Diddy Kong Racing DS to odświeżona wersja gry z przed dziesięciu lat, która w tamtym czasie ukazała się na Nintendo 64. Tym razem młodszy małpiszon skonwertowany został na przenośną konsolę Nintendo DS. Diddy Kong pod koniec lat dziewięćdziesiątych mocno konkurował z Mario Kart 64, a po tylu latach można śmiało powiedzieć, że gra nadal trzyma poziom, wcale się nie zestarzała i wręcz przeciwnie – troszkę ją nawet odmłodzono – więcej do przeczytania w recenzji gry.
ADVENTURE
Akcja gry odbywa się na wyspie, na którą przyleciał wielki kosmiczny prosiak Wizpig przejmując nad nią kontrolę. Wystraszeni jej mieszkańcy zwrócili się do Diddy Konga z prośbą o pomoc w wypędzeniu najeźdźcy. Dzielny mały małpiszon zjawia się na zawołanie i w trybie przygody pomoże wygonić nieproszonego prosiaka.
Na początku musimy zdecydować kim, z pośród ośmiu dostępnych postaci będziemy grać. Do wyboru jest myszka Pipsy, żółwik Tiptup, małpy Diddy Kong, Dixie Kong i Tiny Kong, tygrysek Timber, borsuk Bumper oraz krokodyl Krunch. Każdą postać określają trzy podstawowe parametry (prędkość, przyspieszenie, sterowność). Po wyborze zwierzaka pojawi się dżin Taj (niebieski słoń), który będzie prowadził nas przez grę. To u niego możemy zamienić i ulepszyć pojazd (samochodzik, samolot, poduszkowiec), wejść do menu gry, to on po każdym zwycięstwie wręcza nam nagrodę – balona (odpowiednik gwiazdek z Super Mario 64).
Zdobyte balony otwierają bramy do światów, a później także i drzwi do torów na których będziemy się ścigać. Wyścigi odbywają się na tej samej zasadzie jak w Mario Kart, na trasie znajdujemy różne przeszkadzajki, jednak zamiast boxów, zbieramy różnokolorowe balony: czerwony – rakieta, niebieski – przyspieszenie, zielony – plama oleju… są jeszcze magnes, który przyciąga nas do zawodnika z przodu i osłonka chroniąca nas przed ostrzałem. Aby było ciekawiej zastosowano trójstopniową możliwość wzmacniania zdobytych „przeszkadzajek”. Gdy dojedziemy do mety pierwsi na każdym z torów, w danym świecie, to będziemy mogli zmierzyć się z bossem tam panującym. Po wygraniu z nim otrzymamy część amuletu, która sprawia że skalista podobizna głowy Wizpiga (znajdująca się w centrum wyspy) ożywa. Pokonanie bossa w danym świecie jednak nie kończy naszej zabawy, gdyż mamy możliwość ponownej gry na tych samych torach w wyzwaniu z balonami. Gra już nie jest zwykłą ścigałką, a raczej shooter’em na szynach z całkiem innej perspektywy (widok z oczu na poruszającym się latającym dywanie). Naszym celem jest rozbicie jak największej ilości balonów i przy okazji zebranie kilkunastu monet do sakiewki umieszczonej w prawym dolnym rogu touch screen’a. W balony wystarczy uderzyć stylusem, monety natomiast przeciągamy po ekranie. Gdy uda nam się rozbić ich określoną ilość na każdym torze, ponownie wracamy do bossa (tym razem wyścig jest trudniejszy). Istnieje też możliwość trzeciego spotkania z szefem każdego ze światów, ale tam pojazdem sterujemy tylko za pomocą stylusa (wyścig jest bardzo trudny), a za wygraną dostaniemy sto monet.
Gdy pokonamy wszystkich bossów z czterech światów i zbierzemy wszystkie części amuletu Wizpiga, jego skalista podobizna ożyje, a my będziemy mogli wlecieć do jego ryja (jaskini), by zmierzyć się z kosmicznym prosiakiem w walce finałowej. Wygrana z nim to jednak nie koniec – po obejrzeniu napisów pojawia się scenka, w której świętującym zwierzakom ponownie przeszkadza wielki świniak. Latarnia morska znajdująca się na plaży zamienia się w rakietę i … i musicie zagrać aby dowiedzieć się co dalej.
