RetroAge Recenzja, GameCube Ty the Tasmanian Tiger
RecenzjaGameCube

Ty the Tasmanian Tiger

Loading

Posiadacze konsol Nintendo nigdy nie musieli narzekać na brak platformówek. Nie inaczej jest w przypadku konsoli GameCube. W zalewie najróżniejszych zręcznościówek znaleźć można też trylogię Ty the Tasmanian Tiger. Gry z tej serii nie są może specjalnie wybitne, ale dostarczają nie mniej rozrywki niż konkurencja z najwyższej półki. 

Tasmański tygrysek o imieniu Ty żyje sobie beztrosko w swojej dżungli. Podczas jednej z zabaw wpada do dziury i chwilę potem ląduje w tajemniczej jaskini. Znajduje tam rysunki na skałach oraz ducha, który opowiada mu historię o tym jak jego rodzice bronili pięciu mistycznych talizmanów przed okrutnym strusiem Boss Cassem. W trakcie walki przebrzydły nielot, bliski porażki uruchomił portal do którego wpadły wojownicze tygrysy. Zdążyły jednak zabrać talizmany z miejsca w którym były złożone. Boss Cass wciąż pragnie zdobyć artefakty dlatego papuga Maurie, przyjaciel Ty’a namawia go do odnalezienia artefaktów i rodziców aby ubiec złego strusia. Tak oto rozpoczyna się wędrówka młodego tygrysa na którego czeka mnóstwo przygód.

Pech chciał, że w wyniku zamieszania część talizmanów znalazła się w niepowołanych rękach. Trzy z nich są w posiadaniu potężnych przeciwników, których spotkamy po zaliczeniu 3 plansz w danym rejonie. Jeden gdzieś zaginął, a ostatni z artefaktów znalazł się w posiadaniu czarnego charakteru – strusia Boss Cassa.

Ty the Tasmanian Tiger nie jest osamotniony w swoich poszukiwaniach. Ma bowiem wielu przyjaciół którzy postanowili mu pomóc. Najważniejszym z nich jest naukowiec – miś koala Julius. To właśnie do niego należy przynosić wszystkie znalezione przez nas przedmioty. Jajka gromów (Thunder Eggs) pozwolą mu uruchomić machinę za pomocą której można otworzyć portale do kolejnych plansz. Za znalezione koła zębate (Golden Cogs) Julius odwdzięczy się wytwarzając specjalnie dla nas bumerangi (12 typów) o najprzeróżniejszych właściwościach. Ogólnie bonusów za zbierane przedmioty jest co najmniej kilkanaście, więc warto jest zbierać wszystko co tylko znajdzie się w zasięgu naszego wzroku. Spotkamy też wiele innych postaci które pomogą nam podczas naszej przygody. Część z nich jest przyjaciółmi Ty’a, natomiast inni są po prostu pokojowo do niego nastawieni. Żaba Dennis, niedźwiedź Ken, dziobak Rex czy tygrysica Shazza to tylko część ekipy niosącej pomoc głównemu bohaterowi. Ich cechą wspólną jest to, że chętnie zlecą nam jakieś zadanie za wykonanie którego otrzymamy nagrodę.

