Duellist”? Nie? Ja też, aż do teraz.  Tak jak cechą rozpoznawczą Street Fighter II jest świetny balans postaci a Mortal Kombat tryskająca na prawo i lewo jucha, tak w przypadku „Królowej Pojedynków” mamy do czynienia z „nagością”.

Generalnie miłośnicy mordobić nie są fanami rozebranych „chłopów”, dlatego też „The Queen of Duellists” oferuje graczom same „babeczki” w powalającej ilości – 6 szt. Każdą z oponentek po pokonaniu możemy podziwiać w mniej lub bardziej rozebranej postaci, w zależności od wybranego poziomu trudności. W tym miejscu kończą się atrakcje oferowane przez recenzowaną grę a zaczyna prawdziwy dramat:

Jak już wspomniałem – zawodniczek jest sześć. Niestety w trybie fabularnym dostępne są tylko dwie – Miyuki oraz Emily. Panie walczą po kolei z trzema zawodniczkami, następnie miedzy sobą, a na końcu ze sprawczynią całego zamieszania – Kataną. W trybie „vs.” z możliwością gry przeciwko drugiemu graczowi, jak i konsoli dostępne są już wszystkie zawodniczki. Każda z postaci posiada dwa ciosy specjalne za wyjątkiem Katany, która posiada ich trzy. Ciosy specjalne, które jak można się domyślić są kluczem do sukcesu w pojedynku, są również jednym z dwóch największych problemów gry – po prostu najzwyczajniej w świecie nie zawsze „wchodzą”, a dokładniej bardzo rzadko wchodzą. Przy czym postać sterowana przez konsolę sypie „specjałami” na okrągło. Drugim problemem jest detekcja kolizji, często inklinująca postać sterowaną przez konsolę. Jak już wspomniałem wcześniej, stopień „rozebrania” oponentki po zakończonej zwycięstwem walce jest uzależniony od ustawionego poziomu trudności, a tych udostępniono aż siedem, co w przypadku wymienionych przed chwilą problemów podczas walki niewiele zmienia.

„The Queen of Duelists” nie ratuje także oprawa. Mimo iż gra pracuje w wysokiej rozdzielczości (640×480) to pole gry zajmuje jedynie około 1/3 ekranu, a narysowanym przez mangowych artystów postaciom wyraźnie brakuje klatek animacji. Obrazu rozpaczy dopełniają statyczne i nijakie tła. Pod względem dźwięku, od gry zapisanej na płycie CD moglibyśmy wymagać „nieco” więcej ponad muzykę generowaną na układach konsoli oraz efektów dźwiękowych/mowy na bazie kiepskiej jakości sampli.

Mimo iż w dość skromnej bibliotece gier FM Towns Marty znajdziemy kilka godnych uwagi gier, to „The Queen of Duellist” nie jest jedną z nich.

Ocena ogólna

The Queen of Duellists

FM Towns Marty

Grafika
40%
Dźwięk
30%
Grywalność
10%

Autor

Komentarze

  1. Niezle krapiszcze. Nawet nagie dupy tego nie uratuja 🙂 Najbardziej jednak rozwalily mnie tla – to jest dopiero katastrofa.

  2. Niestety razem z FM Towns Marty miałem jeszcze dwa zakrzaczone rozbierane RPG’i. Mogę natomiast obiecać jeszcze kilka egzotycznych recenzji gier na takie konsole jak Bandai Playdia, NEC PC-FX czy też Casio Loopy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.