RecenzjaJaguar

Doom

Loading

Znowu narozrabiali. Piekielno-marsjańska stajnia Augiasza. Burdel nie z tej ziemi. I kto to wszystko posprząta? Znowu Ja? Spokojnie – Dałem radę nazistom w Wolfenstein 3D, rozprawiłem się z Obcymi i Predatorami w Alien vs. Predator, to poradzę sobie także z wysłannikami piekieł w Doom.

Słuchaj stary – lecicie na Marsa. Baza naukowa ma jakieś problemy. Wiemy tylko tyle, że to tajny projekt mający coś wspólnego z badaniami nad możliwością teleportacji. Prawdopodobnie eksperyment częściowo się udał, tyle że teraz mają jakieś problemy „techniczne” i potrzebują pomocy wojskowej. Zbadacie co się tam stało i w razie potrzeby ewakuujecie naukowców oraz posprzątacie teren. Start wahadłowca za 30 min. Odmaszerować. Szybki telefon do żony „kochanie, muszę zostać dłużej w pracy, nie będzie mnie na kolacji”. Szybko pakuję plecaczek, snickersy, apteczka, spluwa, amunicja, nożyk bo na maczetę miejsca brak… Wyruszamy. Standardowa procedura odlotu, start, hibernacja, pobudka, lądowa…. nie!!! Co się dzieje? Majorze oni k…a do nas strzelają! Dostaliśmy, słychać krzyki „rozbijemy się”, później wstrząs, huk, siwy dym… dalej nic nie pamiętam. Ocknąłem się w hangarze. Na około znajduje zwłoki towarzyszy, szybki opatrunek, uzupełniam energię, zbieram amunicję. Podejrzanie pusto i spokojnie. Otwieram drzwi, dwoje identycznych kolesi wita mnie krótka serią ołowianych kulek – to na 100% nie są naukowcy. Odpowiadam dwoma celnymi strzałami. Podchodzę do zwłok, patrzę na bliżej nieokreślone ludzkie klony w nieznanych mi uniformach. Niedobrze, podejrzewam, że nie będzie mi dane nikogo ewakuować. Pozostało posprzątać, zresztą i tak nie mam jak wrócić. Pochłaniam zebranego batona, może być gorąco wiec lepiej nie gwiazdorzyć. Otwieram śluzę i wychodzę na chwilę na zewnątrz bazy. Wąska ścieżką pomiędzy basenami z zieloną bulgoczącą substancją – wolę nie sprawdzać, co to jest. Nagle tuż obok przelatuje kula ognia. Skafander praktycznie uniemożliwia rozglądanie się gór/dół. Dwa kroki w tył, mam cię… diabli wiedzą co to jest, humanoidalny mutant ciska ognistymi kulami. Kilka strzałów i bestia leży. Dobry Boże, co wy tu teleportowaliście…

Kolejna śluza, następne pomieszczenie i jeszcze więcej bestii – coś czuję, że po raz pierwszy mogę nie wrócić do domu. Przełączam dźwignię i opuszczam hangar. Otwierają się drzwi do elektrowni. Zwiększa się poziom zabezpieczeń pojawiają się drzwi z zamkami na kartę magnetyczną. Uciekający w popłochu przed napotykanymi potworami naukowcy pogubili karty w najróżniejszych i najdziwniejszych miejscach. Poukrywane windy, składowiska amunicji i porozrzucane miejscami coraz wymyślniejsze rodzaje broni – cóż z tego, że naukowcy potrafią stworzyć tak niesamowitą broń skoro nie potrafią jej obsłużyć. Jak mówi stare przysłowie –„im dalej w las tym więcej drzew”, tak samo podczas mojej marsjańskiej misji – lokacje stają się coraz bardziej skomplikowane, ukryte windy, przełączniki otwierające tajne przejścia. Rośnie poziom zabezpieczeń – nie dość, że muszę się rozprawiać z coraz większą liczbą różnego rodzaju bestii to poszukiwania trzech rodzajów kart dostępu nie ułatwiają zadania. Z czasem natrafiam na pentagramy, malunki kozich główek… witamy w piekle. Elementy zagadki układają się w dość oczywistą całość – uruchomiony przez mądrali w białych kitlach teleport otworzył wrota miedzy piekłem a bazą, dzięki którym piekielny bestiariusz szybciutko opanował marsjańskie terytorium. Kilka godzin sprzątania i po robocie. Naprawiam radiostacje – „możecie po mnie przylecieć?”. Wracam do domu. Znowu nie zdążę na kolację… I nigdy więcej Marsa.

