RecenzjaAmiga ECS/OCS

Cannon Fodder

Loading

Pierwsza recenzja w nowym dziale serwisu Retroage – Commodore Amiga, dotyczy wszechobecnie znanego Cannon Fodder, jednej z najlepszych gier wszechczasów. Przy tak zacnym tytule ciężko rozpocząć recenzję, zacznijmy więc może od historii powstania samego dzieła, a może nawet firmy, która za nie odpowiadała – Sensible Software, bo tak nazywają się osobnicy odpowiedzialni za stworzenie całego uniwersum gier spod marki Sensible. Firma powstała w Wielkiej Brytanii, założona przez Jon’a Hare i Chris’a Yates’a.

Panowie tworzyli najpierw gry na ZX Spectrum, lecz po zapoznaniu się z mocą obliczeniową Amigi szybko przenieśli się na nowy sprzęcik deweloperski. Najbardziej charakterystycznym elementem jest stworzenie uniwersalnej postaci – małego człowieczka, wykorzystywanego w prawie wszystkich gierkach spod szyldu Sensible. Po raz pierwszy pojawiły się w Sensible Soccer, następnie rozwijane w Cannon Fodder, poprzez Me-Ga-Lo-Manię, kończąc na Sensible Golf.

Cannon Fodder powstał w 1993, kiedy to firma święciła największe triumfy związane z powyżej przytaczaną grą „kopaną”, natychmiastowo stając się hitem ogólnoświatowym, oprócz pewnego kraju, ale o tym w dalszej części tekstu.

Cannon Fodder został rozpowszechniony na większość platform z tamtego okresu, tj. Atari ST, PC DOS oraz konsole SNES, Mega Drive, Jaguar czy nawet przenośne Game Boy Color. My natomiast zajmiemy się oryginalną wersją wydaną na Commodore Amiga – pierwowzorem dla wszystkich, późniejszych konwersji.

Gra rozpoczyna się utworem zaaranżowanym przez samego autora gry – Hare, a jej słowa, ironizujące wojnę wietnamską przechodzą do growej historii: „War has never been so much fun / go to your brother / kill him with your gun / leave him lying in his uniform / dying in the sun”. Co najśmieszniejsze, pojawiające się w intrze fotografie żołnierzy, to nikt inny jak autorzy gry i sami włodarze Sensible Software, tak więc mamy imiona naszych przyszłych żołnierzy, którymi możemy grać od pierwszej misji Jools czy JR.

Dla samych autorów słowa mają charakter ironizujący i negujący potrzebność wojny wietnamskiej, dla innych mają charakter przywołujący do wojny. Krajem który uznawał grę za polecanie działań wojennych były Niemcy, w których zresztą gra została wycofana ze sprzedaży.

Problemy z samą dystrybucją wynikały także z użycia na pudełku czerwonego maku, który był symbolem weteranów I wojny światowej, przez co musiał zostać usunięty z tegoż opakowania. W dalszych zaktualizowanych wersjach gry, na wniosek Brytyjskiej Legii Królewskiej, początkowy ekran tytułowy został okraszony napisem, że gra nie ma żadnego elementu wspólnego z Royal British Legion, aczkolwiek czerwony mak został zachowany. Koniec końców gra wylądowała w ładnym zielonym opakowaniu i można ją uruchomić na każdej Amidze.

Ekran tytułowy gry przedstawia duże pole ze wzgórzem, który na początku nie wygląda, na to czym będzie, czyli wielkim cmentarzyskiem poległych żołnierzy. Z góry natomiast nadciągają nasze oddziały, małych żołnierzyków. Menu jest bardzo proste, zawiera się na nim licznik poległych z obu stron żołnierzy, zapis gry oraz opcja jej wczytania.

Rozgrywka skupia się na wyeliminowaniu wszystkich wrogów na danej planszy. Stopień trudności narasta wraz z kolejnymi misjami, które są urozmaicane wieloma typami broni oraz różnorakimi pojazdami. Samodzielnie kierujemy grupami żołnierzy od 1 do 8, których możemy dowolnie dzielić na oddziały Snake, Eagle i Panther (co jest bardzo przydatne, a wręcz obowiązkowe w dalszych planszach).

Nasi żołnierze są odporni na własny ostrzał z karabinów maszynowych, więc nie możemy sami się zabić, aczkolwiek przy użyciu dodatkowego ekwipunku granatów, czy bazooki już jest to możliwe – należy więc uważać żeby omyłkowo w zacietrzewieniu umykania przed gradem pocisków nieprzyjaciela, samemu się nie wyeliminować.

Rozgrywka składa się z 24 misji, podzielonych na podmisje, łącznie sumując wychodzi nam do przejścia 72 plansze. Lokacje w których przyjdzie nam walczyć to dżungla, Antarktyda, pustynia oraz zielone łąki Anglii. Do wykonania mamy zazwyczaj arcytrudne zadanie opisane jako: Kill All Enemy czy Destroy All Buildings.

