RecenzjaGameBoy Advance

Breath of Fire

Loading

Seria Breath of Fire jako taka jest dość powszechnie szanowana i uznawana za jedną z lepszych jeśli chodzi o gatunek jRPG, jednak większość graczy kojarzy ją głównie z odsłon na pierwsze PlayStation. Myślę, że tym bardziej powinni oni zainteresować się poniższą recenzją pierwszej części gry w wersji na Nintendo GameBoy Advance.Grę rozpoczynamy jako Ryu – przedstawiciel klanu białych smoków. Śpimy sobie spokojnie, gdy nasza osada zostaje zaatakowana przez pragnące władzy nad światem czarne smoki. Wioskę oraz jej mieszkańców przed całkowitą zagładą ratuje siostra głównego bohatera – Sara – odciągając najeźdźców od zabudowań i zostając przez nich pojmaną. Rządny zemsty Ryu rusza w podróż, której celem jest uratowanie swojej jedynej rodziny i wyzwolenie wszystkich królestw spod jarzma czarnych smoków. W czasie swojej wędrówki nasz bohater spotka wielu ciekawych ludzi i stanie przed wieloma wyzwaniami, w których pomogą mu przyjaciele – członkowie drużyny. Będzie to naprawdę różnorodna ekipa, zaczynając od człowieka – złodzieja, przez nagę – czarodziejkę aż po handlarza z głową ryby. Zwiedzane przez nas okolice pomimo sporej sztampowości również chwilami prezentują się dość ciekawie, w końcu nie na co dzień mamy okazję pospacerować po dnie oceanu.

Ogólnie rzecz ujmując historia opowiedziana w grze choć jest dobra i parę razy nawet mnie zaskoczyła, to tak czy inaczej prezentuje raczej poziom typowy dla gier jRPG z pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych – skupiając się na zapewnieniu ciekawego tła i pretekstu dla rozgrywki bez zbędnego moralizowania, i wciskania „wzruszających” wstawek. Niestety są też problemy, podstawową bolączką zarówno drugiej jak i pierwszej części Breath of Fire było i jest wątpliwej jakości tłumaczenie. Choć większość dialogów pomimo ogólnej sztywności jest w pełni zrozumiała, to czasami miałem problemy ze zrozumieniem znaczenia poszczególnych zdań. Jeszcze gorzej jest jednak w opisie przedmiotów i niektórych czarów, gdzie używamy ich w zasadzie na ślepo bo z „używaj w walce” nie da się wywnioskować do końca, do czego służy, owszem możemy się domyślić, że to przedmiot służący do ataku, aczkolwiek większych konkretów nam nie przekazano, brak danych na temat zadawanych obrażeń czy innych, będzie nam dane skonfrontować z rzeczywistością dopiero kiedy go wykorzystamy.

Jeśli chodzi o samą rozgrywkę mamy do czynienia z kanonem gier jRPG wzbogaconym o kilka dodatkowych pomysłów. Tak więc szwendamy się po świecie, zwiedzamy miasta i penetrujemy jaskinie oraz lochy. Zbieramy skarby, rozmawiamy z ludźmi, wyrzynamy tysiące potworów i zdobywamy doświadczenie, dzięki któremu możemy wygrywać potyczki z coraz potężniejszymi przeciwnikami – ot typowy sielankowy jRPG. Z ciekawszych pomysłów, o których wspomniałem wymieniłbym przede wszystkim specjalne zdolności niektórych postaci, na przykład Bo potrafi poprowadzić drużynę przez las, a Ryu łowić ryby, do tego dochodzi też możliwość fuzji wybranych bohaterów. Jeszcze jednym dość istotnym elementem jest nieśmiertelność drużyny, gdy wszyscy członkowie biorący udział w walce stracą przytomność budzimy się, w ostatnim punkcie zapisu zachowując wszystkie zebrane przedmioty, doświadczenie i złoto odzyskując jednocześnie wszystkie punkty życia i magii.

