RetroAge Recenzja, Mega Drive Midnight Resistance
RecenzjaMega Drive

Midnight Resistance

Loading

Jesteś Johnny Ford z rządowej agencji NCA. Koleś od brudnej roboty, który najpierw strzela a dopiero później zadaje pytania. Najlepszy z najlepszych, as pośród asów, totalny wymiatacz w rozwiązywaniu problemów przy użyciu broni. To u ciebie szkolili się John Rambo, John Matrix z Commando, a słynny Strażnik Teksasu płakał w chusteczkę jak dziecko kiedy uświadamiałeś go, że z karabinu strzela się używając spustu a nie kopniakiem z półobrotu. To u ciebie na praktykach jeszcze jako młokosy byli Lance “Scorpion” i Bill “Mad Dog”. Lista twoich zasług jest dłuższa niż rolka papieru toaletowego w edycji deluxe, a na mundurze brakuje już miejsca na kolejne medale. I komuś takiemu porywają rodzinę…

A wszystko przez twojego starego, doktora Malcolma Forda, który nie mógł usiedzieć spokojnie na tyłku na ciepłej emeryturce, tylko zebrało mu się na zbawianie świata. Prowadził on badaniach nad serum, które przełamie uzależnienie ludzi od śmiercionośnych narkotyków. Testy kliniczne wypadły znakomicie i już byliśmy o krok od lepszego świata, ale w tym momencie pojawił się on – Crimson King. Szef największego z karteli narkotykowych dowiedziawszy się o badaniach postanowił działać czym prędzej i bez zastanowienia porwał dr Malcolma oraz całą resztę twojej rodziny. Ślady prowadzą Johnnego na tropikalną wyspę Matano. Wiedząc że Crimson King zastawił na ciebie pułapkę z której nie będzie wyjścia postanawiasz… Zabrać ze sobą karabin i na wszelki wypadek dodatkowy magazynek amunicji. Chwilę później trafiasz do rozległego kompleksu pełnego piekielnych wymyślnych maszyn bojowych oraz żołnierzy służących Crimson Kingowi. Tak rozpoczyna się Midnight Resistance i w tym momencie wkraczasz ty drogi graczu.

Nasze zadanie to pokierowanie Johnnym i uratowanie jego rodziny. Zaczynasz skromnie bo jedynie z karabinem maszynowym ale jak się okazuje szybko znajdziesz lepsze pukawki jak również inną broń i bonusy które ułatwią walkę. Do pokonania według instrukcji jest siedem etapów. Nie wiem czy to błąd w dokumentacji czy po prostu twórcy chcieli zrobić graczowi zaskakującą niespodziankę, faktem jest jednak że jakby nie liczyć to plansz jest dziewięć. Niemal wszystkie z większym bądź mniejszym bossem i co ciekawe – niekoniecznie na końcu etapu. Oczywiście pomniejszych wrogów spotkamy całą masę i tu duży plus dla twórców bo różnorodność jest tu większa niż w słowniku LGBTQ+. Oprócz standardowych żołnierzy, których jedyna umiejętnością jest bieganie na przypał w naszym kierunku Crimson King dysponuje bogatym repertuarem maszyn wojennych takich jak czołgi, wyrzutnie rakiet, laserowe działa, samoloty, helikoptery czy statki. Ba! Na jego usługach znajdują się nawet istoty o nadprzyrodzonych zdolnościach iście z piekła rodem. Każdy z przeciwników oprócz unikalnego zestawu umiejętności, które wymuszają na nas odpowiedni sposób walki posiada odpowiednią pulę wytrzymałości oraz co ciekawe odmienną wrażliwość na różne rodzaje broni. W odróżnieniu od innych gier tego typu nie ma tu zatem broni lepszej i gorszej, ponieważ każda giwera ma różne efekty i sprawdza się lepiej w jednych sytuacjach a w innych gorzej. Skoro jesteśmy przy narzędziach eksterminacji to pora opowiedzieć jak zdobyć takową. Otóż na kolejnych planszach napotkamy wojaków w brązowych mundurach którzy po odstrzeleniu upuszczają klucz. W jednej chwili możemy nieść takowych do sześciu sztuk. W przypadku utraty życia nasz wojak upuszcza aktualnie niesioną broń oraz klucze dlatego ważnym jest aby je podnosić (niestety zdarza się, że spadają one w przepaść i nie można ich wówczas odzyskać). Klucze są o tyle istotne, że po każdej planszy trafiamy do zbrojowni gdzie w sejfach znajdują się różne bronie (automat, shotgun, miotacz ognia, 3-way), uzbrojenie dodatkowe trzymane w plecaku (zwykle jakiś rodzaj rakiet) i bonusy (np. dodatkowe życie, dron ochronny bądź torba z dodatkową amunicją). Sejfów zawsze jest tylko kilka i zestaw zawsze jest losowy co sprawia, że pomimo posiadania kluczy nie zawsze uda się zdobyć to na czym najbardziej nam zależy.

