RetroAge Recenzja, Wii Another Code: R – A Journey into Lost Memories
RecenzjaWii

Another Code: R – A Journey into Lost Memories

Loading

Mówi się iż to umysł człowieka decyduje za nas co zapamiętujemy przez całe życie a co znika na zawsze. Czy w takim razie utracone wspomnienia pomogą rozwikłać dziewczynie tajemnice związane ze śmiercią swojej matki? Odpowiedź na to znajdziemy w grze Another Code R: A Journey into Lost Memories na Nintendo Wii.

Rok 2007 przedmieścia Seattle, Ashley przybyła do domu z grymasem na twarzy, trzasnęła drzwiami, po czym skierowała się prosto do swojego pokoju. Jessica stanąwszy przy drzwiach powiedziała:

– Ashley, wiem że tam jesteś. Co zamierzasz zrobić w związku z wyjazdem na biwak, na który zaprosił cię twój ojciec?

Dwa dni wcześniej, otrzymała paczkę od Richarda zawierającą przenośny komputer zwany DAS oraz zaproszenie na rodzinne obozowisko.

– W porządku… powiem mu, że jesteś zajęta i nie możesz przyjechać.

Ashley wpatrując się w pustą przestrzeń przypomniała sobie, co powiedział jej ojciec wracając z “Blood Edward Island”.

– Chcę ci wynagrodzić wszystkie te lata, w których nie mogłem być z tobą. Rzucę badania, po czym będziemy znowu razem.

Ale dwa lata później, oczywiste było iż kłamał. Po zjednoczeniu się ze swoją córką, Richard zdobył pracę dzięki Jessice jako wykładowca w pobliskim uniwersytecie. Lecz rok później zadecydował, iż chce dalej kontynuować badania, po czym zaczął pracować dla “JC Valley”, w laboratorium na obrzeżach “Lake Juliet”, oddalonym od domu o cztery godziny jazdy autobusem.

– Obiecuje iż będę w domu co weekend – lecz od ostatnich słów Richarda minęło sześć miesięcy.

Było już ciemno, gdy Ashley zeszła na dół.

– Musisz być głodna. Kolacja zaraz będzie gotowa – odpowiedziała Jessica, gdy usłyszała kroki na schodach.

Jak tylko usłyszała głos swojej ciotki, nagle wzruszyła się i poczuła że zaraz się rozpłacze. Gdy stała na piętrze nie chcąc aby Jessica się o tym dowiedziała, ona delikatnie objęła ją swoimi rękami.

– Ashley jedź do Lake Juliet. Wiem, to służbowy camping twojego ojca i rozumiem dlaczego nie chcesz jechać, ale musisz się z nim zobaczyć. Jedź i porozmawiaj z nim o wszystkich sprawach, które trzymasz w sobie.
– Ale…
– Wszystko w porządku, będzie czekał na ciebie.

Dziewczynka odpowiedziała jedynie skinięciem.

Na miejscu w głowie Ashley zaczynają pojawiać się strzępki wspomnień związanej z jej zmarłą matką z przed trzynastu lat oraz „JC Valley”. Tylko dlaczego Sayoko pojechała do „Lake Juliet” zabierając ze sobą 3-letnią córkę?

Another Code R: A Journey into Lost Memories to kontynuacja Another Code: Two Memories wydanej w 2005 roku na Nintendo DS. Tak jak poprzednio, mamy do czynienia z grą typu „Mystery Novel”. Choć oby dwie gry to ten sam gatunek i mające te same zasady rozgrywki to jednak w przypadku drugiej części wszystkiego mamy więcej i lepiej.

Zacznę jednak po kolei, trzon rozgrywki skupia się na kilku elementach takich jak przemieszczanie się, przeszukiwanie terenu, rozmów oraz rozwiązywaniu zagadek. W zależności od wykonywanej czynności, kamera zmienia swoje położenie i tak jednego razu mamy do czynienia z typowym rzutem 2D niczym w klasycznych platformówkach, innym razem lokację możemy oglądać w zakresie 360 stopni. Skoro jest to tytuł na Wii to wielu by pomyślało, że standardowe sterowanie wykorzystuje Wiilota i Nunchuka lub co gorsza Wii Motion Plus, jednak nic z tych rzeczy. Do obcowania z tym tytułem wystarczy nam zwykły Wii Remote (choć to nie znaczy, że Nunchuk się nie przyda, ale to tajemnica). Tytuł jest tak zaprojektowany, że sterowanie to jeden z największych plusów tej gry.

