RetroAge Recenzja, SNES Ultimate Mortal Kombat 3
RecenzjaSNES

Ultimate Mortal Kombat 3

Loading

Po dwóch smoczych turniejach, w których gracze mogli wziąć udział aby ocalić ziemię przed cesarzem zaświatów, w końcu następuje zmiana formuły. Widać Shao Kahn’owi gul skoczył od tego, że jeden z ostatnich światów wciąż stawia mu opór. Postanawia, więc ze swoim koniowatym kumplem Motarko dokonać inwazji na Ziemię i przejąć panowanie nad nią wbrew ogólnie przyjętym zasadom. Ostatni obrońcy stają do walki z armią cesarza, tyle że tym razem z żałosnym roosterem postaci, który nijak się ma do poprzednich odsłon Mortal Kombat. Nowy efektowny system walki nie jest w stanie osłodzić graczom bugów oraz braku ulubionych zawodników. Firma Midway szybko wypuszcza więc poprawioną wersje gry pod nazwą Ultimate Mortal Kombat 3, aby wszyscy jak najszybciej zapomnieli o poprzedniej wpadce producenta. Król bijatyk znów jest tylko jeden.

Czy to strach przed blamażem, czy może sumienie twórców pchnęło do tej poprawionej wersji – tego tak do końca nie wiadomo. Wiadomo jednak że zastąpienie Mortal Kombat 3 przez Ultimate Mortal Kombat 3 zajęło Midway dosłownie tylko kilka miesięcy, więc reakcja była na prawdę szybka. UMK3 jest dokładnie tą samą grą co poprzedniczka tyle, że pozbawiona błędów, z dodanymi nowymi arenami walki oraz z poszerzoną liczbą postaci z 15 do aż 22. Jako że gry są do siebie bliźniaczo podobne i UMK3 jest jedynie rozszerzeniem MK3 to w poniższej recenzji będę odwoływał się w zasadzie do obu gier jednocześnie.

Zacząć należy chyba od tego co tym razem nie zagrało i gdzie twórcy za bardzo popuścili wodze fantazji. W pierwotnej wersji gry MK3 otrzymaliśmy wiele nowych postaci łamiących stereotyp mitycznych wojowników. Pojawili się tacy bohaterowie jak trzej cyber-ninja wyposażeni w rakiety i miotacze ognia, Stryker używający broni palnej, czy też indianin Nightwolf. O ile tego ostatniego jeszcze jakoś na upartego dałoby radę zaakceptować, to pozostałe postacie sprawiły, że klimat zmienił się wyraźnie na bardziej futurystyczny. W Ulimate Mortal Kombat 3 dorzucono sporo postaci z poprzednich odsłon smoczego turnieju niwelując tym samym posmak goryczy w ustach graczy.

Zmiana lokalizacji turnieju z stylizowanej na shaolin i jego okolice z jedynki, na zaświaty ale utrzymane jednak w podobnej konwencji w dwójce, została przyjęta przez graczy z aprobatą. Nie można tego samego powiedzieć o przeniesieniu walki na ulice współczesnych miast z trójki. O ile w tle pojawiło się więcej animacji (tyle że nie w wersji na SNESa, bo tu zabrakło najważniejszych plansz o czym za chwilę) o tyle klimat ewoluował na tyle, że nie każdemu graczowi przypadło to do gustu.

