RetroAge Recenzja, PlayStation 2 Burnout 3: Takedown
RecenzjaPlayStation 2

Burnout 3: Takedown

Loading

Seria Burnout znana jest zapewne większości graczy. Zadebiutowała ona na konsolach szóstej generacji wyznaczając nowe standardy w przypadku arcade’owych wyścigów. Pierwsza część była przykładem solidnego rzemiosła. Ot – dobra gra, która niestety nie wybijała się z tłumu przeciętnych tytułów. Kolejna odsłona była już pozycją wybitną, która zyskała sporą rzeszę fanów. Nad produkcją Burnout3: Takedown czuwała firma Electronic Arts. Co wyszło z tej fuzji? Jednym słowem majstersztyk – PlayStation 2 dostała po prostu „killera”. Zapraszam do recenzji.

Po włożeniu płytki do czytnika i odpaleniu konsoli wita nas intro. Bardzo szybkie i dynamiczne. I tak będzie przez całą grę – szybko, dynamicznie, niebezpiecznie. Decyzje, które będziemy musieli podjąć w ułamku sekundy. Jeżeli tego nie zrobimy przekonamy się, że strefa zgniotu o dziwo może kończyć się na bagażniku.

Menu gry zostało rozwiązane bardzo ciekawie – tutaj, zarówno jak i w całej grze nic nie jest statyczne. Dzieli się na pięć głównych kategorii. Burnout 3 World Tour – motor napędowy całej rozgrywki, Single Event – możliwość wyboru dowolnego przejazdu na dowolnej trasie, Multiplayer – gra dla kilku graczy na jednym ekranie. Online – w tym momencie raczej ciekawostka niż grywalny tryb, oraz Driver Details – możliwość ustawienia poszczególnych opcji gry.

Skupmy się na pierwszym trybie rozgrywki. Ścigać będziemy się w USA, Europie, oraz na Dalekim Wschodzie. Wprowadzenie takiego podziału to niewątpliwie plus – lokacje są od siebie skrajnie odmienne – zarówno pod względem klimatu jak i kultury danego regionu. Poszczególne tryby rozgrywki wchodzące w skład Burnout 3 World Tour to:

Race – przejazd znany z innych gier traktujących o wyścigach samochodowych – po prostu musimy być pierwsi na mecie.

Time Attack – przejazd z punktu A do B, oczywiście musimy zmieścić się w określonych ramach czasowych.

Road Rage – musimy pozbyć się jak największej ilości rywali.

Eliminator – wyścig z jednym rywalem. Wygramy – dostajemy jego pojazd.

Crash – tryb raczej nieznany z innych pozycji. Wyobraźmy sobie skrzyżowanie w godzinach szczytu. W oddali stoi Twój samochód drogi graczu. Przed nim rampa, kilka bonusów i mnożników. Gaz do dechy, wyskakujesz z rampy, w powietrzu łapiesz bonusy i wbijasz się swoją lecącą 200km/h bryką w jak największą ilość aut. Oczywiście tworzy się jeden wielki karambol, a Ty z uśmiechem na ustach obserwujesz jak w górę leci wskaźnik zniszczeń, po czym po przekroczeniu ustalonej wartości odpalasz Crashbreakera – detonujesz siebie, i pojazdy znajdujące się w promieniu kilkunastu metrów od Ciebie. Chore? Tak, ale za to jaką daje frajdę 🙂

Za każdą z powyższych konkurencji (wyłączając tryb Eliminator) możesz otrzymać jeden z trzech medali: złoty, srebrny, bądź brązowy. W Burnout3: Takedown istnieje również specjalny system nagradzania gracza. Mamy cztery rodzaje pucharów, aby zdobyć każdy z nich musimy uzyskać pewne „rezultaty”. Na czym one polegają – dla przykładu 50 Takedownów w czasie jednego przejazdu, przejazd bez żadnej kraksy, wykonanie Takedowna na przyczepę kempingową. Dochodzą do tego jeszcze pocztówki – Takedown w konkretnym miejscu na trasie przejazdu, newsy z gazet – Crash na określoną wartość zniszczeń. Uwierzcie, rozbudowany główny tryb, oraz mnogość zadań pobocznych sprawiają, że na ukończenie gry w 100% potrzeba, co najmniej kilkudziesięciu godzin.

