RecenzjaWii U

ZombiU

Loading

Tytuły startowe nigdy nie mają lekko. Oczekiwania wobec gier nowej generacji są wysokie a zazwyczaj twórcy skupiają się wyłącznie na aspekcie graficznym. Ekipa Ubisoft nie chciała jednak odcinać kuponów jak reszta firm i stworzyła coś, czego nikt się nie spodziewał. Czy firmie udało się przekonać pierwszych użytkowników nowej platformy do siebie? Zapraszam do recenzji.

Wspominając moment pierwszych pokazów Wii U nie można zapomnieć o największym szoku i niespodziance, jaką zaserwowało nie Nintendo a Ubisoft. Firma przekształcając bardzo średniej jakości shooter z kosmicznymi królikami na prawdziwy horror zaskoczyła nie jednego wówczas gracza. Rzeczywiście już na wstępie mogę powiedzieć, iż ZombiU jest pozycją nietuzinkową a tym samym nie jest dla każdego.

Zaczynając jednak od początku, zacznę od strony fabularnej w której to znany brytyjski uczony John Dee przepowiada apokalipsę zwaną „The Dark Prophecy”, która miała spełnić się w 2012r. Pomimo wszelkich starań organizacji Ravens of Dee, przepowiednia staje się faktem i w Listopadzie 2012r. mieszkańcy Londynu są dziesiątkowani przez rozprzestrzeniający się wirus, który to po śmierci zamienia ludzi w „szwędaczy”.

Fabuła sama w sobie to oczywiście tylko pretekst do całego sedna gry, jakim jest survival. My jako jeden z ocalałych musimy przetrwać to piekło na ziemi, w czym pomaga nam nieznajoma osoba o pseudonimie „The Prepper”. Trzeba przyznać, iż tytuł rzuca gracza na głęboką wodę i już w pierwszych sekundach musimy nie tylko zaznajomić się ze sterowaniem ale i uciec przed hordą nieumarłych. Kontynuując podróż w głąb stacji metra niejako poznajemy naszego wybawcę. Dzięki Prepper’owi gracz powoli nabiera doświadczenia oraz otrzymuje wsparcie w postaci Prepper Pad’a .

Czym jest Prepper Pad? W zasadzie to kwintesencja całej gry. Do dziś ilość tytułów, które tak intuicyjnie i pomysłowo wykorzystują Gamepada mamy zaledwie kilka, gdzie pierwsze miejsce zdecydowanie należy się recenzowanemu tytułowi. Dlaczego? Otóż dzięki niemu jesteśmy w stanie skanować otoczenie specjalnym skanerem, używać latarki, przeglądać inwentarz czy korzystać z interaktywnej mapy z sonarem. Do tego można doliczyć celowanie ze snajperki/kuszy (wyciągając Gamepada w kierunku TV).

Największym rodzynkiem jest jednak grzebanie w inwentarzu lub wprowadzanie szyfru do drzwi. W momencie gdy my przeszukujemy plecak, czy wpisujemy jakieś hasło czas „gry” się nie zatrzymuje i ciągle musimy mieć na uwadze co dzieje się wokół naszej postaci. Dzięki takiemu zabiegowi zdarzają się naprawdę napięte sytuację gdy uciekając przed nieumarłymi musimy otworzyć zabarykadowane drzwi lub wyciągnąć amunicję/apteczkę z plecaka kiedy podręczne kieszenie świecą pustkami a za naszym bohaterem widzimy stado zoombie. Niestety nie każdemu przypadnie do gustu samo sterowanie, ponieważ bywa toporne. Bohater nie należy do najzwinniejszych i trzeba przywyknąć, iż każdą czynność wykonuje z pewnym opóźnieniem. Twórcy w ten sposób chcieli zapewne wprowadzić szczyptę realizmu, ale nie każdemu to będzie odpowiadać.

Wracając do sedna sprawy, ZombiU nie należy do najłatwiejszych a ślepe parcie do przodu bardziej szkodzi niż pomaga. Jednak firma chcąc dać szanse każdemu wprowadziła trzy poziomy trudności. Na poziomie „Chicken” nasza postać może otrzymać kilka ciosów (gdzie samo ugryzienie jest śmiertelne). Poziom Survival z kolei oferuje przysłowiowy jeden strzał przy zaledwie jednym życiu bez kontynuacji. A jeżeli ktoś chce poczuć się jak prawdziwy ocalały w czasie apokalipsy Zombie to może do tego wyłączyć celownik wraz z asystą celowania imitując realne odrzuty broni po każdym wystrzale. To sprawia, że tytuł do łatwych nie należy a cierpliwość i oszczędzanie przedmiotów popłaca. Co z kolei dzieje się w momencie, gdy nasz bohater umrze?
Otóż zaczynając od ostatniego checkpointu przejmujemy kontrolę nad nowym bohaterem jednocześnie tracąc całą zawartość inwentarza, który mieliśmy przy sobie. Ale nic straconego gdyż przy odrobinie szczęścia, jeżeli uda nam się dotrzeć w miejsce zgonu to na pewno napotkamy naszego poprzedniego bohatera – truposzka z plecaczkiem pełnym obfitości. Jeżeli jednak nie podołamy wyzwaniu i zginiemy kolejną postacią to ówczesną zawartość tracimy na zawsze. Na szczęście nie musimy nosić wszystkiego w plecaku, ponieważ w bazie wypadowej mamy do dyspozycji całkiem sporych rozmiarów skrzynie na przedmioty.

