RetroAge Recenzja, GameCube Eternal Darkness
RecenzjaGameCube

Eternal Darkness

Loading

„Patrząc w ciemność tę głęboką, stałem ze zdumieniem w oku,
Sny śniąc, jakich nikt z śmiertelnych nie śmiał śnić; drżąc w zwątpień męce.”

Wszystkich fanów E.A. Poe, H.P. Lovecrafta oraz oczywiście dobrych klimatycznych horrorów zapraszam na recenzję Eternal Darkness.

„Przysypiając niespodzianie, gdy rozległo się pukanie,
Jakby ciche chrobotanie w mój samotny, senny dom.
Jakiś gość, powiadam sobie, w mój samotny stuka dom,
Nocny gość – i tylko on.”

               Alexandra Roivas to kolejna po Princess Paech i Samus Aran blond dziewoja z panteonu postaci Nintendo, która w razie potrzeby umie zadbać o swoje cztery litery przy okazji kopiąc brudne tyłki kreatur czyhających na jej życie. Jak mawiał mistrz gatunku A. Hitchcock dobry horror zaczyna się od trzęsienia ziemi, a później napięcie powinno rosnąć. Nie inaczej jest w przypadku gry Eternal Darkness na konsolę Nintendo Gamecube. Pannę Roivas poznajemy w momencie, gdy zostaje zaatakowane przez bandę zombiaków. Następnie nasza bohaterka odbiera telefon z informacją, że jedyny jej krewny, najukochańszy dziadek został właśnie zamordowany w tajemniczy niezrozumiały sposób. Nie pozostaje nam nic innego jak tylko udać się do rodzinnej posiadłości w stanie Rhode Island. Nie bez powodu przytaczam nazwę tego najmniejszego stanu USA. Otóż w Providence – stolicy tego regionu przyszedł na świat klasyk gatunku fantastycznego horroru, twórca Mitologii Cthulu Howard Phillips Lovecraft. Kolejne, nie bez znaczenia dla fabuły gry ciekawostki to znaczenie nazwy miasta Providence – „Opatrzność” oraz dewiza stanu „Nadzieja”. Po przybyciu na miejsce i obejrzeniu „zwłok” dziadka nasza dzielna bohaterka postanawia pozostać na jakiś czas w posiadłości łudząc się, iż odnajdzie jakieś wskazówki wyjaśniające tajemnice morderstwa. Jak się bardzo szybko okaże, kluczem do rozwiązania całej sprawy jest ukryta w bibliotece księga zatytułowana „The Tome of Eternal Darkness”.

„Raz – posępna północ była – gdym, znużony i bez siły,
Nad dziwnością obyczajów dumał, tych sprzed lat tysięcy,”

               Fabuła gry nawiązuje do wspomnianej wcześniej Mitologii Cthulu mówiącej o okrutnych „pradawnych” zamieszkujących kiedyś ziemię, a obecnie uwięzionych w otchłani. Istoty te czekają na uwolnienie przy odpowiednim układzie gwiazd, aby móc z powrotem przejąć władze nad światem. W Eternal Darkeness ich rola przypadła Mantrokowi – zwanemu bogiem chaosu, oraz trzem nieznoszącym się nawzajem przydupasom o równie cudacznych imionach Ulyatoh, Xel’lotath oraz Chattur’gha. Jak możemy się domyślać jeśli gdzieś głęboko w ziemi znajduje się ukryte zło, zawsze znajdzie się jakiś oszołom próbujący go przebudzić i oczywiście czerpać profity stojąc u boku nowego potężnego Pana. Aby zachować równowagę w przyrodzie, przeciwko nim przeznaczenie wysłało 12 obrońców ludzkości – aby uczynić zadość nawiązaniom do 12 apostołów jeden z obrońców okaże się zdrajcą.