Walki rozpoczynamy na zasadach losowego spotkania i toczymy je w systemie turowym wydając rozkazy przed rozpoczęciem tury, kolejność akcji jest zależna od jej typu (czary rzucane na sojuszników mają wyższy priorytet) i szybkości danej postaci. Jeśli chodzi o same czynności to mamy do czynienia raczej z minimalizmem, możemy zaatakować bronią, rzucić czar, użyć przedmiotu i bronić się, do tego dochodzi możliwość zmiany postaci (jedna na turę) i rzędu zajmowanego przez aktywnego bohatera. Najbardziej przydatny jest jednak „auto”, czyli automatyczny atak każdej postaci do czasu, aż wciśniemy B po to żeby samemu dowodzić w trakcie następnej tury.

Jak łatwo się domyślić na podstawie powyższego opisu Breath of Fire jest dosyć łatwy, niektóre walki potrafią być jednak bardziej wymagające, choć nie ma tu nic co mógłbym z czystym sumieniem określić jako autentycznie trudne. Gra bywa jednak bardzo irytująca, a wszystko za sprawą niektórych rozwiązań służących sztucznemu wydłużeniu czasu rozgrywki i doinwestowaniu w poradnik. Najbardziej oczywistym i nudnym jest konieczność kupienia absurdalnie drogiego przedmiotu, aby potem wymienić go na możliwość kontynuacji gry. O ile za pierwszym razem uzbieranie wymaganej kwoty nie jest takie trudne, to za drugim wymaga już trochę kombinowania, zaawansowanej kleptomanii i sporej ilości dodatkowych walk. Do tego dochodzi obowiązkowy backtracking (na szczęście dość krótki) i standardowe szukanie czegoś co pchnie fabułę do przodu podczas gdy nie mamy pojęcia co, albo gdzie to jest. Niektóre etapy również potrafią doprowadzić podczas grania do szewskiej pasji, absolutny rekord to poziom gdzie nie ma w zasadzie żadnych punktów orientacyjnych, a po nadepnięciu na określone pole (którego nie da się ominąć) kamera obraca się o losową wielokrotność dziewięćdziesięciu stopni dość skutecznie nas dezorientując. Chyba nie muszę wspominać że nie wiemy gdzie dokładnie jest wyjście, prawda?

Pod względem graficznym Breath of Fire prezentuje się bardzo dobrze, choć z pewnością znajdzie się coś ładniejszego. Postaci są wyraźne i mają starannie wykonane animacje, efekty specjalne są miłe dla oka, a tła choć czasem odrobinę monotonne prezentują się odpowiednio. Bardzo miłym dla oka dodatkiem jest czwórka bohaterów idąca gęsiego oraz cykl dnia i nocy na mapie świata (w nieco uproszczonej formie na innych lokacjach). Kolejnym fajnym elementem jest obfitość teł do walki, które są uzależnione od miejsca na mapie gdzie znajdował się przywódca drużyny w chwili ataku, w ten sposób wystarczy wykonać kilka kroków aby dość istotnie zmienić widoki w trakcie potyczki.

Jeśli chodzi o udźwiękowienie to gra prezentuje się w tym aspekcie równie udanie co w grafice. Większość utworów jest bardzo przyjemna dla ucha i choć żaden nie chodził mi później po głowie, to lubiłem czasem przerwać na chwilę grę, żeby posłuchać sobie w spokoju muzyki. Efekty dźwiękowe również są poprawne i nie mam za bardzo się do czegoś przyczepić.

Podsumowując Breath of Fire jest bardzo dobrym, choć nie pozbawionym irytujących wad klasycznym jRPGiem. Niski poziom trudności zapewnia przyjemną i niemal bezstresową przygodę (tak długo jak nie trafimy na jeden z szalonych pomysłów twórców) w ciekawym świecie, a duża dbałość o szczegóły sprawia, że gra jest wciąż przyjemna dla oka. Niestety wszystkie te zalety są nieco przyćmiewane przez kiepskie tłumaczenie i irytujące pomysły na sztuczne przedłużenie czasu gry. Tak czy inaczej polecam, naprawdę warto dać grze szansę.

Ocena ogólna

Breath of Fire

Game Boy Advance

Grafika
80%
Dźwięk
90%
Grywalność
70%

Autor

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.