Rozbudowa systemu walki w stosunku do poprzednich części jest jednak na tyle istotna, że nawet ci kręcący nosem byli w stanie przymknąć oko na pokaźną garść nonsensów serwowanych przez twórców i śmiało przystępowali do turnieju w którym stawką był los Ziemi. Najważniejszą zmianą jest oficjalne wprowadzenie combosów, czyli ciągu ciosów których nie da się zablokować jeśli nie zablokujemy pierwszego z nich. Co prawda takie kombinacje dało się już wykonać w poprzednich częściach ale były one nieusystematyzowane przez system gry i w zasadzie w momencie kiedy można było wklepać całą serię ciosów przeciwnikowi, wielu sugerowało raczej bug w rozgrywce niż pomysłowość twórców. Począwszy od Mortal Kombat 3, combosy są już oficjalne i przede wszystkim efektowne. Podczas klepania po ryju z boku wyjeżdżają napisy wskazujące ile zdołaliśmy wcisnąć naszemu oponentowi. Wykucie combosów na pamięć to obok nauki ciosów specjalnych w zasadzie podstawa aby mieć jakiekolwiek szanse podczas walki. Kolejny nader istotny czynnik który się pojawił to możliwość biegania, które to pozwala bardzo szybko skrócić dystans między walczącymi. Sam repertuar ciosów jest w zasadzie identyczny do tych z poprzednich części ale zaznaczyć warto, że rozgrywka jest teraz o wiele szybsza przez co dynamika wzrosła wręcz nieporównywalnie. Niektóre postacie nieznacznie ewoluowały i odrobinę zmieniły zakres ciosów specjalnych, inne dostały coś nowego, wszystko jest jednak stosunkowo dobrze zbalansowane i o ile w Mortal Kombat 3 bugi zdarzały się nader często tak w Ultimate Mortal Kombat 3 wszystko wydaje się być dopięte na ostatni guzik.

Znakiem rozpoznawczym smoczej serii są oczywiście słynne wykończenia przeciwników na końcu walki, ze szczególnym wskazaniem na Fatality. Jeśli ktoś nie wie o czym mowa (serio, są tacy?) to spieszę z wyjaśnieniem, że po wykończeniu naszego oponenta, staje on zamroczony, a na ekranie pojawia się napis „Finish him/her”. W tym momencie otrzymujemy kilka sekund na wykonanie tajnej kombinacji ruchów które sprawią, że nasza postać wykona na przeciwniku efektowna egzekucję. Fatality w pierwszej części Mortal Kombat budziły wręcz grozę, w dwójce były krwawe, okrutne i brutalne do tego stopnia, że ocierały się wręcz o granicę dobrego smaku. W trójce oraz ultimate dodano niestety całą gamę absurdalnych fatality, które częściej wzbudzają śmiech i politowanie niż przerażenie. Wojownicy tracą co prawda życie za sprawą wymyślnych egzekucji, ale nie ma już mowy o dreszczyku emocji i podniecenia po stoczonej walce. Twórcy przekroczyli niepisaną granicę rozsądku serwując graczom takie absurdy jak spadający na pokonanego automat mortal kombat, powiększenie do monstrualnych rozmiarów i zdeptanie przeciwnika, bądź pompowanie głowy która przyjmuje formę balonu co sprawia że postać odlatuje z planszy i wiele innych. Czar bez wątpienia gdzieś prysł. Całości dopełniają idiotyczne animality (które na szczęście nie pojawiły się w wersji na konsolę SNES) – nowego wykończenia w którym wojownicy zmieniają się w zwierzę wykańczające przeciwnika w jakiś bezsensowny sposób. Nie sposób wspomnieć też o wykończeniach Babylity i Friendship, które zostały chłodno przyjęte już w Mortal Kombat 2 i mimo protestów wielu graczy pozostawiono je również w trzeciej odsłonie gry. Wykończenia w Ultimate Mortal Kombat 3 to na szczęście nie tylko dno i żenada, bowiem w tej odsłonie pojawia się całkiem niezłe Brutality, czyli zasypanie wroga gradem ciosów a w efekcie jego rozerwania na strzępy (tu w wersji na SNES wybuch). Dla sadystów pojawiło się też Mercy, czyli łaska która przywraca przeciwnikowi minimalną ilość energii – dająca możliwość pobawienia się jeszcze odrobinę i poznęcania nad oponentem.