To jeszcze nie wszystko co oferuje tryb przygody. W każdym świecie ukryty jest jeden klucz otwierający „drzwi życzeń”. Za nimi czeka zegar T.T. z którym oczywiście się ścigamy, ale na trasach, które sami rysujemy stylusem (na początku nie mamy dużego pola do popisu, gdyż jesteśmy uczeni co i jak się wykonuje w tym prostym kreatorze torów, ale później mamy już wolną rękę). Po zwycięstwie dostajemy również kawałek amuletu, którego całość odblokuje w menu głównym opcję kreatora tras.
Tryb przygody oferuje również wyścig o trofeum z każdego świata. Zasada jest podobna jak w serii Mario Kart – cztery punktowane wyścigi pod rząd, z których w klasyfikacji ogólnej wyłania się zwycięzcę.
Podczas gry w trybie przygody możemy, a nawet i musimy zbierać monetki znajdujące się na trasie – za które u Taj’a wykupuje się różne rzeczy do pojazdów (dodatkowy spojler, skrzydło poprawiające sterowność poduszkowca lub samolotu, albo tylny wydech – zwiększający prędkość). Możliwość tuningowania jest nowością w Diddy Kong Racing DS, w wersji na N64 nie było to możliwe. Ten dodatek w stosunku do pierwowzoru jest bardzo przydatny i ułatwia grę. Monety służą również do wykupywania i odblokowania dodatkowych tras w trybie dla jednego gracza, jakichś dodatkowych opcji i funkcji jak np. „sound recorder” dzięki któremu istnieje możliwość nagrania kilkusekundowych sekwencji dźwiękowych do podstawowych etapów rozgrywki (wygrana, przegrana, wysunięcie się na prowadzenie, gdy wystrzelimy rakietę, lub gdy oberwiemy od innego gracza).
Między zdobywaniem balonów i odkrywaniem nowych tras Taj zaproponuje nam wyzwania: wyścig dookoła wyspy w każdym z pojazdów, zbieranie tokenów albo ugaszenie wszystkich pochodni znajdujących się w tunelach. Jest to jedno z ciekawszych zadań bo wykorzystuje mikrofon w DSie. W określonym limicie czasu musimy dojechać do każdej z pochodni i dmuchnąć w mikrofon aby ją ugasić – niby nic, a sprawia frajdę.
Całkowite ukończenie przygody odblokowuje Wizpig’a jako grywaną postać oraz MIRROR ADVENTURE, czyli wszystko w odbiciu lustrzanym.
SINGLE RACE
Tryb dla jednego gracza bez wczuwania się w przygodę oferuje zwykłe wyścigi – wybieramy zwierzaka, trasę, pojazd i gramy. Możemy jeszcze włączyć opcję time trial w której należy pokonać wszystkie czasy ustanowione przez T.T. – jeśli uda nam się go pokonać na każdym torze i w każdym pojeździe to zostanie on odblokowany jako grywalna postać.
Za monetki zebrane w trybie przygody odblokować możemy „coin challenge” – na trasach porozrzucanych jest osiem miedziaków, które nie dość że musimy zebrać to jeszcze musimy być pierwsi na linii mety. Jest to kolejna dodatkowa opcja dla wymiataczy i chcących ukończyć grę w stu procentach, stanowiąca kolejne wyzwanie. Oczywiście „mirror coin challenge” również jest dostępny, zresztą tak samo jak i mirror w czasówkach z T.T.
Podsumowując należy podkreślić, że poza podstawowym trybem przygody po przejściu gry mamy jeszcze wiele możliwości, no i odbicie lustrzane do każdego trybu – co podwaja czas spędzony z grą – ja spędziłem z nią ponad trzydzieści siedem godzin liżąc wszystkie ściany, trasy i tryby gry.
MULTIPLAYER
W Diddy Kong Racing DS możemy grać nawet do ośmiu osób korzystając z jednego kartridża, lub gdy każdy z grających posiada własny. Uprzyjemniając sobie czas w ten sposób można ścigać się na jednym torze w zwykłym wyścigu, lub w „trophy race” na czterech trasach jak w Mario Kart. Dostępny jest też tryb battle, zbieranie tokenów oraz zabawa na narysowanych przez siebie torach. Gracze mogą również wymieniać się ghost data (swoimi czasówkami).
