RecenzjaSNES

Zombies

Loading

Znacie to uczucie kiedy wstajecie rano, odsłaniacie rolety, a tam roi się od dziwnych istot chcących dosłownie wpieprzyć waszych sąsiadów? Nie? Ja też nie, ale gra, którą opisuję pokazuje, że można by to przyjąć z uśmiechem na ustach, wziąć pistolet z wodą święconą i pacyfikując potwory ratować ludzi z okolicy. Oczywiście jeśli nie lubicie psa sąsiadki z naprzeciwka nie widzę problemu w tym, żeby nie ratować go i pospieszyć z pomocą tej pięknej blondyneczce z końca ulicy. Zapraszam do recenzji SNES’owego Zombies.

LucasArts stworzył grę na podstawie już martwej wtedy fali horrorów, dzięki temu w grze możemy zobaczyć tytułowych zombie, wilkołaki, klony, gigantyczne dzieci, ludożercze rośliny, seryjnych morderców i wiele, wiele innych. Oczywiście w grze, jeśli miała być odbiciem tego, co działo się na filmach, musiało towarzyszyć dużo krwi. Nintendo na początku lat 90 bało się wypuszczać na swoje konsole gry szerzące przemoc i straszące osoczem, więc wpadło na genialny pomysł i posłużyło się faszystowską cenzurą przed wypuszczeniem na rynek amerykański. Wydawało się, że wystarczyło wyeliminować krew, ale wielkie N w Europie poszło krok dalej i zmieniło nazwę na Zombies, a brutalnej postaci rodem z Teksańskiej Masakry Piłą mechaniczną podmieniło piłę na siekierę…

Zombies pozwala nam wcielić się w jedno z dwojga nastolatków Zeke lub Julie, a w trybie multiplayer w oboje naraz. Naszym zadaniem jest uratować jak najwięcej sąsiadów przez dosłownie wejście na nich zanim zaatakują ich potwory. Gdy, ktoś z ludzi zostanie dotknięty przez stwora jego dusza ucieka z ciała i jest on już nie do odratowania. Zabijać lub unieszkodliwiać oprawców możemy praktycznie wszystkim co znajdziemy pod ręką, od srebrnej zastawy stołowej przez gaśnice aż po bazookę. Smaczku dodaje fakt, że na każdą postać z horrorów działa co innego, więc np. wilkołaka łatwiej pokonamy srebrną zastawą, a wampira krucyfiksem. Oprócz zwykłych przedmiotów mamy też specjalne, takie jak apteczka, substancja do zamieniania nas w potwora niosącego zagładę czy puszka Pandory niszcząca wszystko na swojej drodze. Po uratowaniu lub uśmierceniu ostatniego współmieszkańca okolicy na planszy, otwierają się magiczne wrota prowadzące do kolejnego poziomu. Maksymalnie do uratowania mamy 10 osób, wyszukanie ich ułatwia nam radar, jednak musimy być w miarę blisko, żeby wykrył on cel misji ratowniczej. Etapów do przejścia jest, aż 55(7 bonusowych) i są przeróżne jak np. dzielnica domków jednorodzinnych, piramidy, mokradła czy centra handlowe. Przegrywamy jeśli stracimy wszystkie życia lub wszyscy nasi sąsiedzi skończą jako pożywka dla Zombie. Nie ma opcji save, ale co kilka etapów otrzymujemy hasło do danego poziomu.

Sterowanie jak w większości gier na tą platformę nie jest udziwnione i można rzecz intuicyjne. Zdarzy się, że w ferworze walki z otaczającymi nas kosmitami pomylimy się i zamiast strzelić zmienimy broń, czy zamiast zmienić broń wypijemy jakiś eliksir. Jednak myślę, że ciężko by było to jakoś lepiej rozwiązać i Ci bardziej gapowaci muszą uważać. Problemem jest tu jednak duża ilość przedmiotów do ataku w ekwipunku i możliwość przewijania ich tylko w jedną stronę. Kiedy ma się 20 zabawek zmienia się je szybko to łatwo jakąś przeoczyć i trzeba zacząć poszukiwania od nowa. Wspaniały tryb dwuosobowy i ubijanie poczwar wraz ze współgrającym sprawia, że nawet najbardziej wyalienowany gracz szuka bratniej duszy.

Zombies cechuje grafika, muzyka i dźwięk klimatycznie nierozłączny z niezapomnianymi, często obleśnymi horrorami z ubiegłego wieku. Lokalizacje są dosyć mocno zróżnicowane i dopracowane jednak w 55 etapach ciężko było uniknąć powtórzeń. Może graficznie nie jest to Donkey Kong Country czy inne tytuły wyciskające wszystko z konsoli SNES, ale tytuł jest na tyle dobrze zrobiony, że po latach możemy na niego popatrzeć i nacieszyć oczy. Każdego stwora bez problemu odróżnimy, a w niektórych wypadkach nawet powiemy od razu z jakiego horroru został wyjęty. Ratownicze eskapady powiązane z rzucaniem granatami zrobionymi z puszek coli dają sporo frajdy i nie nudzą się zbyt szybko, więc grywalność stoi na wysokim poziomie. Czasem denerwuje brak continue i zaczynanie od poziomu, do którego posiadamy hasło, jednak nie jest to jedyna gra z tym problemem na konsole Nintendo.

Zombies jest jedną z wielu gier na Super Nintendo, które dzięki Virtual Console na Wii przeżywa drugą młodość. Uważam, że gra spokojnie zasługuje na splendor, którego nie doświadczyła po swojej premierze. Ostatni raz zombie sprawiły mi tyle przyjemności w horrorach z lat 80/90. W tej grze mogę poczuć wszystko na nowo i do tego znaleźć się wewnątrz filmu. Wydaje się więc, że gra powinna przypaść każdemu wielbicielowi kina grozy klasy B, ale do zakupu zapraszam też tych nielicznych, którzy nie mieli okazji skosztować atmosfery rodem ze Świtu Żywych Trupów.

Ocena ogólna

Zombies

SNES

Grafika
70%
Dźwięk
80%
Grywalność
80%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.