RecenzjaMaster System

Wonder Boy

Loading

Wonder Boy to jedna z najważniejszych serii, jakie pojawiły się na Segę Master System. Pierwsza część ukazała się w 1987 roku i stanowi konwersję z automatów wydaną rok wcześniej. Chociaż dzisiaj cykl Wonder Boy jest już raczej zapomniany, to na przełomie lat 80 i 90 gry te cieszyły się sporą popularnością. Tytuł trafił na wiele różnych systemów – w tym Nintendo NES, w nieco przerobionej wersji znanej jako Adventure Island.

„Cudowny Chłopiec” to tak naprawdę swego rodzaju ksywa dla jaskiniowca Tom-Toma. Jego dziewczyna została porwana przez straszliwego Drancona i jak zapewne się domyślacie – Tom-Tom wyrusza na pełną niebezpieczeństw wyprawę, by uratować swą ukochaną. Przyjdzie ci przemierzyć 36 (sic!) pełnych niebezpieczeństw poziomów rozmieszczonych w dziewięciu krainach.

Podróżujemy po mało skomplikowanych levelach zaprojektowanych w bardzo podobny sposób. Tła takie jak las, jaskinia, niebo czy komnaty zamku powtarzają się wielokrotnie – czasem nawet przebijamy się przez dokładnie taką samą planszę co wcześniej, a jedynym wyjątkiem jest tu większa ilość przeciwników. Istnieje kilka rodzajów wrogów – na naszej drodze stają ślimaki, żaby, w końcu pojawiają się nietoperze, pszczoły, czy zrzucające na nas nieokreśloną bliżej substancję ptaszyska. Dodatkowo, naszą pogoń ku kolejnemu savepointowi (a w każdej planszy są takowe cztery) próbują zatrzymać głazy oraz inne dziwne „przeszkadzajki” takie jak czaszki. W późniejszych etapach gry dochodzą nawet strzelające niespodziewanie pioruny i wybuchający wulkan! Na szczęście, większość przeszkód może być przez nas wyeliminowana, a to za sprawą toporków, którymi Tom-Tom rzuca. Najczęściej ukryte są one w różnie rozmieszczonych po poziomach jajkach. W nich znaleźć można też deskorolki – uodporniają nas one na pojedynczy cios przeciwnika i pozwalają poruszać się z większą szybkością. A ta jest w Wonder Boy niezwykle istotna – wskaźnik poziomu energii Tom-Toma cały czas spada i nasza w tym głowa, by zjadał jak najwięcej pojawiających się wciąż owoców. Skrajne wygłodzenie naszego bohatera (stan ten w jego przypadku następuje stosunkowo szybko) doprowadza go do śmierci. Co jakiś czas uda nam się też znaleźć różnego rodzaju bonusy. Natrafiając na biżuterię, zostajemy zabrani do położonego w chmurach stage’a pełnego serduszek. Są też „prezenty” przywracające energię i dodające punkty. Przyjemną rzeczą jest również aniołek gwarantujący czasową nieśmiertelność. Należy natomiast uważać na ducha, który będzie nas gonił i wysysał energię Tom-Toma. Słabym punktem gry są bez wątpienia bossowie. Przez całą grę (poza dwoma przypadkami) mamy do czynienia z tym samym potworem (zmienia mu się tylko głowa) wykonującym jeden banalny do odparcia atak. Kolejna z wad to dziwaczne, rzucające się w oczy już na samym początku sterowanie. Klikając „button 2” wykonujemy niezwykle niski skok praktycznie ledwo odbijając się od ziemi. Nie pozwala to na unikanie wrogów i przemieszczanie między platformami. Okazuje się, że aby wznieść się wyżej, należy trzymać przycisk odpowiadający za rzucanie siekierek i dodatkowo wciskać ten od skoku. Cała ta komplikacja jest zupełnie bezsensowna i nie rozumiem, po co została wprowadzona dla dwu-przyciskowych padów! Na szczęście do tego rozwiązania można się bardzo szybko przyzwyczaić i wtedy nic już nie stoi na przeszkodzie w czerpaniu czystej frajdy z rozgrywki. Szybkie skoki (tym bardziej przyjemne dzięki stosunkowo „liberalnemu” dla gracza systemowi lądowania) i brawurowe unicestwianie wciąż narastających grup przeciwników dają nieopisaną wręcz satysfakcję. Etapów jest sporo i przez wzrastający stale stopień trudności nie raz przyjdzie nam zginąć. Na szczęście dysponujemy nielimitowaną ilością kontynuacji. Gra szybko wciąga i aż trudno od niej odejść. Być może to dlatego, że należy do dłuższych pozycji (36 poziomów i 4 dodatkowe do odkrycia!!!) i brakuje jej jakiejkolwiek możliwości save’owania. Nic nie stoi na przeszkodzie, by zaliczyć ten tytuł za jednym podejściem, ale trzeba zagospodarować na to sporo czasu – około trzech godzin lub więcej. Wizualnie, gra należy do udanych – modele wykonane są starannie, a otoczenie, choć po pewnym czasie nudne, niezwykle cieszy oko. Nie zawaham się nawet stwierdzić, że wygląd Wonder Boy’a w wersji SMS nie ustępuje oryginałowi z automatów. Rozgrywce towarzyszy przyjemna dla ucha muzyka, jednak po pewnym czasie te 3-4 krótkie motywy i kilka pojedynczych dźwięków mogą stać się nużące.

Wonder Boy to bardzo dobry platformer w oldschoolowym stylu. Nie mam wątpliwości, że pomimo wspomnianych wcześniej wad, każdy fan zręcznościówek spędzi miłe chwile z tym tytułem. Polecam!

Ocena ogólna

Wonder Boy

SEGA MASTER SYSTEM

Grafika
80%
Dźwięk
50%
Grywalność
80%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.