Przejdźmy do systemu obsługi broni, który jest o tyle ciekawy, że odnoszę wrażenie jakby zabrakło tego jednego dodatkowego przycisku na padzie w konsoli Sega Mega Drive. Otóż broń dodatkową aktywujemy używając strzelania i przycisku w górę na D-Padzie. Jak nietrudno domyśleć się, w ferworze walki komplikuje to nieco zadanie, ponieważ zwykle prowadzimy ostrzał w wybranym kierunku a tu jeszcze musimy zmieniać kierunek strzału w górę. Jest to mocno nieintuicyjne i wielokrotnie bywa bardziej kłopotliwe niż pomocne, a w praktyce sprowadza się do tego, że walimy rakietami zupełnie przypadkowo tylko dlatego, że strzelamy np. do przeciwników latających nad naszymi głowami. Uważam to rozwiązanie za niezbyt trafione i w zasadzie często olewałem tę broń aż ostatecznie przestałem się skupiać na jej używaniu polegając tylko na zupełnie przypadkowym wsparciu. Drugi z elementów sterowania dotyczy blokady kierunku strzelania za który odpowiedzialny jest osobny przycisk na padzie. Działa to tak że strzelając w jakimś kierunku wciskamy dodatkowo przycisk blokady i wówczas tak długo jak trzymamy ten przycisk możemy kierować dowolnie naszym wojakiem a ten cały czas będzie strzelał tylko w tym jednym zadanym kierunku. Jest to dość dziwne i trzeba się do tego przyzwyczaić (a nie jest to wcale takie proste wbrew pozorom). Niestety technika ta jest niezbędna do opanowania, ponieważ układ plansz i zachowanie wrogów niejednokrotnie wymuszają używanie tego systemu w celu przejścia danego fragmentu planszy (np. zza naszych pleców wyjeżdża czołg i musimy biec do przodu strzelając do tyłu). Wydaje się to nieco pogmatwane i tak też jest w rzeczywistości. Na szczęście gra bardzo mocno rekompensuje starania gracza więc warto się przestawić na to dość unikalne sterowanie. Rozgrywka jest mega miodna i nie pozwala nudzić się nawet na chwilę. Scenerie zmieniają się w zasadzie niemal bez przerwy. Raz biegniemy wewnątrz jakiejś fabryki, innym razem musimy czołgać się jakimiś kanałami, wspinamy się po drabinach, by za chwilę przedzierać się przez leśne ostępy. Wrogowie tacy jak podstawowi żołnierze trafiają się w zasadzie na każdym kroku, ale co rusz natrafiamy na jakieś wymyślne maszyny Crimson Kinga. Midnight Resistance w zasadzie gwarantuje, że im dalej dojdziemy to zobaczymy coś nowego i to nie w obrębie jednej planszy jak np. w grze Contra, a wręcz co ekran czymś nas zaskakuje. Gra początkowo wydaje się stosunkowo trudna ale głównie za sprawą systemu sterowania. Opanowanie go pozwoli szybko dokonywać progresu z każdą kolejną rozgrywką. Gra jest o wiele mniej zręcznościowa niż u konkurencji i w zasadzie sprowadza się do zapamiętania co za chwilę nas zaskoczy i jak zlikwidować danego przeciwnika. Satysfakcja z poznania całości i ukończenia gry jest jednak ogromna dlatego warto zaprzeć się i podejmować kolejne próby. Nie ukrywam że Midnight Resistance to jedna z gier do których chętnie bardzo często wracam by w kilkanaście minut pyknąć sobie całą grę.

