RetroAge Recenzja, Windows Arcade Game Series Pac-Man
WindowsRecenzja

Arcade Game Series Pac-Man

Loading

      Parę miesięcy po otrzymaniu pierwszego cartridge’a do Pegasusa będącego składanką, na której znajdował się m.in. opisywany już przeze mnie Galaxian, tytuły na nim zawarte zaczęły już mi się przejadać. Wszystkie miałem ograne i zapragnąłem spróbować czegoś nowego. W związku z tym rodzice na pobliskim targu (gdzie w większości tego typu gry były dystrybuowane) u sprzedawcy o wschodnioeuropejskim akcencie, zakupili mi kolejną składankę. Była ona uboższa, bo zawierała zaledwie 4 tytuły. Producent jednak nie zastosował taniego chwytu marketingowego, informując, że gier jest 168, z czego faktycznie było kilka, a reszta się powtarzała. Składak nazywał się 4 in 1 i z tylu faktycznie tytułów składała się lista gier. Nie pamiętam już niestety wszystkich produkcji, jakie się tam znajdowały. Pierwszą na pewno był Pac-Man, drugą zaś space shooter Exerion. Zacząłem od pozycji nr 1. Na początku nie byłem zachwycony. Jakieś to takie ubogie graficzne. Jedzenie dużą żółtą kulką małych białych kulek. Co w tym ciekawego? Dopiero gdy zagrałem, stwierdziłem, że to znakomita i wciągająca gra! O grze przypomniałem sobie za sprawą Steama, kiedy do sprzedaży weszła wersja na automaty, wydana pod tytułem ARCADE GAME SERIES : PAC-MAN. Ponieważ już pisałem o tym tytule przy okazji recenzji na NES. Pozwoliłem w tej recenzji zawrzeć również historie powstania gry.

     Pac-Man powstał w 1980 roku i jest dziełem, pracownika Namco, Toru Iwatani. Nie była to jego pierwsza gra. Wcześniej współtworzył takie tytuły, jak Cutie Q czy Gee Bee. Zastanawiając się nad kolejnym projektem, spostrzegł, że ówczesne gry zamykają się w dwóch kategoriach: strzelanie lub dyscypliny sportowe. Wynikało to z tego, że ludzie lubią ze sobą rywalizować i walczyć. Iwatani chciał wprowadzić powiew świeżości i wydać tytuł oparty na nowatorskich mechanizmach rozgrywki. Zastanawiał się, co jeszcze, po czym doszedł do wniosku, że ludzie lubią… jeść. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Tytuł pozbawiony był rywalizacji, strzelania czy przemocy, a opierał się właśnie na konsumpcji. Gra pierwotnie została nazwana Pakku-man (jap. パックマン), co oznacza w wolnym tłumaczeniu: „jeść kłapiąc ustami”. Później nazwę zmieniono na Puck-Man. Niezbyt jednak spodobała się ona w krajach anglojęzycznych, gdyż za bardzo przypominała tamtejszy wulgaryzm zaczynający się na „f” i niekoniecznie związany z jedzeniem. W związku z tym Iwatani nazwał swoje dzieło Pac-Man.

        W grze sterujemy żółtą kulką i poruszamy się po labiryncie pełnym małych białych kulek. Aby ukończyć poziom, musimy zjeść je wszystkie. Żeby nie było za prosto, po planszy ścigają nas cztery duchy: różowy — Pinky, niebieski — Inky, czerwony — Blinky i pomarańczowy — Clyde, które poruszają się w pozornie losowych kierunkach. Użyłem słowa pozornie, gdyż tak naprawdę każdy duch miał swoją własną strategię polowania na Pac-Mana, co było pomysłem rewolucyjnym jak na tamte czasy. Blinky, określany jako „cień” ,cały czas uparcie podąża za naszym bohaterem. Co więcej, przyspiesza, gdy zjemy dużo kulek. Pinky, choć w zachodnim opisie do gry ma przydomek szybki, to w ogóle do niego nie pasuje. Bardziej odpowiednie jest japońskie sformułowanie „atakujący z zasadzki”. Zawsze stara się być o krok przed Pac-Manem i zmierza tam, gdzie on znajdzie się za chwilę. Inky nazywany jest „nieśmiałym”, co także jest błędem. Lepiej pasuje japońskie sformułowanie „kapryśny”. Jest najbardziej nieprzewidywalny ze wszystkich duchów. Raz ściga nas jak Blinky, innym razem zagradza drogę jak Pinky, albo wałęsa się bez celu po drugiej stronie planszy jak Clyde. W rzeczywistości jego taktyka uzależniona jest od pozycji i kierunku patrzenia Pac-Mana, a także ustawienia czerwonego ducha. Sprawia to, że decyzje Inky’ego zmieniają się bardzo często i dość radykalnie. Clyde z kolei nazywany jest niemrawym, co bardzo do niego pasuje. Choć porusza się z tą samą prędkością co inne duchy. Sprawia wrażenie niezainteresowanego Pac-Manem i gdy inne duchy ścigają naszego bohatera, on włóczy się po innej części planszy. W rzeczywistości podobnie jak Blinky ściga nas po mapie, jednak gdy zbliży się za bardzo, tchórzliwie zaczyna uciekać. Gdy duchy nas dorwą, tracimy jedno życie. Tych początkowo jest trzy, jednak po osiągnięciu odpowiedniej liczby punktów dostajemy jedno bonusowe.

