Mega Drive zaprezentowany pod koniec lat osiemdziesiątych miał być pierwszym dostępnym dla zwykłego użytkownika systemem pozwalającym poczuć się we własnym domu jak w salonie arcade. Sega mocno promowała taki wizerunek konsoli przenosząc wiele automatowych hitów na szesnastobitowe kartridże. Jedną z najlepszych i najbliższych oryginałowi konwersji była gra o pewnym niepozornym rycerzu imieniem Arthur.
Fabuła w Ghouls’n’Ghosts jest w zasadzie taka sama jak w poprzedniej części serii – Ghosts’n’Goblins. Gracz steruje Sir Arthurem, rycerzem pragnącym odzyskać duszę księżniczki Prin Prin skradzioną przez Lokiego (zbieżność imion z bohaterem komiksów Marvela jest przypadkowa). Jak można się domyślać, cała historia stanowi tylko pretekst do rzucenia gracza na pastwę ghuli, duchów, morderczych szkieletów, sępów, kamiennych żółwi i całej masy innych przeciwników z piekła rodem.
Sir Arthura przed przeciwnikami chroni zbroja, która znika po otrzymaniu jednego ciosu. Następne przyjęte obrażenia powodują śmierć naszego bohatera. Do jego dyspozycji oddano też siedem broni o różnych cechach. Większość z nich służy do rzucania w przeciwników, jedynie złoty miecz to broń sieczna. Dodatkowo po zebraniu złotej zbroi Sir Arthur dysponuje specjalnym atakiem zależnym od trzymanej aktualnie broni. Uzbrojenie czasami wypada z zabitych przeciwników, można je też znaleźć w porozrzucanych po poziomach skrzynkach. Warto jednak podchodzić do nich z ostrożnością – oprócz przydatnych przedmiotów mogą ukrywać złośliwego maga zmieniającego naszego rycerza w starca lub w kaczkę. Ciekawym rozwiązaniem jest zachowywanie uzbrojenia po śmierci. Z jednej strony jest to spore ułatwienie, ale czasami sprawia to, że lepiej popełnić samobójstwo niż ryzykować zebranie słabszej broni. Szczególne znaczenie ma to w przypadku jednego z bossów, którego nie da się pokonać złotym mieczem. Jeżeli utkniemy z tą bronią przed walką, pozostaje jedynie reset konsoli i rozpoczęcie całej gry od nowa.
Sposób sterowania jest jednym z elementów mających duży wpływ na poziom trudności. W przeciwieństwie do Mario czy Sonica bohater Ghouls’n’Ghosts nie potrafi w żaden sposób wpływać w locie na kierunek ani dystans skoku. W połączeniu z przeciwnikami wychodzącymi z każdego zakątka ekranu i strzelającymi w naszego rycerza czym popadnie sprawia to, że trzeba wyjątkowo starannie planować wszystkie działania. Taka mechanika wymaga przyzwyczajenia i powoduje sporo frustracji, zwłaszcza w początkowych kontaktach z grą. Można by uznać, że to podejście dodaje realizmu, gdyby nie fakt, że mówimy o grze, w której zamiana rycerza w kaczkę nie jest niczym dziwnym. Bieganie i atakowanie jest już bardziej standardowe, Sir Arthur potrafi rzucać bronią w górę i na boki, a także w dół, jeśli wcześniej podskoczy.
Sposób zaprojektowania poziomów jest moim zdaniem jedną z największych zalet gry. Levele sprawiają wrażenie szytych na miarę dla Sir Arthura. Wszystko jest dopasowane do jego ograniczeń związanych ze skokami i dość wolnego tempa poruszania się. Również walki z bossami są zróżnicowane i ciekawe. Wadą jest za to długość gry. Pięć poziomów to wystarczająca liczba jak na grę automatową, jednak tytuł na domową konsolę mógłby być dłuższy. Sytuacji nie ratuje fakt wymuszenia podwójnego przejścia gry. Jest to chwyt znany z wielu arcadowych tytułów takich jak Rolling Thunder 2, jednak w Ghouls’n’Ghosts po pierwszym przejściu wszystkich poziomów nie tylko nie obejrzymy prawdziwego zakończenia, ale nawet nie otrzymamy szansy walki z ostatnim bossem – Lokim.
Jak na jeden z pierwszych tytułów wydanych na szesnastobitową konsolę Segi grafika jest zaskakująco dobra. Właściwie jedyną zauważalną różnicą w stosunku do automatowego pierwowzoru są kolory ograniczone paletą barw Mega Drive’a. Postacie, tła i levele są zaprojektowane w zabawnym kreskówkowym stylu, który kontrastując z przeciwnikami wyciągniętymi prosto z horrorów tworzy specyficzny klimat gry. Animacja wszystkich postaci jest dość płynna, choć nie stoi na tak wysokim poziomie jak w wydanych później grach. W czasie rozgrywki nie występują spowolnienia niezależnie od ilości przeciwników wyświetlanych jednocześnie się na ekranie. Sporadycznie pojawia się za to efekt kojarzony raczej z konsolami ośmiobitowymi: podczas szczególnie wymagających dla sprzętu momentów część spritów znika lub zaczyna migać.
Muzyka jest przeciętna. Tylko utwór odtwarzany na pierwszym poziomie potrafi zapaść w pamięć na dłuższą chwilę. Pozostałe utwory całkiem nieźle wpasowują się w klimat poszczególnych leveli, jednak nie wyróżniają się niczym szczególnym. Trzeba przyznać, że dzięki temu dźwięk nie irytuje nawet podczas powtarzania po raz setny tego samego fragmentu gry, jednak mimo wszystko twórcy mogli postarać się nieco bardziej w tym aspekcie. Efekty dźwiękowe są dobre, na szczęście zrezygnowano z irytujących dźwięków wydawanych przez niektórych przeciwników w Ghosts’n’Goblins.
Na koniec zostawiłem kwestię poziomu trudności. Ghouls’n’Ghosts to gra wymieniana często wśród najtrudniejszych tytułów na Segę Mega Drive. Osobiście nie do końca się z tym zgadzam. Owszem, mechanika skoków, ilość przeciwników i sposób zaprojektowania poziomów to elementy ukierunkowane na wyłudzenie jak największej ilości żetonów z kieszeni bywalców salonów gier. Wersja konsolowa posiada jednak coś, co zdecydowanie ułatwia rozgrywkę – nielimitowane kontynuacje. W połączeniu z checkpointami i zachowywaniem posiadanej broni po śmierci sprawia to, że można powtarzać każdy fragment gry do skutku (ewentualnie do momentu roztrzaskania pada o ścianę). Tak naprawdę aby ukończyć tę grę nie trzeba być niesamowicie dobrym graczem, wystarczy opanowanie i cierpliwość. Kolejnym ułatwieniem jest możliwość wyboru jednego z dwóch dostępnych poziomów trudności. Co prawda aby zmierzyć się z Lokim trzeba i tak przejść grę w trybie „professional”, jednak poziom „practice” ułatwia początkującym graczom zapoznanie się z levelami.
Ghouls’n’Ghosts jest grą łatwiejszą niż można by się było spodziewać, jednak przez to dużo bardziej wciągającą. Dzięki nielimitowanym kontynuacjom nie sprawia wrażenia niemożliwej do przejścia, ale nadal stanowi wyzwanie. Mimo kilku niedoskonałości jest to bardzo solidny tytuł, który bez wahania mogę polecić posiadaczom Segi Mega Drive.
Ghouls’n’Ghosts
Mega Drive / Genesis