Midnight Resistance pierwotnie ukazał się na automatach arcade gdzie został ciepło przyjęty przez graczy. Zresztą twórcy gry – Data East, znani są z tego, że nie wypuszczają raczej gniotów, co przekłada się na to, że firma istnieje po dziś dzień od niemal już 5 dekad, wydając w tym czasie grubo ponad setkę gier. Po sukcesach w salonach gier przyszła pora na konwersje i tu ciekawostka – Midnight Resistance jest pierwszą grą od Data East która doczekała się portu na domową konsolę. Ich wybór padł na Sega Mega Drive. Niestety gra została wydana tylko w Japonii oraz w USA. Portami na rynek Europejski zajął się Ocean, który jednak zrobił konwersję wyłącznie na komputery domowe: Amigę, Atari ST, C64 a nawet ZX Spectrum i Amstrada CPC, chociaż te dwa ostatnie są powiedzmy szczerze bardzo umowne ze względu na ograniczenia sprzętowe tych maszyn. Opisywany przeze mnie port dla Sega Mega Drive wypadł całkiem dobrze na tle pozostałych, chociaż jest o wiele łatwiejszy od swojego pierwowzoru (jak również od portów na komputery – szczególnie od tego z C64). Wykastrowano tryb gry dla dwóch graczy (mimo że w intro można nadal zobaczyć dwóch bohaterów). Kilka detali na planszach w tle zniknęło (zapewne ze względu na ograniczenia pojemnościowe kartridża), a w zbrojowni zabrakło sekwencji mówionych. Muzyka za to jest totalnie przekozacka, bije pozostałe wersje na głowę (z tą Arcade włącznie) i nie boję się powiedzieć, że to absolutnie jeden z najlepszych soundtracków jakie zdarzyło mi się usłyszeć w grach na platformach 8/16/32 bit. Trochę szkoda, że utworów jest tylko kilka i powtarzają się w trakcie gry, no ale nie można mieć wszystkiego.

Graficznie gra wypada wyśmienicie. Przeciwnicy są ładnie animowani, różnorodni, kolorów jest sporo i widać że twórcy starali się wykorzystać możliwości Sega Mega Drive. Nasz bohater co prawda porusza się nieco dziwacznie, ale wynika to w technikaliów gdyż tak naprawdę składa się niejako z kilku niezależnych elementów. Umożliwiło to jednak twórcom takie zaprojektowanie animacji postaci, że możliwe jest właśnie bieganie do tyłu i strzelanie do przodu. Dodatkowo widać jaką aktualnie broń używa nasza postać, więc nieco dziwaczna animacja to coś co można chyba wybaczyć. Projekty poziomów są świetne i niejednokrotnie zdarza się, że kierunek scrollowania ekranu zmienia się w trakcie planszy, np. biegniemy w prawo aby za chwilę trzeba było wspinać się do góry.

Jak wypada Midnight Resistance po latach? Absolutnie genialnie. Nie zestarzał się ani trochę i wciąż jest mega grywalny. Bez problemu może konkurować z takimi hitami jak Contra czy Metal Slug. Gra niestety dużo straciła na tym, że nie została wydana na konsolach w Europie przez co nie jest tak rozpoznawalna jak inne shootery. Gracze u nas jeśli ją znają to głównie z portów na Amigę i Commodore 64 (były nawet zestawy z tym komputerem w których Midnight Resistance był dodawany w pakiecie) a te z racji na uproszczone sterowanie nie były aż tak dobre jak wersja na Sega Mega Drive. Myślę, że mimo upływu lat jest to tytuł na który wciąż warto wydać trochę kasy aby zaimportować go z USA bądź Japonii by móc bawić się przy tej znamienitej strzelance.

Ocena ogólna

Midnight Resistance

SEGA MEGA DRIVE

Grafika
80%
Dźwięk
100%
Grywalność
90%

Zdjęcia/Skany
Gameplay

Autor

Komentarze

  1. Mega recenzja, aż chce się grać 😁 miałem styczność tylko z wersją na Amigę i bawiłem się świetnie. Ale do tego typu gier zawsze wolę sterowanie padem niż joystick więc wersja na konsole segi kusi 😉
    P.s. też pamiętam z tamtych czasów różne konwersję na 8bitowce, które poZa tytułem nie miały zbyt wiele wspólnego z pierwowzorem.

    1. Tez przez dlugi czas ogrywalem wlasnie wersje z Amigi i C64, az tu nagle jakis czas temu okazalo sie ze jest tez port na Sege. Sam bylem zaskoczony jak swietnie wyglada i jak rewelacyjnie brzmi. Obadaj na youtube, mysle ze material filmowy moze Cie dodatkowo zachecic 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.