  Przeciwko duchom nie jesteśmy jednak całkowicie bezbronni. W rogach labiryntu porozmieszczane są duże kulki. Zebranie takowej na krótki czas odstrasza od nas zjawy i pozwala na ich zjedzenie. Za skonsumowanie ducha dostajemy bonus punktowy. Im więcej ich na jednej dużej kulce zjemy pod rząd, tym więcej punktów dostaniemy. Nie oznacza to jednak, że pozbędziemy się ich raz na zawsze. Ze zjedzonych duchów pozostają oczy, które wracają do domku na środku mapy, gdzie się regenerują. Dodatkowy bonus punktowy otrzymujemy za zjedzenie symboli, jakie pojawiają się na środku ekranu. Przeważnie mają one wygląd owoców. Na ekranie znajduje się także łączący dwa brzegi planszy tunel. Gdy wejdziemy w jedną stronę, to wyjdziemy drugą. Ułatwia to poruszanie się po mapie. Jednak duchy również mogą z niego skorzystać, ale gdy do niego wejdą, znacznie zwalniają.

Choć na początku psioczyłem na grafikę, z czasem zacząłem ją doceniać. Mimo prostego wyglądu postacie prezentują się bardzo sympatycznie i zostały nieźle zaprojektowane. Spodobały mi się występujące co kilka etapów zabawne cut scenki (to pierwsza gra w historii posiadająca tego rodzaju przerywniki) pokazujące jak Pac-Man goni się z Blinky’em. Złego słowa nie powiem także o dźwiękach. choć melodii tu niewiele, to są bardzo przyjemne dla ucha. Na początku jedynie drażnił mnie dźwięk w trakcie rozgrywki przypominający syrenę w ambulansie, jednak i z czasem do niego przywykłem i ciężko bez niego byłoby mi Pac-Mana sobie wyobrazić.

Tak jak wspomniałem wcześniej, gra osiągnęła potężny sukces. 18 miesięcy od premiery sprzedano 350 000 automatów z nią, co dało zysk w wysokości 1 $ biliona dolarów! Liczba maszyn wzrosła do 400 000 w 1982 roku. Do tego czasu wrzucono 7 bilionow żetonów do „flippera” z Pac-Manem. Oczywiście, ów sukces sprawił, że gra doczekała się potężnej ilości portów na ówczesne platformy, jak Atari, Commodore NES, Famicom czy Gameboy. Co wpłynęło na tak wielką popularność? Z pewnością fakt, że po raz pierwszy w historii gier to bohater musiał uciekać przed wrogami, a nie na odwrót. Pac-Man jest praktycznie bezbronny i unikanie duchów to jedyna droga do zwycięstwa. Można powiedzieć, że zapoczątkował gatunek gier skradankowych, a także tzw. labiryntowych. Co ciekawe, brak przemocy w rozgrywce sprawił, że przyciągnął do salonów gier także płeć piękną, która początkowo grała w Pac-Mana częściej niż mężczyźni. Nowatorski system rozgrywki oczarował także mnie. To bardzo sympatyczna i wciągająca gra. Łatwo opanować jej zasady, jednak by być w niej naprawdę dobrym, potrzeba długiego treningu. Wszak podobnie jak większość produkcji na automaty, nie jest to prosty tytuł. Trudno tak naprawdę do czegoś się przyczepić. Jak jeszcze jakimś cudem nie zagraliście, koniecznie nadróbcie zaległości.

Ocena ogólna

Arcade Game Series Pac-Man

PC

Grafika
90%
Dźwięk
80%
Grywalność
100%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.