RecenzjaNintendo64

Blast Corps

Loading

Rareware to firma znana z tego, że wydała na Nintendo 64 kilkanaście tytułów, z których każdy odniósł ogromny sukces. Nie inaczej było w przypadku Blast Corps, choć wokół tej właśnie gry powstało wiele zawirowań. W prasie branżowej pojawiały się dość zróżnicowane opinie na jej temat. Oceny bywały różne, od zachwytów, aż po ostrą krytykę ze strony etyków. Jedno jest pewne: nie spodziewajcie się, że mamusia kupi wam tę grę pod choinkę na Święta Bożego Narodzenia. Proponuje bliżej przyjrzeć się tej kontrowersyjnej grze.

W grze wcielamy się w członka tytułowego oddziału Blast Corps. Na naszej głowie spoczywa odpowiedzialność za przeprowadzenie konwoju przez wyznaczony obszar. „Eskorta” pojazdu jest niezbędna, ponieważ prze on wciąż przed siebie niczym lemming, a gracz musi zapewnić mu bezpieczny przejazd. Sprawa nie jest prosta, bowiem na obranej trasie znajdują się najróżniejsze zabudowania. Bloki mieszkalne, dworce kolejowe, gospodarstwa rolne, a nawet fabryki. Zetknięcie konwoju z jakimkolwiek budynkiem oznacza jego wybuch, a co za tym idzie, zniszczenie transportowanego ładunku. Pozostaje nam więc oczyścić drogę… a sposób jest tylko jeden: DESTRUKCJA przeszkód w ekspresowym tempie. Za każdy zniszczony obiekt na nasze konto wpływa dodatkowa kasa, która jest wyznacznikiem punktowym. Skoro chodzi o pieniądze, to nie trzeba dodawać, że należy zrównać z ziemią wszystko, co stanie nam na drodze, tak aby teren pozostał płaski jak deska do prasowania. Jak jeden człowiek może poradzić sobie z dziesiątkami, jeśli nie setkami zabudowań w tak krótkim czasie? Otóż do naszej dyspozycji oddano ogromna liczbą pojazdów. Od buldożerów, przez ciężarówki, aż po trike i robota o humanoidalnej posturze. Wszystkie mają unikalne właściwości i należy opanować odpowiednie niszczycielskie techniki, które oferują. Z każdego pojazdu przyjdzie nam skorzystać, ponieważ niektóre plansze wymagają szybkiego przemieszczania się, a na innych ważniejsze są wehikuły wyspecjalizowane w destrukcji. Zazwyczaj na starcie każdej planszy dysponujemy już jakimś pojazdem, ale na planszy często ukryte są również inne, do których możemy się przesiąść, aby użyć akurat tego, który będzie najbardziej odpowiedni w danej chwili. Cała reszta pozostaje w rękach gracza. Ciężko cokolwiek więcej napisać o samej rozgrywce. Zniszczenie, rozwałka, dewastacja, wyburzanie i wybuchy to elementy, które są wszechobecne i – co najważniejsze – dają dużo radości. W pewnym momencie można wręcz poczuć, że odkryło się swoje drugie ja, które tylko czeka na kolejne obiekty do zniszczenia. To niestety jedyny i najpoważniejszy zarzut stawiany tej grze. Budzi złe emocje, deprawuje nieletnich i tak dalej. Dla rasowych psychopatów (zwanych popularnie graczami), którzy na co dzień przed telewizorem lub monitorem wyrywają przeciwnikom kończyny, czy – co gorsza – eksterminują całe populacje, jest to tylko dodatkowa zaleta gry… ot, taka darmowa reklama ze strony etyków. Oprócz plansz, na których dokonujemy rozwałki, Blast Corps oferuje jeszcze poziomy bonusowe, na których przyjdzie nam zrelaksować się podczas wyścigu lub wyburzania zabudowań dźwigiem. Ogólnie nic nadzwyczajnego, poza tym, że plansze te stanowią miły przerywnik w grze.

Oprawa graficzna
Gra wizualnie prezentuje się znakomicie. Proste, ale zarazem dopracowane obiekty, pojawiają się na ekranie w sporych ilościach, by po chwili zniknąć w kłębach dymu i ognia. Zniszczenie siane przez gracza jest naprawdę bardzo efektowne, a liczba wybuchów przerasta chyba najśmielsze wyobrażenia filmowych speców od efektów specjalnych. Wyburzane budynki i trójwymiarowy teren, po którym się poruszamy, może nie są szczytem marzeń posiadaczy Nintendo 64, ale w trakcie rozgrywki zupełnie nie zwraca się na to uwagi, ponieważ gra jest dość szybka. Dla gracza ważne są tylko kolejne wybuchy i kolejne „ofiary”. Animacja jest wyjątkowo płynna i nie zwalnia nawet na moment. Wszystkie tekstury są znakomicie dobrane i świetnie ze sobą współgrają, aż strach pomyśleć co byśmy ujrzeli na ekranie, gdyby gra wykorzystywała Expansion Pak.

Oprawa dźwiękowa
W trakcie gry przygrywają nam skoczne i wesołe kawałki, często zupełnie nie pasujące do tego, co dzieje się na ekranie. Jest to jednak celowy zabieg twórców gry. W ten sposób uzyskano przyjemną i sielską atmosferę, która pozytywnie nastawia gracza. W trakcie rozgrywki chciałoby się powiedzieć „to tylko kolejna zniszczona miejscowość, ta destrukcja okraszona setkami wybuchów, to taka miła i przyjemna praca”. Nie każdemu musi się to podobać, ale można śmiało powiedzieć, że twórcom gry udało się stworzyć specyficzny klimat. Dźwięki ograniczają się do odgłosów silnika i kolejnych wybuchów. Bez żadnych rewelacji, ale do rozwałki w zupełności wystarcza.

Podsumowanie
Ciężko powiedzieć, aby gra o takiej tematyce była odkrywcza lub innowacyjna, ale z całą pewnością niesie ze sobą powiew świeżości. Jest inna od tego, co pojawiło się dotychczas, a dobra oprawa audiowizualna sprawia, że gra potrafi przykuć do konsoli na dłuższy czas. Po prostu trzeba choćby zerknąć na grę, aby dowiedzieć się czy będzie przez nas ubóstwiana, czy też w ogóle nie przypadnie nam do gustu. Takie skrajne opcje sprawiają, że nie można przejść obok Blast Corps obojętnie. Oczywiście pozostaje jeszcze kontrowersyjna kwestia etyki i tego, czy tego typu gra nie wpływa negatywnie na umysł człowieka. Można machnąć ręką i śmiało odpowiedzieć: „tak, ta gra jest dla psychopatów… czyli dla nas – graczy, którzy mają nierówno pod sufitem!”. Piromani, sadyści i psychopaci powinni być Blast Corps zachwyceni, a reszta, która do tej grupy nie należy, powinna odjąć przynajmniej 5 od oceny grywalności.

Ocena ogólna

Blast Corps

NINTENDO 64

Grafika
80%
Dźwięk
80%
Grywalność
90%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.