Online wykorzystujący usługę Nintendo Wi-Fi Connection pozwala na grę do sześciu osób, a oferowane tryby gry to single race, battle tracks, trophy race i token tussle. Niestety Diddy Kong Racing DS to nie Mario Kart i jest mniej popularny, przez co trudniej i dłużej wyszukuje się tylu graczy ilu by się chciało (mamy możliwość wyboru z iloma przeciwnikami chcemy grać: 2 / 4 / 6). Pojedynczych zawodników zawsze znajdziemy, trzeba być tylko bardziej cierpliwym niż przy Mario Kart DS.
Personalizując grę możemy stworzyć własne emblematy, które niestety nie są widoczne podczas grania w sieci z losowo dobranymi przeciwnikami. Emblematy widzą tylko nasi znajomi, z którymi wymieniliśmy się wcześniej Friend Code.
Mniejsza popularność gry i brak snake’ingu (obecnego w Mario Kart DS) sprawiają, że o oszustwa nie musimy się martwić, jedynie umiejętności przeciwnika i jego znajomość tras mogą przeszkodzić nam w wygranej. Do gry z kimś trzeba podejść też z głową, a nie tylko brnąć do przodu – gdy dwóch graczy jest na tym samym poziomie. Fajne jest też to, że w DKR DS możemy trąbić na przeciwnika, co w grze online ze znajomym daje niesamowitą frajdę.
RÓŻNICE
Diddy Kong Racing DS w porównaniu ze swoim pierwowzorem z przed dziesięciu lat wypada bardzo dobrze. Gra zachowała swój klimat, dodano wiele elementów które wykorzystuje nowa konsola. Jest też coś o czym nie wspomniałem, a dotyczy każdego wyścigu – przed startem zamiast odliczania mamy kilka sekund aby na dotykowym ekranie stylusem lub palcem rozkręcić koła przy jeździe samochodzikami (przeciągając po ekranie w dół), rozkręcić śmigło w samolocie (kręcąc kółka) i rozpędzić dmuchawę poduszkowca (dmuchając w mikrofon).
Kierowanie samochodami nie sprawia żadnych problemów. Poduszkowiec już z natury jest słabo sterowalny, ale dokupując „skrzydła” łatwiej będzie nam się grało. Sterowanie samolotem również nie stwarza kłopotów, ale osoby pamiętające oryginalną wersję na początku zatęsknią za analogiem z N64, a później dopiero przyzwyczają się do krzyżaka.
Graficznie gra prezentuje bardzo wysoki poziom, w końcu za wszystko odpowiada Rare Ltd. Otoczenie jest w pełnym 3D, bujnie kolorowe i identyczne jak wersja z Nintendo 64. Kilka detali zostało zmienionych, ale zarys ogólny został w pełni zachowany. Każdy kto grał w Diddy Kong Racing pod koniec lat dziewięćdziesiątych teraz miło wspomni starsze czasy. Klucze otwierające „drzwi życzeń” umieszczone zostały w trochę innych miejscach, ale nadal znajdują się na tych samych trasach co kiedyś. Co ważne z gry usunięto dwie postacie, które na Nintendo 64 były do wyboru – Banjo i Conker są teraz w rękach Microsoftu.
Ścieżka dźwiękowa nie zmieniła się, te same przyjemne melodyjki przygrywają nam podczas jazdy, a okrzyki i piski zwierzaków gdy wpadną na jakąś minę brzmią bardzo dobrze. Uznanie należy się opcji „sound recorder” umożliwiającej nagrywanie kilkusekundowych sekwencji dźwiękowych, wcześniej z czymś takim się nie spotkałem, a spisuje się to bardzo świetnie – np. jakaś fajna koleżanka może dograć kilka okrzyków „wygrałeś!”, „buu przegrałeś”, „prowadzisz!”, „strzelaj!” i co chwila słychać ten głosik – ciekawe, nowe i fajne.
PODSUMOWANIE
Wyścigi z małym Kongiem prezentują się rewelacyjnie, wcale nie widać tych dziesięciu lat, które już minęły, a raczej odwrotnie, dodane elementy odmłodziły tę pozycje. Niestety dzisiejsi gracze nie zauważą tych różnic, jeśli w ogóle trafią na tę grę, bo z gokartów znany jest przecież tylko Mario Kart. No cóż, z sentymentu do DKR z N64 postanowiłem rozłożyć Diddy Kong Racing DS na części pierwsze i z grą spędziłem długi czas. Miłośnik zwariowanych ścigałek znajdzie tu z pewnością coś dla siebie, a znudzeni ciągłym graniem w Mario – kolejnego racer’a z tego samego gatunku.
Diddy Kong Racing DS
NINTENDO DS