RetroAge Recenzja, PlayStation 3 Battlefield Bad Company
RecenzjaPlayStation 3

Battlefield Bad Company

Loading

Battlefield Bad Company to druga po Modern Combat próba przeniesienia znanej marki na konsolę. Wcześniej wyszło tak sobie. Czy tym razem się powiodło?

Największym zaskoczeniem, jakie czeka gracza po odpaleniu tej gry, jest kampania dla jednego gracza i to taka fabularna, a nie walki z botami na mapie. Historia opowiada perypetie tytułowej „Złej Kompanii” oddziału składającego się z niesubordynowanych żołnierzy, którzy są oddelegowani do czarnej roboty w ramach odkupienia swoich win. Brawa należą się dla twórców za to jak dobrze napisane są to postacie. Mamy tutaj choćby szalonego speca od broni wybuchowej Haggarda, wymądrzającego się okularnika, potrafiącego rzucić ciętym tekstem Sweetwatera, dowódcę Redfroda i wreszcie naszego gracza, Prestona, który tyle, co dołączył do oddziału. Taka mieszanka charakterów sprawia, że gra aż kipi poczuciem humoru. Sporo tu śmiesznych dialogów i gagów.  To bardzo miła odmiana od masy płaskich postaci, jakie spotkamy w innych drużynowych fpsach. W trakcie jednej z misji zostajemy porzuceni przez przywódców. Bad Company postanowiło sobie jednak znaleźć prywatny cel do walki. Znaleźć i odebrać całe złoto wrogowi. Zapomniałem dodać, że tłem naszej historii jest niedaleka przyszłość i konflikt pomiędzy USA a Rosją. Chwała za historię, ale dla mnie w shooterach ważniejsze jest, jak się strzela a…

strzela się tu bardzo dobrze jak na sterowanie padem. Tempo walki jest wolniejsze niż w takim Killzone 3 czy Call of Duty. Przede wszystkim nie jest to korytarzowy shooter co dla mnie jest sporym plusem. Daje to pełną dowolność co do tego, w jaki sposób wykończyć przeciwnika bądź wykonać dany cel misji. Możemy zakraść się niepostrzeżenie do wroga jak również powystrzelać wszystkich jak leci.  Często też będziemy wysadzać w powietrze różne obiekty jak pojazdy czy budynki. We wszystkich tych zadania wspomoże nas niezwykle bogaty arsenał: noże pistolety, karabiny, strzelby, snajperki czy nawet wyrzutnie rakiet. Nie zabraknie również granatów  czy innych ładunków wybuchowych. Cechą charakterystyczną serii Battlefield od zawsze były pojazdy. Nie zabrakło ich również tutaj. Poruszać się będziemy m.in. jeepami, czołgami, helikopterami czy łodziami. Sterowanie każdym pojazdem jest unikatowe i dostarcza różnych doznań.  

Jednak czym byłby Battlefield bez trybu multi. Ten nie zawodzi i trzyma wysoki poziom, do jakiego nas seria przyzwyczaiła. Tutaj króluje znany wszystkim tryb podboju. Nasza drużyna musi przejmować poszczególne posterunki wroga na mapie. Gdy przejmie ich określoną ilość wrogowie zaczną tracić punkty. Gdy ich ilość spadnie do zera, wygrywamy. Punkty traci się również za zabicie przeciwnika. Oprócz tego dodano nowy tryb, w którym wcielamy się w członka drużyny, której celem jest obronienie lub zniszczenie porozrzucanych po mapie skrzynek ze złotem. Choć bawiłem się przy nim dobrze to jednak klasyczny Conquest był dla mnie bardziej atrakcyjny. W muli do wyboru mamy kilka klas postaci jak medyk, szturmowiec inżynier, snajper. Wprowadzono także system rankingowy gdzie za punkty zdobyte w trakcie walki, możemy nabyć nowy sprzęt i broń.

Graficznie Bad Company imponuję, a to główna zasługa autorskiego silnika Frostbite. Szczególnie efektownie prezentują się wybuchy oraz częściowo zniszczalne otoczenie. Mapy wyglądają bardzo dobrze. Są sprytnie zaprojektowane i idealnie sprawdzają się w rozgrywkach wieloosobowych (moim faworytem pozostanie plansza z polem golfowym). Złego słowa nie powiem również o modelach broni i postaci. W przypadku tych pierwszych cieszy, iż twórcy przywiązali szczególną uwagę do detali każdej z nich. Złego słowa nie powiem też o dźwięku. Aktorzy głosowi świetnie wywiązali się ze swojej roli a wszelkie odgłosy walki jak strzały czy wybuchy brzmią należycie.

Battlefield: Bad Company nie jest jednak grą idealną. Najbardziej zawodzi sztuczna inteligencja.  Często zachowują się w nielogiczny sposób, a niekiedy wykazują się celnością niemal niemożliwą dla zwykłego człowieka. Cele misji w kampanii również nie są zbyt zróżnicowane i ograniczają się od przemieszczania się z jednego punktu do drugiego i niemal zawsze trzeba albo wybić wszystkich wrogów, albo coś wysadzić. Multi z kolei ma problem z balansem. Gdy odblokujemy już lepsze uzbrojenie mamy znaczącą przewagę nad nowymi graczami.

Mimo wszystko w Battlefield Bad Company  bawiłem się bardzo dobrze.  Kampania jest niezwykle udana a multi bawi nie gorzej niż poprzednie odsłony. No i ta grafika. Generalnie polecam…

Ocena ogólna

Battlefield Bad Company

PLAYSTATION 3

Grafika
90%
Dźwięk
80%
Grywalność
80%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.