Jako że już kilka razy wspomniałem że czegoś brak w wersji na SNESa, to w tym miejscu przyda się mała adnotacja odnośnie tego jak prezentuje się ona na tle automatowej. Z racji niewielkiej pojemności kartridża musiało się to skończyć drastycznymi cięciami. Największą bolączką jest wykastrowanie z gry większości aren na których można toczyć pojedynki (pierwotnie w wersji na automaty było to 16 lokalizacji). Na SNESie pozostawiono ZALEDWIE siedem plansz co jest wręcz karygodne, bo dla przykładu konkurencyjna Sega Mega Drive ma ich już jedenaście. Usunięto części animacji postaci, sampli, oraz uproszczono niektóre fatality. Prawdopodobnie ze względu na ograniczenia ilości sprite’ów, tylko jeden z walczących może grać bossem (Motaro oraz Shao Khan). Ogólnie nie jest źle ale jeśli ktoś zagrywał się na automatach to jednak zauważy różnice. Najważniejsze jest jednak to, że zmiany nie zaburzają samej rozgrywki oraz balansu postaci oraz że nie ocenzurowano wersji na SNESa usuwając krew bądź Fatality (a do tego jak wiemy Nintendo jest zdolne).

W kwestii grafiki mam mały dylemat. Z jednej strony digitalizacja postaci zdaje się mieć wyraźnie lepszą jakość, a z drugiej miejscami wydaje się że jednak ostrość lepsza była w dwójce. O animacjach w tle wspomniałem, lecz nie ma ich aż tak wiele. Dorzucę więc tylko, że tradycyjnie już możemy wykorzystać otoczenie niektórych plansz do tego aby wykończyć przeciwnika po walce, czyli wykonać tzw. Stage Fatality i tu potrafią pojawić się dodatkowe elementy w tle, jak choćby przejeżdżający pociąg metra, bądź wirujące ostrza. Ogólnie oprawa wizualna nie jest jakichś najwyższych lotów ale spełnia swoją rolę. Szkoda że progres w porównaniu do Mortal Kombat 2 jest taki niewielki. Prawdopodobnie ograniczenia pojemności kartridża dały o sobie znać. Niektórym może też do gustu nie przypaść używanie miejscami jaskrawych kolorów, przez co gra wydaje się być mniej mroczna od swoich poprzedniczek.

W kwestii oprawy dźwiękowej to jak zwykle przygrywają nam w tle niezłe muzyczki, ale po raz kolejny nie są to pierwsze skrzypce bo te należą do pierwszego planu, gdzie wojownicy leją się po pyskach. Odgłosy łamania kończyny, wyrywania różne części ciała, oraz jęki i wrzaski pokonanych, a ostatecznie rozszarpanych to istny balsam dla uszu katowanych do tej pory odgłosami skaczącego Mario i inszych popaprańców.

Było sporo o plusach i minusach gry, ale jak to się wszystko sprawdza w praniu? Okazuje się że jeśli tylko przymkniemy oko na niektóre niedorzeczne pomysły twórców, to okazuje się że Ultimate Mortal Kombat 3 jest jednak świetną odsłoną smoczej serii. Ok, jest mniej mrocznie, jest trochę żenady, przez co gra wyraźnie traci na klimacie ale w ogólnym rozrachunku ta gra po prostu sprawdza się głównie dzięki nowemu systemowi rozgrywki i combosom. Fontanny krwi tryskają w powietrze po każdym zadanym ciosie, przeciwnicy wrzeszczą  wniebogłosy gdy konają podczas łamania i wyrywania kończyn a miód wylewa się z ekranu całymi dzbanami. Łyżką dziegciu jest mała liczba aren za co ujmuję z grywalności cały punkt. Wszyscy znużeni już poprzednią odsłoną pod postacią Mortal Kombat 2 z pewnością powinni jednak spróbować swoich sił w kolejnym turnieju. Dla fanów serii jest to pozycja obowiązkowa, jeśli nie na SNESie to na innej platformie. Dla tych których trochę mniej bawi klepanie po mordzie, polecam mimo wszystko spróbować chociaż coś komuś wyrwać żeby poczuć zew smoczej krwi.

Ocena ogólna

Ultimate Mortal Kombat 3

SNES

Grafika
70%
Dźwięk
70%
Grywalność
70%

Autor

Komentarze

  1. Niezła recka i mój ulubiony Mortal. Śmieszne jest to, że gdy graliśmy z kumplami w MK3 to nie dostrzegaliśmy żadnych bugów tacy byliśmy zajarani 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.