Poziomy które przyjdzie nam odwiedzić są dość rozległe i większość z nich zapewnia przynajmniej 2 godziny rozrywki polegającej na poszukiwaniu bonusów i sekretnych przejść. Na poszukiwanie talizmanów Boss Cass wysłał swoich popleczników dlatego poszczególne plansze roją się od wszelakiej maści jaszczurów, kocurów, skorupiaków i innych wrogów. Napotkani po drodze przeciwnicy nie stanowią raczej zbyt dużego wyzwania dla głównego bohatera i zazwyczaj padają po jednym ciosie. Podstawowymi atakami Tasmanian Tigera jest rzucanie bumerangami i gryzienie. Repertuar może niezbyt imponujący, ale w zupełności wystarcza do pokonania napotkanych wrogów. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że niektórzy przeciwnicy są odporni na pewien typ obrażeń dlatego często trzeba próbować rzucać w nich różnymi typami bumerangów aby wyczuć na które są bardziej wrażliwi. Przejście całego etapu zabiera sporo czasu dlatego podczas wędrówki warto zwrócić uwagę na napotkane toalety (lub jak kto woli „zbite z desek podwórkowe sracze”). Są one punktem restartu i w przypadku utraty życia to właśnie z takiego miejsca będziemy wznawiać rozgrywkę. W dalszej części rozgrywki zakres naszych umiejętności nieco się poszerza. Po znalezieniu drugiego z bumerangów, Maurie nauczy nas szybować w powietrzu. Dziobak Rex jest natomiast mistrzem pływactwa, dlatego chętnie podzieli się z nami swoją wiedzą ucząc nas pływania oraz skoku do wody „na główkę”. Wśród umiejętności Ty Tasmanian Tigera brakuje chyba tylko biegania, które pozwoliłoby szybciej przemieszczać się po tych ogromnych planszach.

Poziom trudności jest dość niski i wyraźnie dopasowany do młodszych graczy. W większości sytuacji pomagają nam napotkani bohaterowie, którzy dokładnie tłumaczą na czym polega zadanie które w danej chwili trzeba wykonać. Sprawę ułatwiają częste punkty zapisu gry i niezbyt wymagający przeciwnicy.

Graficznie Ty the Tasmanian Tiger prezentuje się całkiem przyzwoicie. Obiekty może nie grzeszą ani nadmiarem szczegółów ani wybitną jakością tekstur, ale mimo to doskonale spełniają swoje zadanie dzięki prostocie – cieszą oko swoją ilością i różnorodnością. Poziomy są od siebie bardzo odmienne i każdy z nich ma swój urok. Zazwyczaj wspinaczka na najwyższy punkt w okolicy daje nam możliwość podziwiania widoku na cały obszar w zasięgu wzroku. Autorzy gry przywiązali też sporą uwagę do urozmaicenia plansz pod względem istot które je zamieszkują. Na bagnach znajdziemy świetliki, w lesie motylki, w wodzie rybki, a na piaszczystych terenach kangury. Napotkane stworzenia sprawiają, że wszystko wokół tętni życiem. Animacja jest nienaganna i nie zwalnia nawet przez ułamek sekundy. Ruchy zarówno głównego bohatera jak i napotkanych postaci i wrogów są realistyczne i niekiedy zabawne co doskonale wkomponowuje się w wesoła atmosferę gry. Efektów specjalnych jako takich nie napotkamy zbyt dużo, bowiem prócz ognia i wody pozostaje nam podziwiać tylko portale przenoszące nas miedzy planszami. Nie jest to zbyt wiele, ale zupełnie nie przeszkadza w rozgrywce.

Utworów muzycznych jest za to całkiem dużo. Niestety większość z nich (a w szczególności te podczas wyścigów) jest dość krótka. W niektórych przypadkach sprawia to, że daje się odczuć swego rodzaju monotonie. Z poziomem utworów też bywa różnie, ale na szczęście gra wyraźnie nadrabia odgłosami. Podczas podróży przez dżungle, słychać już wodospad zanim się go zobaczy. Śpiew ptaków, szum fal czy odgłosy świerszczy w środku nocy sprawia, że otoczenia wokół nas nabiera realnych kształtów.

Ty the Tasmanian Tiger to całkiem przyzwoita platformówka skierowana raczej do młodszych graczy. Mnóstwo przygód, urozmaicone poziomy i wesoła atmosfera to najmocniejsze atuty tej gry. Biorąc pod uwagę, że jego główny konkurent na Nintendo GameCube – Super Mario Sunshine nie spełnia oczekiwań części graczy to Tasmanian Tiger jest całkiem dobrą alternatywą tym bardziej, że kosztuje połowę tego co pozycja spod znaku hydraulika.

Ocena ogólna

Ty the Tasmanian Tiger

GAMECUBE

Grafika
70%
Dźwięk
70%
Grywalność
70%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.