Plansze nie są jednorodne – wraz z dalszymi misjami, gra się rozwija, plansze stają się coraz bardziej rozbudowane i dłuższe, a przeciwnicy agresywniejsi. Z czasem możemy znaleźć ukryte pułapki (wysuwające się dzidy, ruchome piaski, miny, ukryte rowy), natomiast wrogowie zasiadają w działkach szybko strzelających, mają bazooki, poruszają się szybko wraz ze wzrostem szybkości strzelania, prowadzą ataki z ziemi przy pomocy opancerzonych samochodów, a także z powietrza helikopterami.

Wprowadzony automatycznie wzrastający stopień trudności, wymusza na nas używanie możliwości podziału naszej drużyny na pomniejsze oddziały z właściwym rozdysponowaniem ekwipunku, jakim są dodatkowe granaty czy amunicja do bazooki, rozplanowaniu całego ataku na nieprzyjaciela (dobra porada – nie iść na żywioł w dalszych misjach, w 95% przypadkach kończy się to zaszlachtowaniem naszego oddziału przez wroga).

Autorzy w rozgrywce umożliwili nam zdobywanie rang, jeśli więc nie zginiemy w głupi sposób, z misji na misję każdy żołnierz otrzymuje wyższą rangę w dowodzeniu, a co za tym idzie – przyspieszenie strzelania i zwiększenie zasięgu strzału.

Każda misja posiada swoją unikatową nazwę, która najczęściej w humorystyczny sposób opisuje czekające na nas, w danej planszy zadanie: It’s jungle out here, Bugger me it’s cold.

Grafika w grze stoi na wysokim poziomie, plansze są dopracowane, kolory głębokie a animacja przynajmniej na Amidze płynna (wersja na Super Nintendo, jak dla mnie dużo mniej miodna).

Ścieżka dźwiękowa składa się z kilku elementów, melodia przed każdą planszą, czterominutowe wejście na ekranie głównym przed rozpoczęciem misji, oraz dźwięki w samej rozgrywce. Podczas samej misji ścieżka dźwiękowa jest zróżnicowana, są oczywiście odgłosy przyrody, ale najważniejszym są odgłosy wystrzałów oraz jęków zabijanych żołnierzy, które szczerze denerwują moją dziewczynę, jeśli przysiadam na dłużej do gierki bez słuchawek (U,U,EE,AA,E) i tak w nieskończoność.

Można więc stwierdzić że oprawa audio-wizualna stoi na bardzo dobrym poziomie. Gra jest przeznaczona tylko i wyłączne dla jednego gracza.

W Anglii wydano stosunkowo dużo dodatków do gry, wydawanych jako cover dyski dla gazety Amiga Format. Do najważniejszego na pewno można zaliczyć powiązany z Sensible Soccer: Cannon Soccer – w którym, w jednej z przykładowej misji wbiegamy na stadion, i rozstrzeliwujemy zawodników przeciwnej drużyny oraz unikamy ataku wściekle latającego helikoptera. Dodatek sam w sobie jest dosyć unikatowy i obecnie raczej ciężko dostępny w wersji oryginalnej.

Dla gry powstał także osobny dodatek (lub inaczej nazywając edytor map), za pomocą którego można samodzielnie wykonać od podstaw misję czy nawet całą kampanię. Polska scena Amigowa stworzyła całą kampanię od nowa, całe 72 misje, z którymi mam przyjemność dopiero się zapoznawać, ale na pierwszy rzut oka postawiono na poziom trudności (nie będę offtopował więcej, żeby nie odebrać przyjemności z rozgrywki).

W podsumowaniu stwierdzam że gra jest odpowiednia dla każdego gracza, zarówno weterani powinni sobie ją przypominać, biorąc pod uwagę możliwość edytowania plansz, a także nowi zawodnicy, powinni, co ja piszę – muszą w to zagrać przynajmniej raz, a biorąc pod uwagę dostępność sprzętową gry, nie powinno być to problemem – dla chcącego nie ma nic trudnego.

Cannon Fodder to jedna z najlepszych gier jakiekolwiek się ukazały – prostota sterowania oraz wciąż wzrastający poziom trudności, uczyni nie lada satysfakcję dla gracza z przejścia kolejnej misji i przykładowo rozpoczęcia kolejnej od strzału bazooki nieprzyjaciela prosto w czerep naszego żołnierza, jeśli chociaż na sekundkę się zapomnimy, co może wzbudzić tym razem niepożądane zachowanie.

Przemianowanie piłkarzyków z Sensible Soccer, na zaciętych w bojach żołnierzyków udało się w 100%. Zachęcam do zapoznania się z tytułem, a jeśli w niego grałeś stwórz swoje własne mapy, wgraj je na dyskietki i graj znowu!

Ciekawostka:
Pomimo że sztandarowym hasłem gry było „Wojna, jeszcze nigdy nie była taką frajdą. Więc idź, odwiedź swego brata i zabij go używając gnata” w instrukcji do gry zawarto sprostowanie: „And on a more serious note: don’t try playing this at home, kids, because war is not a game – war, as Cannon Fodder demonstrates In its own quirky little way, is a senseless waste of human resources and lives. We hope that you never have to find out the hard way”.

Ocena ogólna

Cannon Fodder

AMIGA

Grafika
100%
Dźwięk
100%
Grywalność
100%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.