Dig Dug to górnik wyposażony w łopatę o napędzie odrzutowym. Koleś przemierza podziemne labirynty w poszukiwaniu roślin walcząc przy tym z bestiami, które skrywają się w glebie. Ciężko o bardziej idiotyczną fabułę ale taką właśnie przygotowali nam twórcy gry z Namco. Dobrze, że chociaż sama gra nie zawodzi.
W latach 80tych firma Namco stawała się potentatem w dziedzinie produkcji gier wysokiej jakości. Spod ich ręki wyszły szlagiery jak choćby Galaxian, Pac-Man czy Pole Position, wypluwali zatem hit za hitem. Wszystkie ich gry charakteryzuje wysoka grywalność i nie inaczej jest z Dig Dug. Zadaniem gracza jest oczyścić podziemny sektor z potworów. W tym celu używa w zależności od wersji gry łopaty odrzutowej lub pompki. Wentyl jest stosunkowo krótki więc zasięg naszej broni jest niewielki. Trafienie potwora powoduje że możemy go napompować. Pojedyncze nadmuchanie ogłusza na chwilę przeciwnika, a kilkukrotne użycie pompki na wrogu powoduje jego napompowanie jak balon a następnie rozerwanie. Drugim ze sposobów na pozbycie się oponentów jest podkopanie głazu i zrzucenia go na wroga. Jeśli na planszy zrzucimy w ten sposób dwa głazy to na środku planszy pojawi się bonus w postaci jakiejś roślinki/owoców za zebranie którego przyznane zostaną dodatkowe punkty. W Dig Dug natrafimy na wyłącznie dwa typy oponentów. Pierwszy to Pooka, wyglądający jak duży czerwony pomidor z nogami oraz wielkimi goglami przypominającymi maskę do nurkowania, drugi rodzaj wrogów znacznie groźniejszy to Fygar, czyli gad przypominający miniaturowego smoka, który potrafi ziać ogniem. Oba typy przeciwników mają umiejętność przechodzenia w formę ducha co umożliwia im przenikanie przez warstwy piasku, z czego skrzętni korzystają kiedy nie mogą wydostać się z zamkniętych pomieszczeń. W trakcie eliminacji wrogów, kiedy na planszy pozostanie już tylko jeden z nich to wpada on w panikę i czym prędzej stara się uciec z danego poziomu. Po pozbyciu się wszystkich oponentów przechodzimy do kolejnego etapu. Co kilka plansz zmienia się kolorystyka zwałowiska ziemi w której ryjemy i to w zasadzie wszystko, bowiem kolejne etapy niewiele różnią się od poprzednich. Wrogów jest trochę więcej, ruszają się szybciej ale w zasadzie jak widziałeś pierwszą planszę to można powiedzieć, że widziałeś całą grę. Dig Dug jak to gra od Namco z tamtego okresu, podobnie jak Pac-Mana nie jest możliwy do ukończenia. Po dotarciu do planszy numer 256 natrafiamy na błąd w grze ponieważ jeden z wrogów zaczyna rozgrywkę w tym samym miejscu co gracz więc automatycznie nas zabija (niektóre z wersji są poprawione i po osiągnięciu ostatniej planszy gracz przenoszony jest do pierwszego poziomu po czym gra zaczyna się od nowa).
Graficznie mamy przyzwoitą jakość początku lat 80tych, jest ładnie i kolorowo. Przeciwnicy są zabawnie animowani i szczególnie pompowanie ich do formy balona prezentuje się atrakcyjnie. Same pomysły na rozgrywkę również są nieszablonowe na tle standardowego i popularnego wówczas „strzelaj przed siebie do wszystkiego co się rusza”. Dźwięk jest i nie przeszkadza, więc da się słuchać a uszy nie krwawią. Ciekawostką jest że melodia odgrywana jest tylko wtedy kiedy główny bohater się porusza. Ciężko mówić tu o budowaniu atmosfery ale kiedy stajemy i czaimy się na wroga i nastaje cisza to pewnie miało to działać tak by w graczu budził się instynkt łowcy.
Dig Dug nie jest może hitem na miarę Pac-Mana ale i tak potrafi dostarczyć trochę zabawy. Obecnie gra zestarzała się znacznie i razi trochę powtarzalność poziomów, niemniej i tak warto wrócić wspomnieniami do tego znamienitego niegdyś tytułu.
Dig Dug
FAMICOM
Do Dig Duga mam szczególny sentyment, była to obok River Raid pierwsza gra video, w która dane mi było zagrać w wieku ok 3 lat na Atari 2600 Jr. Potem na Pegasusie grałem sporo ale tego pierwszego wrażeni nic już nie przebije 😉
Świetny klasyk. Recenzji takich hitów nam trzeba na retroage. 🙂