RecenzjaNES

Kung Fu

Loading

Każdy stuprocentowy samiec po obejrzeniu filmów typu „Wejście Smoka” z Bruce’m Lee w roli głównej, miał ochotę zostać mistrzem wschodnich sztuk walki. Osiągnięcie najwyższych stopni wtajemniczenia wymaga jednak wielu lat nauki i ciągłego treningu. Dla wszystkich niecierpliwych mam jednak receptę na to jak zostać prawdziwym karateką w parę sekund. Wszystko dzięki grze Kung Fu na konsolę NES.

Gra Kung Fu (w Japonii znana pod tytułem Spartan X) to konwersja mordoklepki Kung-Fu Master z automatów coin up dla konsoli NES. Głównym bohaterem gry jest Keiji Thomas, którego dziewczyna Sylvia została uprowadzona przez tajemniczego „Mr. X”. Oczywiście wielkiej filozofii tu nie ma i rozgrywka sprowadza się do przebycia 5 etapów, w których należy sklepać sługusów „tego złego”, a na końcu jego samego. Rozgrywka toczy się w bliżej nieokreślonym budynku, ale domniemywać należy, że jest to siedziba wspomnianego „Mr. X„. Kolejne piętra owego domu to po prostu kolejne poziomy, które należy przejść, aby dotrzeć do schodów prowadzących do następnego levelu. Żeby nie było za łatwo po drodze spotkamy przeciwników, którzy oczywiście przeszkadzają nam w uwolnieniu ukochanej. Większość z nich to cieniasy, których kładzie się przysłowiowym strzałem z laczka. Bywają jednak również twardsi zawodnicy, a nawet tacy, którzy posługują się bronią lub którym nieobca jest magia. Dostępu do schodów na każdym poziomie broni boss, który jest wyraźnie sprytniejszy jak również wytrzymalszy od zwykłych przeciwników. Było o wrogach, więc może parę słów o tym jak z nimi walczyć. Sprawa jest niezwykle prosta, bo jak na mistrza karate przystało używamy do tego swoich kończyn. Jeden z przycisków na padzie odpowiada za uderzenie pięścią, a drugi za kopniaczka. Można bić z podcięcia, z wyskoku, jak również tradycyjnie. Kombosów z przyczyn oczywistych brak – w końcu to dość stara gierka. To w zasadzie wszystko, co można o Kung Fu powiedzieć. Powinienem chyba tylko dorzucić, że poziom trudności nie jest zbyt wygórowany wiec nie zdziwcie się jak przejdziecie grę w kwadrans za pierwszym podejściem. Ot, taka fajna gierka na obiad do zagrania w przerwie między pierwszym, a drugim daniem.

Graficznie rewelacji nie ma, ale warto zauważyć, że oprawa wizualna wykonana jest dość starannie. Animacja każdej z postaci składa się z kilku klatek, które da się policzyć na palcach jednej ręki, ale mimo to jest stosunkowo płynnie, nawet jak na możliwości konsoli NES. Trafieni przeciwnicy zabawnie spadają w dół, a kolejne kopniaczki głównego bohatera można oglądać wręcz do znudzenia – miód i orzeszki. Aż samemu chce się pomachać noga w powietrzu. Trochę brakuje wystroju pomieszczeń, po których przyjdzie nam biegać, ale nie ma co wybrzydzać – w końcu to gierka z 1985 roku.

W tle przygrywa całkiem sympatyczna muzyczka przywodząca na myśl tanie i tandetne produkcje karate „Made in Hong Kong”. Szkoda tylko, że utwory nie zmieniają się na kolejnych planszach, przez co skazani jesteśmy na ten sam kawałek przez całą grę. Jakby tego było mało odgłosy w trakcie rozgrywki również przypomina te dobiegające ze srebrnego ekranu. Można wręcz być niemal pewnym, że nagrywał je ktoś właśnie tymi samymi metodami co Chińczycy. Blachy, tekturki i kawałki drewna poszły niewątpliwie w ruch przy ich tworzeniu. Wypadło jednak całkiem dobrze, bo taki gruchot łamanych szczęk przeciwników trafionych „z kopa w ryja” jest tak miły dla ucha, że ciosy wykonuje się z niebywałą przyjemnością. Całość świetnie komponuje się ze stylem rozgrywki, co wychodzi grze tylko na dobre.

Kung Fu jest banalnie proste i po paru podejściach okazuje się, że praktycznie tylko bossowie na końcu każdej planszy stanowią jakiekolwiek realne zagrożenie. Do tego gra jest bardzo krótka i da się ja spokojnie ukończyć w mniej niż 10 minut, co nie jest oszałamiającym wynikiem. Mimo to jest w Kung Fu coś, co przyciąga jak magnes. Gra ma dość wysoką żywotność głównie za sprawą faktu, że często się do niej wraca, aby włączyć ją po prostu na parę minut. Osobiście odpalałem tą gierkę wręcz niezliczoną liczbę razy. Przyjemność z obicia mordy setce patałachów w ekspresowym tempie jest po prostu nie do opisania. Polecam każdemu, bo to bardzo miła pozycja nie tylko dla oka i ucha, ale również szybkie zajęcie dla rąk gracza.

Ocena ogólna

Kung Fu

NES

Grafika
70%
Dźwięk
70%
Grywalność
80%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.