Jako że mamy do czynienia z kontynuacją na inną platformę to nowa wersja DAS (przypominająca teraz DS’i) choć jest aktualnie bardziej wewnętrznym urządzeniem, nie raz będzie ułatwiał nam życie w grze m.in. dzięki wbudowanemu aparatowi. Naszym nowym głównym kompanem został TAS, urządzenie przypominające Wiilota z pełną jego funkcjonalnością. Dzięki niemu będziemy przenosić, podnosić, otwierać różne przedmioty, jak i nawet hackować specjalne zamki w drzwiach za pomocą ciekawej łamigłówki wykorzystującej minimalizm przycisków kontrolera oraz małemu ekranowi LCD wbudowanemu w TASie. Owe łamigłówki to nie jest coś, co weteran gatunku nie byłby w stanie rozwiązać, tak jednak są satysfakcjonujące i dość dobrze zróżnicowane.

Fabuła gry również nie została potraktowana po macoszemu. Pomijając syndrom kontynuacji, twórcy nie poszli na łatwiznę i stanowczo mogę powiedzieć, iż panuje tu priorytet jakości nad ilością. Bohaterów z którymi mamy styczność jest blisko trzykrotnie więcej i w zależności od własnego podejścia do ludzi jednych da się polubić od razu, inni zaś mogą sprawiać wrażenie zimnych i nieustępliwych, mających jednak bardziej skomplikowany zarys psychologiczny. Wracając do samej fabuły, w grze dalej rozwijany jest wątek ludzkiej pamięci. Tytuł nie raz postawi nas przed filozoficznymi pytaniami, które ciągną się do samego końca historii. Temat jest naprawdę ciekawy, bo potraktowano go dość poważnie i nie raz można dowiedzieć się czegoś ciekawego o funkcjonowaniu naszego umysłu.

Jak niektórzy mogą pamiętać, developerem jest Cing, studio stawiające nie na miliony poligonów a na artystyczny aspekt produkcji. Nie inaczej jest tym razem gdzie główną rolę odgrywa ręcznie rysowane otoczenie z modelami postaci stworzonymi w technice cel-shading (czyli tzw. komiksowej oprawie). Otoczenie emanuje bogactwem kolorów, zachowano typowy styl Amerykańskich domków jakie można ujrzeć na przedmieściach miast, zaś pastelowa ręcznie rysowana grafika potęguje tylko efekt jakże wakacyjnego charakteru gry. Podobnie rzec można o samych modelach postaci, które choć nie są nie wiadomo jak szczegółowe, tak jednak priorytetem były twarze bohaterów, na których bez problemu odczytamy wszelakie emocje jakimi pała bohater/ka w danej chwili.

Kolejnym dobrze zgranym elementem jest oczywiście muzyka. Jakość dźwięku naturalnie poprawiła się względem poprzednika a i motywów muzycznych jest też zdecydowanie więcej. Utwory w dosłownie ułamek sekundy potrafią przenieść nas na swoiste „Lake Juliet”, aby odprężyć się i zapomnieć o całym świecie. Jest to zasługa bogactwa instrumentalnego, od gitary akustycznej, basowej, dzwonków (nie mylić z cymbałkami) po instrumenty wietrzne i smyczkowe. Całość świetnie współgra i tylko potęguje efekt, jaki daje stylistyka oraz samo oblicze tytułu.

Jednak żaden tytuł idealny nie jest. Na siłę można by przyczepić się do braku voice-actingu (dla mnie on by tylko psuł klimat). Fabuła dla niektórych może rozwijać się zbyt wolno, zwłaszcza że tym razem pozycja starcza na jakieś 12 do 20-tu godzin. No i jeżeli ktoś jest typem osoby, która „skip’uje” wszystkie rozmowy w grach to niech lepiej trzyma się od Another Code z daleka, bo ilość tekstu może go przytłoczyć na długi czas (tylko w takim razie, po co w ogóle w nią grać?), co też zmniejsza „replayability” owej pozycji.

Podsumowując, Another Code R: A Journey into Lost Memories to moim skromnym zdaniem jedna z najlepszych pozycji w jakie mi było dane grać na Wii. Tytuł próbuje zadbać o wszystkie elementy, z których składa się dobra gra przygodowa z podgatunku „Point & Click” czy też „Mystery Novel”. Udowadnia nam również, iż developerzy nie powinni bać się zaryzykować stawiając na mniej sprawdzone / stosowane rozwiązania. Polecam ją tym bardziej zwolennikom lekkiej książki oraz graczom znudzonym mono tematyką gatunkową w dzisiejszych czasach oraz masy wiecznych sequeli trwających nawet 25 lat.

Ocena ogólna

Another Code: R – A Journey into Lost Memories

WII

Grafika
90%
Dźwięk
90%
Grywalność
80%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.