Przeklęte ropuchy, mówiłem, żeby pozbyć się ich jak jeszcze były kijankami! Jednak Ty musiałeś mieć sumienie i oszczędzić sadzawkę pełną tego świństwa. Teraz rozsiane po całym wszechświecie oślizgłe płazy sieją zamęt i zniszczenie, nękając wszystkie gatunki. To Twoja wina Bucky! I to właśnie Ty posprzątasz ten burdel do ostatniej kropli szlamu, albo nabije Twoją dupę na pal. Zbieraj załogę, dostaniecie jeden statek więc nie przesadzaj z ilością mord na pokładzie, zaczynacie dziś.
Taka właśnie inspirująca przemowa mogła być powodem rozpoczęcia walki Kapitana Bucky O’Hare ze złowrogimi ropuchami, w grze powstałej na bazie komiksów na konsolę Nintendo Entertainment System.
Gra rozpoczyna się gdy statek Buckiego zostaje zaatakowany, a jego załoga przechwycona przez wroga. On sam ledwo uchodzi w jednym kawałku i udaje mu się uciec, teraz musi odzyskać swoich towarzyszy broni z czterech różnych planet. Kolejność, odbijania przyjaciół z niewoli jest praktycznie dowolna, wyjątek stanowi jedna z postaci, bez której przejście pewnej planety nie jest możliwe. Gdy uratujemy członka załogi, dołącza on do nas i można nim podmienić postać główną za pomocą przycisku select. Warto wspomnieć, że każda istota posiada inną umiejętność główną i specjalną. Blinky – przyjacielski robocik, będzie czekał na nas na zielonej planecie, rzuca on śmiercionośne kule o małym polu rażenia i posiada umiejętność latania. Deadeye – kosmiczny kaczor, który strzela trzema kulami na raz o słabym zasięgu, potrafi również chodzić po ścianach, wyczekuje ratunku na czerwonej planecie. Jenny jedyna kobieta w grze, długowłosa kocica strzelająca telepatycznym promieniem i potrafiąca stworzyć śmiercionośną kulę, którą da się sterować, prosi o pomoc na skutej lodem, niebieskiej planecie.
Willy – młody chłopiec w czerwonym kombinezonie, posiada laser o niebywałej mocy, który może strzelać zwykłym lub skumulowanym promieniem. Sam tytułowy kapitan Bucky O’Hare jest władającym karabinem na czerwone kule (którymi może strzelać zarówno pionowo jak i poziomo), zielonym królikiem, obdarzonym umiejętnością ponadprzeciętnych susów.
Nasi bohaterowie mogą wzmacniać swoje specjalne umiejętności za pomocą znalezionych na drodze zielonych power upów. Miłym, ale niekoniecznym dodatkiem jest możliwość znalezienia dodatkowego życia, które przy nieskończonym continue ma niższą wartość. Inne znajdowane zielone krążki dadzą nam więcej życia czy dodatkową ilość punktów.
Przedzierać przyjdzie nam się zarówno przez cztery wyżej wymienione planety jak i statek najeźdźców, na który zaraz po uratowaniu załogi zostaniemy wszyscy schwytani…
Walczyć musimy przeciwko wcześniej wspomnianej armii ropuch, ze złym Marszałkiem powietrznych sił zbrojnych na czele. Oraz z wrogo nastawionymi do nas mieszkańcami poszczególnych planet i maszynerią przeciwników.
Każdy level przez, który się przedzieramy jest bardzo przemyślnie i starannie zaprojektowany, z własną dobrze dopasowaną muzyką. Jedyny uciążliwy dźwięk towarzyszy podczas umierania i ekranu Game Over, ale one chyba w żadnej grze nie kojarzą się przyjemnie, a w tej szczególnie często się pojawiają.
Wszystkie lokacje podzielone są na płynnie przechodzące akty i po śmierci nie zaczynamy całego poziomu od nowa, tylko odradzamy się w nieskończoność na początku danego aktu. Pod koniec głównych poziomów oczywiście nie mogło zabraknąć bossów. Mimo, że starcie, z niektórymi początkowo wydaje się nie do wygrania, to szybko można opanować odpowiednią kombinację ruchów umożliwiających wygraną.
Bucky O’Hare – jak wiele gier na NES – jest opatrzony systemem kodów zamiast save, które otrzymamy po przejściu głównych etapów. Dynamika gry jest zmienna, wymusza na nas raz szybkie unikanie pocisków, a innym taktyczne powolne rozegranie sytuacji. Nie ma tu monotonnego poruszania się tylko w prawo czy tylko w lewo, albo ograniczania się jedynie do chodzenia. Tutaj będziemy jeździć na wózkach, latać stateczkiem czy nawet meteorem i chodzić, skakać oraz ślizgać się we wszystkie strony. Sterowanie, jest nieźle rozwiązane, przyciski ładnie i szybko odpowiadają. Jedynym mankamentem, który zauważyłem to super umiejętności postaci, które są umieszczone zawsze pod przyciskiem odpowiedzialnym za skok. Co przy super susach, pierwotnej postaci kapitana jest oczywiste, jednak już przy super strzałach średnio i łatwo można się z początku pomylić.
Całość rozgrywki, projekt poziomów jak i ogólny pomysł, mocno przypominają drugą część Mega Mana. Mimo, że ten jakże kultowy Mega Man nie do końca mi podszedł to Bucky O’Hare na NES ląduje w mojej liście ulubionych gier dosyć wysoko. Gra dała mi sporo frajdy i nie wymagała rozpracowywania przez kilka tygodni. Myślę, że jest to wymarzony tytuł dla ludzi, którzy jak ja nie mają zbyt dużo czasu na grę, a lubią przechodzić wartościowe tytuły minionej epoki od deski do deski. Gorąco polecam.
Bucky O’Hare
NES