RecenzjaGame Boy

Donkey Kong

Loading

Był sobie pewnego razu automat z grą Donkey Kong. Na początku lat osiemdziesiątych XX wieku święcił triumfy w salonach gier, wiec jego twórcy – skośnoocy panowie z firmy Nintendo, postanowili skonwertować ów hit na wszystko co się tylko da. Pomysł ponownie wypalił i tym razem wszyscy zadowoleni grali na niemal każdej możliwej platformie. Po jakimś czasie Nintendo samo zaczęło produkować konsole, zakręcając tym samym kurek z hitami i zaczęło serwować swoje gry tylko posiadaczom swoich platform. Nagle po dekadzie, ktoś w ów koncernie przypomniał sobie, że nie zrobiono jeszcze wersji gry Donkey Kong na słynnego GB Classic. Postanowiono czym prędzej naprostować sprawę i wydać podrasowany hit sprzed lat. Jak wyszło? Strzał w dziesiątkę to chyba za mało powiedziane.

Każdy chyba zna cztery klasyczne plansze z dotychczasowych wersji ”małpiszona” na konsolę NES. Od tego właśnie zaczyna się Donkey Kong na Game Boya. Mniej lub bardziej widać jakieś różnice w stosunku do pierwowzoru, ale nic wskazuje na to, że gracz dostanie coś więcej. Wspinamy się więc Marianem po kolejnych platformach, aby uwolnić niewiastę ochrzczoną imieniem Pauline. Po czterech planszach zgodnie z tradycją goryl spada na plecy, a zakochani znów mogą być razem. Tym razem jednak, nie będzie szczęśliwego końca (a bynajmniej nie tak prędko). Donkey Kong podnosi się, podskokami niszczy pomost i ponownie porywa niewiastę do której Mario smoli cholewki. Od tego momentu zaczyna się całkiem nowa gra. Naszym oczom ukazuje się mapa pierwszego ze światów (łącznie jest ich aż dziewięć!). Sektory podzielone są na części składające się z czterech plansz z których trzy są normalne i ostatnia to pojedynek z gorylem. Niby nic wielkiego ale powiew świeżości jest całkowity. Plansze są duże (scrollowane), rozbudowane i co najważniejsze – zróżnicowane. Windy poziome i pionowe, wszelakie ”przeszkadzajki” (ciężko nawet zliczyć ile rodzajów), bonusy, spadające platformy – jest tego wręcz zatrzęsienie.

Każdy level oparty jest jednak na prostym schemacie – odnajdź klucz i zanieś go do drzwi aby przedostać się do kolejnego poziomu. Sprawa jednak nie jest aż tak banalna, bo gra nabiera rumieńców za sprawą tego, że nie jest już klasyczną zręcznościówką jak poprzednie odsłony (chociaż nie przeczę, że małpia zwinność również będzie przydatna), ale grą logiczną. Zazwyczaj trzeba poszwendać się po planszy i używając przełączników utworzyć taką kombinację otwartych drzwi i/lub wind uruchomionych w odpowiednim kierunku, aby moc dotrzeć do wyjścia. Niektóre z poziomów są nawet sprowadzone tylko i wyłącznie do główkowania, wiec marszczenie się kory mózgowej gwarantowane. Dodatkowo na każdej planszy rozmieszczone są trzy bonusy (parasolka, torebka i kapelusz), których zebranie zaprocentuje po zakończeniu poziomu zabawą w postaci loterii (dwa rodzaje) w której można wygrać dodatkowe życia.

Nie tylko otaczający nas świat uległ przeobrażeniu. Nasz bohater nabył nowych umiejętności. Potrafi się schylać, chodzić na rękach, pływać, robić salta i skakać w tył (zupełnie jak w grze Super Mario 64). Wszystko to przyda się w pokonywaniu przeciwności, jakie czekają na naszej drodze. Oprócz standardowych ”przeszkadzajek” i gadżetów z bogatego repertuaru samego Donkey Konga, którymi możemy dostać ”w czapę”, warto wspomnieć o DK Juniorze. Pojawia się on tylko na niektórych planszach ale jest wyjątkowo wredny, ponieważ bawi się przełącznikami, które skrzętnie staramy się ustawić w takiej pozycji aby móc ukończyć plansze. Niby nic wielkiego, ale wprowadza całkiem fajne urozmaicenie.

Grafika jest bardzo dobra, czytelna, sporo animacji, a ostatni pojedynek Mario z Donkey Kongiem to prawdziwy majstersztyk. Każdy świat ma swoją unikalną oprawę wizualną jak i dźwiękową, więc na nudę nie ma możliwości ponarzekać. Jednym słowem oprawa audiowizualna to ścisła czołówka gier na konsolę Game Boy.

Konsola GB Classic była swego czasu tak ważną platformą, że konwertowano na nią chyba wszystko co się tylko dało. Nawet gry, które ze względów technicznych nie były możliwe do przeniesienia na handhelda Nintendo, były obcinane na maksa bądź pisane na nowo tylko po to, aby posiadacze kieszonkowych ”grajchłopców” mogli cieszyć się hitami. Rewelacyjnych gier na Game Boya jest więc całe mnóstwo, ale wśród nich z całą pewnością wyróżnia się opisywany Donkey Kong. Gierka wyciska całkiem sporo z możliwości ów handhelda, będąc przy tym wspaniałym i grywalnym tytułem.

Przyznaje się, że wręcz nie mogłem oderwać się od konsolki, kiedy już siadłem do ”małpiszona”. Donkey Kong to tytuł niezbyt znany na tej platformie, bo wydany stosunkowo późno (1994 rok). Niemniej, jest to jedna z najlepszych gier w jakie miałem okazje zagrać na GB Classic, więc polecam wszystkim bez wahania.

Ocena ogólna

Donkey Kong

GAME BOY

Grafika
90%
Dźwięk
90%
Grywalność
90%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.