Doom – kamień milowy na drodze rozwoju elektronicznej rozrywki. Mimo iż strzelaniny z widokiem pierwszej osoby powstawały dużo wcześniej, to arcydzieło ID Software okazało się na tyle rewolucyjne, że od tej pory wszystkie gry tego typu nazywano „Doomo-podobnymi”. W Doom chciał zagrać każdy, Doom’a chciał mieć każdy. A teksty typu „Amigowcu nie rżnij głupa, Doom nie chodzi no i dupa” były codziennością. Wielopoziomowe lokacje, windy, schody, mostki, ukośne i pozaokrąglane ściany, okna, możliwość opuszczania pomieszczeń (otwarta przestrzeń) – to wszystko potrafiło rozgrzać układy dobrego komputera do czerwoności. Po ogromnym sukcesie gry na PC przyszła pora na konwersje na popularne konsole domowe. Pozostawało pytanie czy malutkie zintegrowane skrzyneczki znajdujące pod telewizorami graczy sprostają wymaganiom eksterminatora piekielnych bestii? Na odpowiedź nie musieliśmy czekać zbyt długo. Port na SNES, mimo iż dopalony aż 2 chipami SuperFX nie był szczytem marzeń, marna płynność animacji, brak tektur na podłogach i sufitach, pocięte poziomy. Ale był, i dało się grać. Objawienie przyszło wraz z konwersją na najnowszą i ostatnią znaną nam konsolę AtariJaguara.

Kociak z zadaniem poradził sobie bardzo dobrze a konwersja ta stałą się bazową dla późniejszych mniej udanych portów na Sega 32x i 3DO oraz tych trochę lepszych na Playstation, Saturna i GBA. Oczywiście nie obyło się bez cięć – brakuje kilku rodzajów przeciwników (a tych którzy są możemy oglądać aż z 8 stron), uproszczono lokacje i tekstury, zabrakło także mocy na odtwarzanie muzyki podczas gry (muzyki możemy posłuchać na ekranie statystyk po ukończeniu poziomu). Z ogólnej liczby 27 poziomów dostępnych na PC zobaczymy tylko 24 (23 plus 1 ukryty). Najważniejsze, że zadbano o odpowiednią prędkość animacji i to wszystko na pełnym ekranie! Po raz kolejny znakomicie sprawdza się klawiatura numeryczna joypada od Atari Jaguar – natychmiastowy dostęp do danego rodzaju broni jest wręcz wymagany podczas szybkich wymian ognia z różnego rodzaju przeciwnikami. Mimo dostępnych kilku poziomów trudności eksterminacja bestii i eksploracja poziomów nie należy do najłatwiejszych (przede wszystkim przez  brak opcji zapisu stanu gry podczas poziomu), ale sprawia też ogromną nieopisaną frajdę. W porównaniu do wersji PC nie mamy podziału na „epizody” więc cała grę przechodzimy jednym ciągiem. Odkładając grę na później możemy zacząć zabawę od dowolnej lokacji, którą ukończyliśmy do tej pory.

Wisienką na torcie jest dostępny po połączeniu dwóch konsol tryb multiplayer dla dwóch graczy w opcjach „co-op” oraz „deatchmatch”. W trybie tym przy wykorzystaniu pewnego triku możemy również usłyszeć muzykę podczas rozgrywki.

Nie do uwierzenia, że po Wolfenstein 3D i Alien vs Predator udało się zrobić tak świetnego FPS’a na Jaguara. Technicznie Doom odsadza te pozycje o lata świetlne. Grywalnościowo też jest bardzo dobrze – rozpierducha bez zbędnego zastanawiania się kto, co i dlaczego. Z miejsca widać że na Marsie zaległy się bestie i trzeba je zaciukać nie doszukując się w tym jakiejś głębszej filozofii.

Ocena ogólna

Doom

JAGUAR

Grafika
100%
Dźwięk
80%
Grywalność
100%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.