RecenzjaAtari XL/XE

Vicky

Loading

Szesnaste urodziny Syna Wodza Wikingów – Wiktora, a dokładniej rzecz biorąc, wydarzenia będące ich konsekwencją, na stałe zapisały się na kartach nordyckich legend. Dziś, zdajemy sobie sprawę, iż życiorysy uwielbianych bohaterów często były upiększane, aby utrwalony w pamięci potomnych wizerunek wielkich bohaterów pozostał bez skazy. Nie inaczej postąpiono z Wiktorem zwanym Wielkim. Współczesnym historykom wypada jednak zadać pytanie – „A jak było naprawdę?”

Impreza trwała w najlepsze, gdy Vicek (gdyż tak wtedy wołano na młodego syna Wodza) poczuł narastające ciśnienie w pewnej części ciała występującej jedynie u mężczyzn. Matki Natury nie oszukasz, dlatego też nasz solenizant wyszedł na zewnątrz, gdzie zamroczony wysokoprocentowymi trunkami, radośnie podśpiewując nawet nie zauważył, że profanuje posąg potężnego Odyna. Żaden bóg nie daruje takiej zniewagi, dlatego też, bardziej chcąc niż nie chcąc, strącił młodzika do Valhalli. Szczęściem, w nieszczęściu – w zaświatach odbywał się doroczny zjazd bogów z całego świata. Racząc się przeróżnymi nektarami, gospodarz oraz jego goście nawet nie zauważyli, jaki i kiedy boskie insygnia pilnujące porządku dusz opuściły należne im miejsca powodując chaos, jakiego zaświaty jeszcze nie widziały. Odyn sprawę postawił jasno – odszukasz boskie przedmioty i odniesiesz je na miejsce, a powrócisz do świata żywych w chwale, jakiej nie zaznał żaden śmiertelnik. Jeśli ci się nie uda, na wieki pozostaniesz uwięziony w pogrążonej, w chaosie Valhalli. Pamiętaj, aby podczas wędrówki ani na chwilę nie zmrużyć oka – z każdym przebudzeniem zaświaty stają się innym miejscem…

Młody wiking wyrusza na wyprawę przez ogrom labiryntu zaświatów. Błąkające się bez celu, zagubione dusze nie darzą naszego wciąż żywego bohatera zbyt pozytywnymi uczuciami. Na szczęście, przywiązany do paska toporek, okazał się idealnym tłumaczem w relacjach człowiek-duch. Unicestwiane dusze od czasu do czasu pozostawiały złotą monetę. Na co komu pieniądze w zaświatach? Na odpowiedz Vicky nie czekał zbyt długo. Ekwipunek szybko zapełnił się trzema magicznymi przedmiotami: Wizją Świata (a raczej Zaświatów – czyli mapą całej Valhalli), Księgą Magii (z wykorzystaniem „Wizji Świata” umożliwia teleportację), oraz dającą nieśmiertelność „Wiecznotrwałością”. Magia magią, ale za każde użycie magicznego przedmiotu należy wnieść obowiązującą w zaświatach opłatę skarbową. Pozostało już tylko odszukać sześć boskich przedmiotów, poroznosić na odpowiednie miejsca, i można wracać do domu, przez kamienną bramę znajdującą się w lewym dolnym rogu mapy.
Zaraz, zaraz, nie tak szybko! Bez problemu odnalezione dwa boskie insygnia, szybko uświadomiły ci bolesną prawdę – na raz możemy dźwigać tylko jeden przedmiot. Jakby tego było mało, będąc nieśmiertelnym nie możemy unicestwiać dusz, ani zbierać przedmiotów. Zapowiada się długa męcząca wędrówka, aby powrócić do świata żywych w blasku chwały…

Postacią Vickiego sterujemy standardowo za pomocą joysticka. Przyciskiem „fire” obsługujemy toporek. A kombinacja „dół+fire” pozwala użyć jednego z przenoszonych przedmiotów (przedmioty „magiczne” pod warunkiem posiadania odpowiedniej liczby monet). Początkowo może dziwić ilość dostępnych na początku „żyć” – ale po prostu w zaświatach nie jest łatwo. Największą, niezbyt miłą niespodzianką jest chwilowa „nieśmiertelność” po unicestwieniu przeciwnika – nie możemy wtedy przez chwilę pozbywać się kolejnych oponentów. Graficznie gra prezentuje się poprawnie – dodatkowych kolorów wystarczyło tylko na postać bohatera, pozostałe postacie oraz obiekty występują w kolorach otocznia. Cały, dość duży labirynt zaświatów został stworzony w jednej monotonnej palecie kolorów – przydałoby się, aby, schodząc w głąb Valhalli ulegała ona zmianie. Towarzyszące rozgrywce muzyczka, generalnie pasuje klimatem do gry i stoi na wysokim poziomie technicznym, ale może też wywoływać uczucie „senności” – w takim wypadku możemy ją wyłączyć klawiszem „M”.

Miłośników rysowania map do gier spotka niemiła niespodzianka – mimo dużych rozmiarów zaświatów, grę musimy ukończyć za jednym posiedzeniem, gdyż cały teren Valahalli jest za każdym razem generowany losowo. Przeglądając różne fora internetowe możemy natknąć się na informację o wadliwych egzemplarzach gry – po użyciu teleportacji, nie możemy opuścić wyświetlonego na ekranie fragmentu labiryntu. W moim egzemplarzu, natrafiłem natomiast na błąd powodujący rozdwojenie postaci bohatera po teleportacji (błąd ten nie pojawia się za każdym razem i nie uniemożliwia ukończenia gry), po czym możemy sterować tylko jednym z nich (nasz klon znika po opuszczeniu widocznego fragmentu labiryntu). Dużą atrakcją opisywanej pozycji jest rzadko spotykane na komputerach 8bit intro, wprowadzające fabularnie w świat gry. Celem zaoszczędzenia czasu, podczas ładowania gry wystarczy przytrzymać klawisz „Help”, dzięki czemu pominiemy sekwencję wprowadzającą.

W chwili wydania, opisywana pozycja cieszyła się dobrą opinią graczy i nawet dziś warto się nią zainteresować.

Ocena ogólna

Vicky

Atari XL/XE

Grafika
70%
Dźwięk
90%
Grywalność
70%

Autor

Komentarze

  1. Vicky obok Freda, Monstrum, Trixa, Hansa Klossa i kilkudziesięciu innych tytułów to całe moje młodzieńcze lata.
    Przecudowne intro, jeden z najpiękniejszych soundtracków dziesiątki godzin błądzenia po (wydawać by się mogło) nieskończonych labiryntach …… echhhh wracają wspomnienia ……
    Dzięki wielkie tbxx za tak miła noworoczną niespodziankę 😉

  2. Dziś skończyłem ją kolejny raz. Mam to szczęście, że posiadam wersję bez bug’ów – bez teleportacji byłoby kiepsko 😉
    Ah, jakże chciałbym, żeby jakaś folkmetalowa kapela zrobiła cover/remix muzyki z tytułowego ekranu…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.