No dobrze, ale czym można się bronić? Do dyspozycji jest podstawowy arsenał w postaci pistoletów, karabinków, strzelb, snajperek czy kuszy. Z każdej możemy znaleźć po dwa/trzy rodzaje broni a do całości należy doliczyć różne usprawnienia do każdej z nich. Co jeśli nie mamy broni lub amunicji? Wtedy pozostaje nam do dyspozycji wysłużony kij do gry w krykieta. Oprócz broni palnej i białej, dostępne są oczywiście tradycyjne granaty i flary odwracające uwagę zgniłków.

Samo AI przeciwników stoi na dość wysokim poziomie. Jak przystało na apokalipsę z Zombie bycie bezszelestnym to priorytet. Nie inaczej jest tutaj, ponieważ nieumarli są w stanie nas usłyszeć i zobaczyć. Żeby było ciekawiej rodzajów truposzy również mamy kilka. Od zwykłych lub ubranych w specjalistyczne ciuchy (np. Policjanta z jednostki specjalnej) po teleportujące się zjawy, plujące kwasem zgniłki a na „krzykaczach” i „zombie pochodniach” kończąc. Jest więc w kim przebierać jeśli chcemy się wyżyć.

Tytuły startowe do pewnego stopnia powinny prezentować przyzwoitą grafikę. Jak jest w przypadku dzieła Ubisoftu? Osobiście uważam, iż jest pół na pół. Na plus można zaliczyć warunki atmosferyczne oraz ilość walających się obiektów na ekranie jak wraki samochodów, śmieci czy błąkających się truposzy, co wprowadza odpowiedni klimat. Efekty światła i cieni też nie mają się czego wstydzić a specjalne filtry imitujące zabrudzoną soczewkę tylko potęgują klimat. Niestety problem leży tutaj w rozdzielczości obiektów, które nie świecą ostrymi jak brzytwa teksturami. Często nawet mamy do czynienia z pół produktem jak płaskie i rozmyte tekstury na obiektach zamiast porządnego trójwymiarowego modelu. Jednak im dalej się gra tym rzadziej zwraca się uwagę na niedoskonałości graficzne.

Muzyka z kolei nie jest mocną stroną ZombiU. Częściej jestem w stanie stwierdzić, że nawet irytuje gdyż jest w stanie zagłuszyć hałas powodowany przez umarlaki lub sprawić iż przedwcześnie jesteśmy informowani o przeciwniku. Najmocniejsze momenty to jej brak gdzie na piedestał wychodzą same dźwięki SFX, które zdecydowanie zasługują na piątkę z plusem, ponieważ tytuł ten wykorzystuje prawdziwe Dolby 5.1 co oznacza iż jeżeli ktoś nie posiada odpowiedniego sprzętu to wtedy dźwięk usłyszy jedynie z Gamepada (wyjątkiem jest ustawienie dźwięku w konsoli na stereo).

Tryb story wystarczy każdemu na 6-12h, choć rozgrywka może się wydłużyć, jeżeli komuś zależy na przysłowiowym lizaniu ścian, zwłaszcza iż jest trochę ukrytych miejscówek w których można zdobyć dodatkową broń lub dowiedzieć się więcej o sytuacjach, które wydarzyły się w danym miejscu. A jest nawet, co zwiedzać gdyż miejscówek mamy naprawdę sporo. Od standardowych marketów, ścieków czy tunelu metra przejdziemy do bardziej nietuzinkowych placówek jak przedszkole czy pałac Buckingham. Na pochwałę zasługuje ciekawa implementacja usługi Miiverse, dzięki której inni gracze mogą sobie wzajemnie pozostawiać krótkie wiadomości pod postacią znaków graficznych ostrzegając np. o szwędaczach czy nawet wprowadzając w pułapkę. Mało tego, inni gracze, którzy zginęli mogą pojawić się jako zombie w naszej grze z posiadanym wówczas dobytkiem. Oprócz tego do dyspozycji mamy tryb multiplayer gdzie na wybranych arenach jeden z graczy stara się przeżyć hordę atakujących zombie, które gracz numer dwa wysyła przy użyciu Gamepada. Na koniec można wspomnieć o dodatkowych skórkach na kij do krykieta, nowe tła graficzne do menu głównego czy chociażby tryb „Be the zombie”, gdzie dzięki kamerze w Gamepadzie możemy zobaczyć jak nasza twarz zamienia się gnijącego truposza.

Niestety wracając pamięcią do niedoskonałości graficznych nie mogę przeboleć faktu dosyć długich loadingów, tym bardziej, że każdemu przyjdzie dużo korzystać ze specjalnych skrótów. Na szczęście minęło sporo czasu od premiery, co równa się z usunięciem praktycznie większości bugów, które powodowały nawet uniemożliwienie przejścia tytułu, za co należy się malutki plusik a raczej stwierdzenie, iż twórcy uderzyli się w pierś i przyznali do błędów.

Podsumowując, ZombiU nie jest tytułem dla każdego. Jest trudny, sterowanie czasami wydaje się toporne a grafika raczej mało, kogo obecnie zachwyci (choć filtry dodają grze uroku), nie wspominając już o bezpłciowych postaciach, którymi przyjdzie nam grać. Jeżeli jednak lubujesz się w wyzwaniach i chciałbyś zobaczyć tytuł, który najlepiej wykorzystuje Gamepada to zdecydowanie polecam tą pozycję. Pomijając pewne niedociągnięcia liczy się przede wszystkim radość czerpana z grania a tej jest tutaj pod dostatkiem.

P.S. Dla tych, którzy nie mają Wii U zawsze pozostaje okrojony port wydany na PS4, XOne i PC pod nazwą ZOMBI.

Ocena ogólna

ZombiU

Wii U

Grafika
70%
Dźwięk
70%
Grywalność
90%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.