„Tęsknom czekał, by świat biały błysł, bo księgi nie sprawiały
Ulgi w mej boleści stałej, odkąd znikł mój anioł stróż”

               Ostatnim, 12 obrońcą jest nasza Alexandra. I to jej przypadnie rola zgłębienia tajnej wiedzy z księgi ciemności, aby ostatecznie rozprawić się z Pradawnymi. Księga posiada jedenaście rozdziałów i każdy z nich jest poświęcony historii jednego z wybrańców, którzy na przestrzeni wieków starali się przeszkodzić powtórnemu przyjściu Mantroka. Nasza bohaterka czytając księgę niejako osobiście przeżywa opisane historie. Dzięki temu zdobywa cenne wskazówki i umiejętności zbliżające ją do okrycia tajemniczej śmierci swojego opiekuna.

„Trzeba zbadać tajemnicę, serce ścichnie. Wzniosłem ręce.
Trzeba zbadać tajemnicę… dziwny skurcz uczułem w szczęce.”

               Historia opowiedziana w „The Tome of Eternal Darkness” rozpoczyna się w 26r. p.n.e. a kończy w 2000r. n.e. Na przestrzeni wieków zwiedzimy 4 główne lokacje (w kilkusetletnich odstępach czasu każdą z tych lokacji odwiedzimy jedną z trzech postaci) – Posiadłość rodziny Roivas w Rhode Island, podziemia w Persji, Angkor Thom w Kambodży oraz Katedrę w Amiens. Przedstawienie czterech lokacji w różnych miejscach historii wydaje się być bardzo ciekawym pomysłem, mimo że odwiedzamy daną lokację po raz kolejny i rozpoznajemy niektóre miejsca, to jednak w przeciągu tych kilkuset lat coś zdążyło się rozlecieć, coś wyburzono, albo dobudowano nowe miejscówki. Lokacje wykonane są dość starannie, pozwalając dobrze wczuć się w klimat danego miejsca. Oczywiście cała grafika generowana jest w czasie rzeczywistym i mamy do czynienia z aktywnie podążającą za kierowaną przez nas postacią kamera (nie mamy jednak możliwości manipulowania nią). Istotnym dla dalszego przebiegu gry miejscem jest „komnata przeznaczenia”, którą nawiedzimy w pierwszym rozdziale. W pomieszczeniu tym znajdziemy do wyboru trzy artefakty – czerwony, zielony oraz niebieski. Wybór „czerwonego” spowoduje, iż naszymi przeciwnikami w dalszej grze będą wysłannicy Chattur’gha zadający większe obrażenie fizyczne. „Zielony” sprowadza na nas podopiecznych Xel’lotath powodujących większe szkody w naszej psychice. Ostatni „niebieski” przywołujący sługi Ulyatoh powoduje dwa razy większą utratę siły magicznej. Mimo iż Pradawni zazwyczaj nie mają materialnej postaci, to już ich sługusy jak najbardziej. Dlatego też spokojnie po za używaniem obecnej w grze magii możemy przeciwko naszym adwersarzom używać różnego rodzaju zarówno broni białej jak i palnej. Również pozostawiono nam dowolność w metodzie eksterminacji łażącego mięsiwa – możemy wymachiwać bronią czy też strzelać na oślep, ale możemy też rozczłonkować bestie celując odpowiednio w głowę, korpus, ręce lub nogi. Na dodatek walkę możemy zakończyć w efektowny brutalny sposób.