Takedown

Tak jednym słowem można określić duszę gry. Cały czas towarzyszy nam adrenalina, prędkość oraz przekonanie, że w niedługim czasie nastąpi gwałtowna jej utrata. W Burnout 3: Takedown myślą przewodnią jest tytułowy Takedown. Czytelniku wyobraź sobie pewną sytuację. Pędzisz autem 300km/h, obok Ciebie znajduje się Twój rywal, z naprzeciwka zbliża się ciężarówka. Co robisz w przypadku normalnej gry wyścigowej? Jedziesz dalej? Nie tutaj! Idealnie wyczuwasz moment, po czym „pomagasz” swojemu przeciwnikowi pocałować się z maską pędzącego trucka. Dodaj do tego spowolnienie czasu, rzut kamery na kraksę, oraz wprost genialny model uszkodzeń zaimplementowany przez Criterion Games. Ktoś zrobił Tobie Takedowna? Nie ma problemu – odpalasz tak zwany Crash Aftertouch i sterując swoim płonącym wrakiem starasz się uszkodzić oponentów jadących za Tobą. To jest niesamowite. To jest genialne. Burnout 3 jest grą, w której cały czas coś się dzieje – ruch na drodze, oponenci, wykręcone trasy – to wszystko sprawia, że trzeba mieć oczy dosłownie w… pupie, a satysfakcja ze zdobycia pierwszego miejsca – zwłaszcza w dalszej części gry jest nie do opisania. W Burnoucie nieopisaną radość daje również uczestnictwo w jednym wielkim karambolu, jaki odbywa się w trakcie wyścigu. Jeszcze jedna ważna kwestia – dopalacz. W lewym dolnym rogu znajduje się pasek. Napełniamy go poprzez niebezpieczną jazdę – pod prąd, mijanie się dosłownie na lusterka z innymi samochodami, czy też za efektowne poślizgi. Takedown wykonany na samochodzie przeciwnika przedłuża pasek i ładuje go do pełna, natomiast karambol w którym uczestniczymy skraca go o połowę. Co dzieje się po pacnięciu R1? Już i tak bardzo szybka gra dostaje potężnego kopa, i dosłownie lecimy drogą ku upragnionemu zwycięstwu – w momencie włączenia dopałki następuje efektowne rozciągnięcie ekranu, a otoczenie zostaje rozmyte. Wartym dodania jest fakt, że z dopalacza możemy skorzystać w każdej chwili, a nie jak w poprzedniku tylko wówczas, kiedy napełnimy pasek w 100%.

Słów kilka o grafice. Pozwolę sobie powiedzieć, że jest to najlepiej wyglądająca gra wyścigowa na Playstation 2, i jedna z najładniejszych ogółem. Doskonale wymodelowane auta, świetnie przemyślane trasy, wprost niesamowity model uszkodzeń, rozmycie ekranu potęgujące wrażenie prędkości, do tego dochodzą refleksy świetlne odbijające się od drogi, a to wszystko pomykające w ultra-płynnych 60 klatkach na sekundę. Dbałość o takie szczegóły jak tła drugoplanowe – odległe góry również są wykonane w technice trójwymiarowej, czy też smaczki w postaci doskonałej gry światła sprawiają, że chylę czoła przed programistami z Criterion Games. Jedyna wada, to dość słabe tekstury znajdujące się poza trasą – natknąć się na nie możemy jedynie w momencie, w którym wylecimy z trasy, w trakcie normalnej rozgrywki wszystko jest w najwyższym stopniu dopieszczone.

Muzyka, poza denerwującym DJ-em, którego na szczęście możemy wyłączyć nie odstaje od pozostałych elementów. Odgłosy silnika, zderzeń, samochodu śmigającego po bandzie są jak najbardziej w porządku i nie wzbudzają żadnych zastrzeżeń. Muzyka, pod patronatem EA w końcu nabrała rumieńców. Dostaliśmy 44 licencjonowane kawałki, takich wykonawców jak Fall Out Boy, The Von Bondies, czy też Rise Against – muzyka jak najbardziej pasująca do arcade’owej ścigałki.

Podsumowując – produkcja warta każdych pieniędzy, jest to najlepsza zręcznościowa gra wyścigowa, jaka ukazała się na Playstation 2 (lepsza również od swojego młodszego brata). Na zachętę dodam fakt, że osobiście nie przepadałem za wyścigami samochodowymi. Nie przepadałem, dopóki nie spróbowałem Burnout 3 Takedown.

Ocena ogólna

Burnout 3: Takedown

PLAYSTATION 2

Grafika
100%
Dźwięk
100%
Grywalność
100%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.