Pozwólcie, że teraz przejdę do najciekawszego elementu „Eternal Darkenss”. Otóż autorzy gry wpadli na arcyciekawy pomysł. W dzisiejszych czasach widokiem nawet najstraszniejszej kreatury trudno przestraszyć kogoś powyżej 10 roku życia, a co dopiero dorosłego miłośnika horrorów, dla którego przeznaczona jest opisywana pozycja. Dlatego też wprowadzono tzw. „Sanity Meter” określający kondycję fizyczna kierowanej przez nas postaci. Atakujące nas kreatury powodują znaczne szkody w psychice i gdy tylko wskaźnik spadnie do zera po prostu oszalejemy. Jedynym poza magią sposobem na regenerację zdrówka psychicznego jest eksterminacja wrogów. Z szaleństwem naszych podopiecznych związane są bardzo ciekawe akcje oddziałujące już na nasza sferę psyche i podnoszące poziom adrenaliny. Jako przykład podam jedne ze słabszych metod straszenia gracza – a to naszej postaci nagle odpadnie główka, a to podczas ataku zombie otrzymamy informację o konieczności podpięcia kontrolera do gry… a musze nadmienić, że pozostałe atrakcje są dużo ciekawsze i dość mocno oddziałują na gracza.

Skoro już kilkukrotnie o tym wcześniej wspomniałem wypada teraz cos powiedzieć o dość ciekawym systemie magii. Po pierwsze, aby zacząć czarować będziemy potrzebowali tzw. „koła mocy”, które o dziwo odnajdziemy w katedrze. Kolejnym elementem układanki są cztery kolorowe runy (do podstawowych kolorów gry dołącza fioletowy będący kolorem Mantroka), oraz 10 runów określających pole oraz charakter działania czaru. Runy mają postać kamiennych tabliczek do rozszyfrowania, których potrzebujemy odnaleźć kodeksy magii. Ostatnim elementem układanki są zwoje pergaminu opisujące kombinację runów wywołujących czar – aczkolwiek możemy obejść się bez tego elementu kombinując układy runów samemu.

„Lękiem się o serce otarł szelest purpurowych kotar,
Grożąc cieniem, mrożąc drżeniem, które niosło się przez gmach;”

Jednym z najmocniejszych elementów „Eternal Darkness” jest perfekcyjnie zrealizowany dźwięk w technologii Dolby Surround Pro Logic II. Świetna klimatyczna muzyka, mrożące krew w żyłach efekty dźwiękowe, a do tego, co niespotykane w grach wydawanych przez Nintendo – fachowo podłożony dubbing.

„Więc gniew we mnie wezbrał mocny
I krzyknąłem: ptaku nocny!
Niech cię znów na zrąb piekielny
Grom niezlękłych niesie burz.”

               Na koniec wypadałoby trochę ponarzekać, bo idealnie niestety nie jest. Po pierwsze gra była pierwotnie tworzona na Nintendo 64 co niestety, ale widać szczególnie po modelach postaci. Kolejnym minusem są prerenderowane filmiki – najwyraźniej ktoś nie zapisał oryginałów, dlatego też zostajemy uraczeni mocno skompresowanym (na potrzeby małego cartridgea) materiałem. Niestety wstawki fmv wyglądają gorzej niż gra i chyba byłoby lepiej gdyby były generowane w czasie rzeczywistym na engine gry. Po drugie, mimo iż mamy do czynienia z bardzo ciekawie rozwijającym gameplay, autorzy nie ustrzegli się błędów. Praktycznie pod sam koniec rozgrywki przyjdzie nam pewną czynność powtórzyć aż 12 razy i niestety jest to element mający na celu jedynie przedłużenie rozgrywki. Po trzecie… po trzecie nie będzie.

Eternal Darkness” to najlepszy action adventure horror na Gamecube i jedna z najlepszych, choć mocno niedocenianych na tę konsolę. Pierwsze podejście to ok. 15 godzin wyrwane z życiorysu. W kolejnych dwóch można już zejść poniżej 10 godzin, (bo przecież chcecie zobaczyć, co będzie jak wybierzecie inny kolor w komnacie przeznaczenia). Mała uwaga  – grajcie wieczorami przy zgaszonym świetle z mocno podkręconą głośnością – inaczej stracicie 70% rewelacyjnego klimatu. Gorąco polecam każdemu miłośnikowi horrorów i dobrych gier w ogóle.

Ocena ogólna

Eternal Darkness

GAMECUBE

Grafika
80%
Dźwięk
100%
Grywalność
100%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.